Strony

sobota, 30 grudnia 2017

#125 "Błękitna nadzieja" S.C. Ransom

Tytuł: Błękitna nadzieja
Autor: S.C. Ransom
Tom/seria: Błękitna miłość (tom 3)
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 7 sierpnia 2012
Ilość stron: ?
Opis:
Alexa już wie, że istnieje sposób, by mogli być razem: ona i Callum, jej piękny, widmowy ukochany, chłopak uwięziony pomiędzy światem żywych a umarłych. Jest ktoś, kto potrafi przywrócić go do życia. Lecz nie zamierza wyjawić tego sekretu Alexie. Dla tego kogoś Alexa jest najgorszym wrogiem, którego trzeba zniszczyć. Czy moc magicznej błękitnej bransoletki okaże się potężniejsza niż nienawiść? I czy Alexa zaryzykuje wszystko, by być z tym, kogo kocha – na zawsze?

Sięgając po tę książkę nie wiedziałam o niej zupełnie nic. Znalazłam ją w swoim telefonie, nie mając niczego innego do czytania. Niestety okazało się, że była to część trzecia tej serii więc sami możecie domyślić się jak ciężko momentami było mi się połapać o co chodzi.

Chciałabym zaznaczyć, że sama w sobie fabuła była naprawdę ciekawa. Może jej realizacja nie była najlepsza, ale myślę, że gdybym zaczęła od pierwszego tomu to mogłabym być nawet zadowolona. Wiele wątków oczywiście nie znałam, ale niejednokrotnie autorka trochę przypominała zdarzenia (to dobrze bo zawsze mnie irytowało tyle przypomnień gdy czytałam wszystko od razu po kolei), a sporo domyślałam się sama. Nie była to historia wysokich lotów, ale bawiłam się całkiem nieźle.

Chcę, żebyś wiedziała, że nie zmieniłbym niczego w przeszłości, ani jednego zdarzenia, gdybym przez to miał nie spotkać ciebie.

Nie zżyłam się oczywiście z żadnym bohaterem bo poznałam ich przecież na sam koniec ich losów. Trochę szkoda, ale myślę, że z Alex i tak byśmy się nie polubiły gdyż jest to postać jakich wiele. Próbuje wszystkich uratować, jest zakochana do szaleństwa i zrobi wszystko dla ukochanego. Niestety w międzyczasie autorka wplotła wątek trójkąta miłosnego czego kompletnie nie rozumiałam bo może i miał on jakiś cel we wcześniejszych częściach, ale tu zupełnie nie pasował. Pojawił się kilkakrotnie tak jakby tylko po to, żeby wydłużyć całość. A propo tego to często miałam wrażenie, że akcja bardzo się dłuży i to w momencie kiedy tak naprawdę była w punkcie kulminacyjnym. Trochę dziwne, ale taka była cała książka. Ciała same płonęły, ale ludzie zachowywali się jakby była to codzienność.

Książę czytałam w wersji ebooka i nie wiem czy zależało to tylko od tego, ale całość była jednym ciągłym tekstem. ZERO ROZDZIAŁÓW, dacie wiarę? Wszystko leciało ciurkiem. Niewiarygodne. Dodatkowo, niektóre strony powtarzały się dwukrotnie, po prostu w pewnym momencie było to samo. Wspomnę tu też o gramatyce i znakach polskich. No często było z nimi bardzo śmiesznie, a zdania potrafiły urwać się w połowie. No cóż, to chyba nie wróży nic dobrego, ale muszę przyznać, że czytało się szybko (zajęło mi to ledwie dzień).

Pomimo tylu wad nie jestem jakoś w stanie ocenić tej książki negatywnie. Chociaż nie porwała mnie ani trochę, a historia miłości Alex i Calluma nie wzruszyła, to bawiłam się całkiem dobrze. I chociaż bohaterowie mnie irytowali i często nie wiedziałam co się dzieje to nie żałuję, że sięgnęłam po ten tytuł. Oczywiście lepiej byłoby zacząć od początku, ale nic już na to nie poradzę, prawda? Uważam, że to książka dla niewymagających i przeciętna, jakich już wiele, ale nie odradzam przeczytać. Kto wie, może będziecie zadowoleni?
Znacie już tę serię?

Moja ocena:
5/10 (dobra)

środa, 27 grudnia 2017

#124 "Pentagram" Jo Nesbø


Tytuł: Pentagram 
Autor: Jo Nesbø
Tom/seria: Harry Hole (tom 5)
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Data wydania: 19 listopada 2014
Ilość stron: 376
Opis:
Harry po kolejnej wpadce alkoholowej otrzymuje wypowiedzenie, ale z uwagi na okres urlopowy zostaje jeszcze włączony do śledztwa, które prowadzi Tom Waaler. Hole podejrzewa Waalera o związek ze śmiercią koleżanki-policjantki, Ellen Gjelten, ale wciąż nie ma na to dowodów.

Harry Hole tropi seryjnego mordercę, który zastrzelonym przez siebie ofiarom odcina kolejne palce u rąk, a na miejscu zbrodni zostawia znak - pentagram...

Tę książkę kupiłam sobie dobre dwa lata temu i od tamtej pory przeleżała na mojej półce wcale nie zapomniana. Nie mam zielonego pojęcia co mnie podkusiło do kupienia jej, ale z chwilą kiedy oficjalnie była już moja, odechciało mi się jej czytać. Dlatego też tak długo zwlekałam z jej przeczytaniem chociaż bardzo dobrze zdawałam sobie sprawę, że muszę to zmienić.

(...)najlepsze kłamstwa są w dziewięćdziesięciu procentach prawdziwe.

Ostatnio ani trochę nie mam ochoty na kryminały i niestety z tą książką nie trafiłam. Dłużyła mi się chociaż nie mogę też powiedzieć, że jakoś niemiłosiernie. Nie była to najgorsza historia, ale do najlepszych też nie należała. Wątki z policjantem alkoholikiem już zdecydowanie mi się przejadły, a tu owy wątek się pojawił. Swoją drogą jakby trochę zaniedbany bo mimo że na początku często się do niego odnoszono, to pod koniec jakby nagle wyparował, a bohater alkoholik nie miał żadnych objawów związanych z odstawieniem.

Najbardziej typowe dla seryjnego mordercy jest to, że to Amerykanin.

Niestety takich niedociągnięć znalazłam tu całkiem sporo, niektóre mało ważne, inne już bardziej. Teoretycznie nic by nie zmieniły, jakoś dramatycznie by nie wpłynęły na fabułę, ale jednak uważam, że mogłoby się to bardziej trzymać kupy. Jeżeli chodzi o fabułę to jestem lekko rozczarowana. Nie wiem czego oczekiwałam, ale to co dostałam na pewno mnie nie zadowoliło. Sam wątek seryjnego zabójcy był nawet, nawet ciekawy (oczywiście sposób dochodzenia do prawdy, nie samo zabijanie), ale wykonanie momentami odpychało. Nie wiem, może to moja niechęć do policjantów alkoholików, a może zwyczajnie nie polubiłam tego bohatera. W każdym bądź razie było średnio, a na koniec za dużo nie potrzebnych dramatów. Żałuję, że skończyło się tak, a nie inaczej i szkoda, że nie napisali na zakończenie wprost co i z kim się stało.

Spadanie i życie łączy pewne podobieństwo. Między innymi jedno i drugie to stan bardzo tymczasowy.

Jeżeli chodzi o bohaterów to tu po raz kolejny 'niestety'. No tak, niestety bo było ich całkiem sporo i oprócz trzech w miarę ważnych, nie rozpoznawałam. Chyba najgorsze co może być w kryminale bo zakończenie mnie nie ruszyło (nie wiedziałam nawet czy z tą postacią miałam już do czynienia w książce).

Dlaczego tak kurczowo przytrzymywać duszę, skoro to oznacza, że pęknie serce?

Cieszę się, że mam to spotkanie już za sobą. Nie rozumiem kompletnie zachwytów nad autorem, ale rozumiem, każdy ma inny gust. Ja osobiście nie planuję sięgać po kolejne dzieła pana Nesbø. Książki również nie polecam, jak dla mnie był to przeciętny kryminał. Emocji nie było tu w ogóle, a zakończenie nie powaliło. Jedyny emocje towarzyszące przy czytaniu to obrzydzenie na miejsca ukrycia zwłok, ale to chyba nie o to chodzi w tego typu książkach. No cóż, to spotkanie nie za bardzo się udało.

Moja ocena:
5/10 (dobra)


Chciałabym Wam też złożyć spóźnione życzenia na święta. Mam nadzieję, że spędziliście je w rodzinnej i miłej atmosferze, że wszystko Wam się udało. Szkoda tylko, że śniegu brakło. 

czwartek, 21 grudnia 2017

[10] Czas na film: Dzieciak rządzi (2017)

Hej kochani!
Ostatnio na blogu pojawiały się tylko recenzje więc pomyślałam, że warto dodać coś nowego. Dzisiaj wyjątkowo nie film, a raczej bajka. A może film animowany jak ktoś woli?


Zauważyłam, że coraz częściej sięgam po tego typu kino. Co prawda coraz częściej też właśnie takie filmy/bajki wychodzą. Jak spojrzeć na premiery w kinie to większość to właśnie filmy animowane przeznaczone raczej dla młodszego odbiorcy. Co nie znaczy, że mnie to odpycha. Wręcz przeciwnie, bardzo lubię sobie odpocząć i się pośmiać. Niejednokrotnie w bajki wplatany jest humor, często taki, który mogą zrozumieć dorośli co sprowadza nas do tego konkretnego tytułu. Dzieciak rządzi to film animowany, który według mnie przeznaczony jest zarówno dla dzieci jak i tych starszych. Oglądałam go dość dawno więc nie jestem w stanie dokładnie przytoczyć fabuły, ale przecież nie o to chodzi. Ważne co zapamiętałam, a było to dużo śmiechu i zadowolenia.


Na początku byłam dość sceptycznie nastawiona, ale muszę przyznać, że po dość dłuższym czasie naprawdę się wciągnęłam. Fabuła była na pewno oryginalna. Z 'nieba' zostaje zesłany tajny agent, który przyjmuje postać niemowlaka. Razem z inną grupką agentów-niemowlaków planuję coś ważnego dla swojego ludu, że tak się wyrażę. Było to naprawdę ciekawe, a jak dodać czynności wykonywane przy maluchach i miny i komentarze agencika, to trudno było się nie uśmiechać. Nie raz miałam łzy w oczach, oczywiście ze śmiechu, ale myślę, że bardziej śmieszył mnie śmiech chłopaka, z którym oglądałam niż sam bohater. Co nie zmienia faktu, że bajka sama w sobie naprawdę była zabawa, ale już się powtarzam. Może to i dobrze bo o to tu przecież chodzi! Po tylu miesiącacn zapamiętałam przede wszystkim to jak bardzo czułam się szczęśliwa oglądając.


Trudno coś napisać o grze aktorskiej w końcu to komputerowa animacja, ale warto wiedzieć, że jak najbardziej udana. Nie raz nie skupiano się na szczegółach, wygląd bohatera czy otoczenie. Tutaj było odwrotnie, czuło się, że to mimo iż bajka to jednak mocno przypominająca wyglądem normalny film.
Co zatem zamierzam teraz napisać? Oczywiście, że mocno polecam! Idealna bajka na zakończenie stresującego dnia!

*wszystkie obrazki pochodzą z Google grafika

sobota, 16 grudnia 2017

#123 "Pochłaniacz" Katarzyna Bonda


Tytuł: Pochłaniacz 
Autor: Katarzya Bonda
Tom/seria: Cztery żywioły Saszy Załuskiej (tom 1)
Wydawnictwo: MUZA
Data wydania: 12 kwietnia 2017
Ilość stron: 672
Opis:
Zima 1993. Tego samego dnia, w niejasnych okolicznościach, ginie nastoletnie rodzeństwo. Oba zgony policja kwalifikuje jako tragiczne, niezależne od siebie wypadki.
Wielkanoc 2013. Po siedmiu latach pracy w Instytucie Psychologii Śledczej w Huddersfield na Wybrzeże powraca Sasza Załuska. Do profilerki zgłasza się Paweł „Buli” Bławicki, właściciel klubu muzycznego w Sopocie. Podejrzewa, że jego wspólnik - były piosenkarz i autor przeboju Dziewczyna z północy - chce go zabić. Załuska ma mu dostarczyć na to dowody. Profilerka niechętnie angażuje się w sprawę. Kiedy jednak dochodzi do strzelaniny, Załuska zmuszona jest podjąć wyzwanie. Szybko okazuje się, że zabójstwo w klubie łączy się ze zdarzeniami z 1993 roku, a zamordowany wiedział, kto jest winien śmierci rodzeństwa. Jednym z kluczy do rozwiązania zagadki może okazać się piosenka sprzed lat.


Dobrze wiecie, że ja i polskie książki za bardzo się nie lubimy. Dawno temu dałam szansę panu Remigiuszowi i było całkiem w porządku więc kiedy nadarzyła się okazja na przeczytanie kolejnego polskiego kryminału, pomyślałam 'dlaczego nie?'. Niestety, tym razem się nie udało, a ja sama epilogu już nie doczytałam.

Z książką męczyłam się ponad tydzień. Fabuła była ciężka, wiadomo, w końcu to kryminał więc lekko być nie mogło. Niestety od samego początku nie mogłam zrozumieć kto jest kim i przez długi czas było to niezmiernie kłopotliwe. Pech chciał, że do ostatniej strony często nie wiedziałam co się dzieje, o kim mowa co oczywiście bardzo wpłynęło na moją ocenę. Myślę, że jednak tutaj jest to wina autorki, swoją drogą nie rozumiem dlaczego nazywają ją jedną z lepszych pisarek polskich. Nie rozumiem jej toku myślenia i nie raz zastanawiałam się co chciała przekazać czytelnikowi. Przez ponad sto pierwszych stron czytałam historię dwóch braci, żeby potem nagle bum, zakończyć to i wejść w świat innych postaci. Dopiero dużo, dużo później okazało się, że miało to jakiś związek, ale halo sto stron i wiele niepotrzebnych szczegółów/ciekawostek chyba nie było mi potrzebne do zrozumienia. No ale dobrze, niech i tak będzie. Jeżeli więc mam napisać cokolwiek o samej fabule to muszę przyznać, że nie było to coś specjalnego. Jak na kryminał i zagadki to pani Bonda ani trochę mnie nie porwała. Oczywiście, byłam ciekawa kto dokonał zbrodni, ale przeżyłabym i bez tego. Nie czułam się zainteresowana w żadnym momencie historii i marzyłam tylko o tym, żeby już dobrnąć do końca.

Nie ganiaj za ludźmi, nie muszą cię lubić. Ci, którzy pasują do ciebie, znajdą cię i zostaną.

Bohaterowie tej historii byli okropni. Z żadnym nie zapoznałam się bliżej, żadnego nie miałam okazji dobrze poznać. Wątki często było za krótkie, żeby cokolwiek wywnioskować o nich, a te urywki, które dostałam dały mi tylko taki obraz, dzięki któremu doszłam do wniosku, że nikogo nie polubiłam. Dlaczego? Nie wiem jak to wytłumaczyć, myślę, że musielibyście sami sięgnąć i ocenić te osoby bo każdy może mieć inne zdanie. Dla mnie niestety i w tej kwestii autorka się nie popisała.

Struktura książki nie była najlepsza. Może i zwyczajna, ale jak na kryminał rozdziały były albo zbyt krótkie albo za długie. Nie potrafiłam się zatem na niczym skupić, a ogromna ilość postaci tylko utrudniała. Ja rozumiem, że to kryminał, ale uwierzcie mi, że niektórzy naprawdę potrafią go napisać. Tu było zupełnie odwrotnie i jedyne z czego jestem zadowolona to fakt, że mam to już za sobą.

Wielkie szczęście zawsze słono kosztuje. Tylko kłopoty są za darmo.

Czy polecam Wam tę książkę? Zdecydowanie nie. Jest to słaby kryminał, który nie wciąga i nudzi. A jeżeli ktoś nie chcę porzucić czegoś co już zaczął to życzę powodzenia bo cegiełka ma prawie siedemset stron!

Moja ocena:
3/10 (słaba) 

wtorek, 12 grudnia 2017

#122 "Pamiętnik" Nicholas Sparks


Tytuł: Pamiętnik 
Autor: Nicholas Sparks 
Tom/seria: Wszystkie Kolory Miłości 
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 9 listopada 2015
Ilość stron: 256
Opis:
Karty starego notatnika kryją historię romantycznej miłości. Starszy pan codziennie odczytuje ją mieszkającej w domu opieki kobiecie chorej na alzheimera. Jest to opowieść o bogatej dziewczynie z miasta i ubogim chłopaku z prowincji, których pewnego lata połączyło wyjątkowe uczucie. Wbrew sobie zostali rozdzieleni, a ich miłość wystawiona na próbę. Czy uda im się ponownie spotkać?

W końcu udało mi się przeczytać książkę pana Sparksa. Tyle dobrego czytałam o jego twórczości, że w końcu musiałam się przekonać sama. Żałuję tylko, że sięgnęłam po historię, którą znam na wylot. Pamiętnik to jeden z moich ukochanych filmów, który mogłabym oglądać na okrągło i dlatego też znałam każdy szczegół i przede wszystkim zakończenie. Co mnie natomiast zraziło i bardzo, ale to bardzo nie spodobało? Chodzi mi o fakt, że Noaha i Ally poznajemy w momencie gdy spotykają się po latach. No przyznam, że znając film, który rozpoczyna się jak typowa romantyczna ekranizacja, spodziewałam się czegoś innego. Żałuję, że autor praktycznie w ogóle nie skupił się na opisaniu ich poznawania się. W filmie wyglądało to zdecydowanie lepiej i gdyby nie fakt, że go tak dobrze znam, myślę, że nie za dużo wiedziałabym co się dzieje w wersji papierowej. Oczywiście pan Sparks niejednokrotnie wplatał jakieś drobne historie z ich wcześniejszego związku, ale dla mnie było tego po prostu za mało. I jedyny minus jaki znalazłam w tej książce, a zarazem ogromny, który bardzo mi się nie spodobał to właśnie fakt, że bohaterów poznajemy po latach rozłąki.

Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i powiedzieć: ta znaczyła więcej niż pozostałe.

Czy ich polubiłam? Przyznam szczerze, że przez cały czas wyobrażałam sobie sceny filmu, które akurat miały miejsce w książce i nie zbyt się skupiłam i na historii i na bohaterach. Tak naprawdę jednym okiem czytałam, a tak naprawdę resztę dopowiadałam sobie z ekranizacji i nic mi to czytanie nie dało chociaż nie żałuję, że sięgnęłam. Ogólnie i Noah i Ally bardzo przypadli mi do gustu. Ally mimo zawirowań w życiu i 'małego' trójkąta miłosnego, nie denerwowała mnie co rzadko kiedy się zdarza. Chociaż myślę, że to dlatego iż w filmie zagrała ją moja ulubiona aktorka i nie sposób było mi się na nią złościć.

Czuję, że więcej się napisałam o filmie niż o książce, ale niestety tak to jest jak sięga się po takie historie. Z jednej strony jestem zadowolona z tej lektury, z drugiej jednak strony czuję się bardzo rozczarowana ze względu na ten brak ich wspólnej przeszłości. Czy książkę polecam? Myślę, że warto przeczytać bo historia naprawdę piękna, aż dziw, że napisał ją mężczyzna (nie spodziewałam się, że mężczyźni mogą mieć taki talent i ani nie myśleć o jednym ani nie słodzić). Jednak jeśli mam być szczera to bardziej zachęcam do obejrzenia ekranizacji. Ja byłam zachwycona (w końcu dwoje moich ukochanych aktorów tam zagrało), a sama historia jest naprawdę piękna i wzruszająca. Warto, naprawdę warto obejrzeć.

Moja ocena:
4/10 (słaba) 

sobota, 9 grudnia 2017

#121 "Siła, która ich przyciąga" Brittainy C. Cherry


Tytuł: Siła, która ich przyciąga
Autor: Brittainy C. Cherry
Tom/seria: Elements. Żywioły (tom 4)
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 8 listopada 2017
Ilość stron: 380
Opis:
Z Grahamem Russellem nie byliśmy dla siebie stworzeni. Mną targały emocje, on pogrążony był w apatii. Ja śniłam na jawie, jego trawiły koszmary. Płakałam, podczas gdy jego oczy pozostawały suche.
Pomimo jego skutego lodem serca i mojego porywczego temperamentu, czasami łączyły nas chwile. Chwile, gdy patrzyliśmy sobie w oczy, dostrzegając skrywane w nich tajemnice. Chwile, gdy jego usta doświadczały moich obaw, a ja oddychałam jego bólem. Chwile, kiedy wyobrażaliśmy sobie jakby to było, gdybyśmy byli zakochani.
Dzięki tym chwilom unosiliśmy się ku chmurom, tam jednak dopadała nas rzeczywistość i jakaś siła zmuszała do zejścia na ziemię.
Graham Russell nie był mężczyzną, który potrafi kochać. Ja również nie byłam w tym dobra. Mimo to, gdyby dane mi było znów się zakochać, zatraciłabym się w nim już na zawsze.
Nawet jeśli przeznaczone byłoby nam roztrzaskać się o skały.


Czytając tę książkę zdałam sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze olśniło mnie, że poważne książki z życiowymi problemami to coś co bardzo polubiłam i schematyczne romanse to nie jest już nic dla mnie. Druga rzecz to fakt, że pani Cherry należy już do moich ulubionych pisarek (i nie jest to oczywiście spowodowane przeczytaniem tylko tej książki).

Ponieważ serca mają tę cudowną moc, że kiedy myślisz, że są
pełne, w jakiś magiczny sposób robi się w nich miejsce i udaje ci się
tam zmieścić jeszcze więcej miłości.

Brak mi słów, z którymi mogłabym się teraz podzielić. Spróbuję zacząć od początku chociaż będzie mi ciężko nie spojlerować bo chciałabym zrobić to od razu b uważam, że każdy powinien poznać tak ciekawą i piękną historię. Ale od początku, jak mówiłam. Fabuła. Oj, tu się działo. Muszę zaznaczyć, że nie jest to banalna historia. Temat jest dość ciężki, ale autorka bardzo mądrze i wciągająco go pociągnęła. Już samym prologiem niezmiernie mnie zainteresowała, a nie był on przecież o głównych bohaterach. Samo ich zapoznanie się było intrygujące, byłam ciekawa jak pani Cherry to dalej pociągnie, jak sprawi, że się do siebie zbliżą chociaż wydawać by się mogło, że nie mają na to najmniejszych szans. Na szczęście nie zawiodłam się, a każda kolejna strona udowadniała mi jak wielki talent posiada pisarka. Wprowadziła do fabuły tyle ciepła i humoru, ale sprawiła również, że myślałam iż oszaleje z braku możliwości zrobienia czegokolwiek. Ta niesprawiedliwość losu i po prostu durnota niektórych bohaterów były wręcz oszalałamiające, ale patrząc na to z perspektywy całej historii to wszystko wyszło genialnie.

Miłość. Uczucie, które sprawiało, że ludzie zarówno wznosili się do chmur, jak i upadali na samo dno. Uczucie, które trawiło ludzkie serca, a także spalało ich dusze. Początek i koniec każdej podróży.

Chciałabym koniecznie napisać parę zdań o bohaterach. Oczywiście Ci poboczni byli trochę zbyt słodcy, a niekiedy aż chciało się wymiotować tą cukierkowatością, ale było warto. Co ważne, autorka wprowadziła też kilka zupełnie innych postaci, takich, których po prostu nie byłam w stanie znieść. Byli tak nie czuli, tacy zimni, że aż mnie to przerażało. Inni natomiast byli tacy głupi, naprawdę ich tok myślenia przerażał mnie chyba jeszcze bardziej, ale to dzięki nim ta książka w ogóle miała jakiś sens. Jeżeli chodzi o głównych bohaterów to nie ma tu za wiele do pisania. Lucy była postacią do przetrawienia chociaż czasami jej 'czystość' mnie denerwowała, ale to może wynikać z faktu, że wątpię, aby tacy ludzie jeszcze istnieli więc jwj chęć pomagania wszystkim i ogólna dobroć była przytłaczająca. Natomiast to Graham zdecydowanie przyciągnął moją uwagę. Już od bardzo dawna nie zauroczył mnie żaden bohater, a tu proszę. Nie tylko jego wyobrażenie o wyglądzie pana z okładki, ale jego charakter. Zimny jak skała, zamknięty w sobie, nie potrzebujący niczyjej pomocy. A jednak z każdym rozdziałem gdy zmieniał się, nie mogłam przestać o nim myśleć. Jego cięte riposty i żarty były tak cudowne, że aż musiałam siadać, czytając. Uśmiałam się do łez niejednokrotnie, a często też łapało mnie moce wzruszenie, a większość za sprawą tego wspaniałego pana.

Najtrudniejszą częścią życia było oglądanie jak ukochane osoby idą prosto w ogień, podczas gdy jedyne co mogłeś zrobić, to usiąść i patrzeć jak płoną.

Chciałabym napisać, że jestem zauroczona zarówno tym bohaterem jak i całą historią. Zazdroszczę Lucy takiego partnera, ale trochę żałuję jak pod koniec sprawy się potoczyły, co wyszło na jaw. Nadal nie jestem w stanie tego przetrawić i wciąż to przeżywam chociaż historia zdecydowanie ma happy end. No cóż, mogło być gorzej, ale nie żałuję ani chwili poświęconej na przeczytanie. Pochłonęłam w jeden dzień czego bardzo żałuję bo już brakuje mi Grahama. Szkoda, ale pewnie jeszcze kiedyś sięgnę. Zdecydowanie polecam, cudowna historia!

Moja ocena:
10/10 (rewelacyjna)

poniedziałek, 4 grudnia 2017

#120 "Mroczne zakamarki" Kara Thomas


Tytuł:  Mroczne zakamarki 
Autor: Kara Thomas
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 20 września 2017
Ilość stron: 416
Opis:
W Fayette, prowincjonalnym miasteczku w Pensylwanii, na każdym kroku czają się ponure tajemnice. Tessa, która wyjechała stąd w dzieciństwie, cały czas starała się nie myśleć o tym, co wydarzyło się tamtej letniej nocy. Tak mroczne przeżycia mogą zostawić w pamięci niezatarty ślad, jeśli tylko im się na to pozwoli.
Callie, jej przyjaciółka, została w Fayette. Przeprowadziła się do innego domu, więc nie musi codziennie patrzeć na te same ściany, ale Callie zawsze była tą silniejszą. Dlatego potrafi stawiać czoła demonom i ma nadzieję, że pewnego dnia znikną na dobre, jeśli będzie ostro imprezowała.
Jako dziewczynka Tessa nigdy nie rozmawiała ze swoją przyjaciółką o tym, co wtedy widziały. Nie przed procesem, w którym obie zeznawały. Ani tym bardziej potem. Po procesie Callie zamknęła się w sobie, a Tessa wyjechała, co tylko sprawiło, że przyjaciółki całkowicie straciły ze sobą kontakt. Ale od wyjazdu Tessę nurtują pytania. Pewne rzeczy nieustannie budziły jej podejrzenia. A teraz musi wrócić do Fayette – tam, gdzie Wyatt Stokes czeka w celi śmierci na proces apelacyjny, gdzie przed laty zginęła Lori Cawley, kuzynka jej przyjaciółki, i gdzie ukrywa się ktoś, kto może znać prawdę. Tylko że szukając rozwiązania zagadki Tessa z każdym krokiem zbliża się do mordercy – a tym razem uciec nie będzie tak łatwo.


Przeglądając Wasze blogi natrafiałam na przeróżne opinie tej książki. Od zachwytów i maksymalnych ocen do solidnego rozczarowania. Nie było innej możliwości niż żebym sama przekonała się czy historia warta jest poznania. Czy się zawiodłam? A może jestem zachwycona? Jak myślicie?

Od bardzo dawna nie czytam kryminałów, sięgnięcie po takim okresie i natrafienie na przeciętną książkę mogłoby okazać się nie przyjemne i niestety tak było. Nie za bardzo wiem co mam napisać. Bo z jednej strony była to naprawdę dobra i dopracowana historia, ale z drugiej nie było to nic dobrego. Chodzi mi tu przede wszystkim o fabułę. Owszem, była ciekawa. Seryjny zabójca i sprawa z teraźniejszości, która może coś połączyć. Wielkim plusem był na pewno fakt, że rzekomy zabójsca siedział już w więzieniu, ale w tym cały szkopuł. Właśnie to mało co zrozumiałam. Nie wiem nawet czy to ostatnie opisane zabójstwo to to sprzed lat czy dokonano go teraz. Naprawdę próbowałam się skupić, ale nie mogłam. Tyle wątków się co chwila pojawiało. Tu wszystko się sypało. Bo historia miała potencjał, ale dosłownie co chwila autorka wplatała nowe dramaty, które kompletnie jak dla mnie nie były tam potrzebne.

Szkoda mi ocenić tę książkę negatywnie bo czuję, że mogło wyjść z niej coś naprawdę dobrego. Wątek zabójstw był tu pokazany w ciekawy sposób i wszystkie szczegóły dużo wnosiły, ale i pokazywały, że autorka wie co robi. Niestety czuję, że trochę się pogubiła i tak jak wspominałam zaczęła na siłę wymyślać nowe dramaty, a na końcu to już przeszła samą siebie. Co jeszcze ciekawe? Główna bohaterka.. Oj, jaka ona była irytująca. Taka szara myszka, która jednak nią nie była. Potrafiła się postawić i pojechać z obcym chłopakiem daleko, daleko, ale zapytać czy może skorzystać z komputera już się wstydziła i to najbliższych. Przez to akcja się rozwlekała bo to 'biedactwo' musiało latać do biblioteki, żeby zasięgnąć informacji ze świata.

No cóż, szkoda, że tak to się skończyło (nie zrozumiałam ani trochę zakończenia). Mogło być naprawdę dobrze, a wyszło co najwyżej przeciętnie. Nie czytało mi się tego lekko, momentami wręcz dłużyło, a nowe wątki w tej sytuacji bardzo mnie irytowały. Informacji miałam aż nadto, ale efekt końcowy i wyjaśnienie sprawy można napisać, mnie usatysfakcjonowało. Czy polecam Wam tę książkę? Myślę, że jeżeli chcecie przeczytać jakiś kryminał, nie najgorszy i nie najlepszy to to będzie opcja dobra dla Was.

Moja ocena: 
6/10 (dobra)