Strony

piątek, 21 lutego 2020

"Władcy czasu" Eva García Sáenz de Urturi


Tytuł: Władcy czasu
                          Autor: Eva García Sáenz de Urturi
Seria/tom: Trylogia Białego Miasta (tom 3)
Wydawnictwo: Muza
Data wydania:  26 lutego 2020
Ilość stron: 506
Gatunek:  kryminał
Ocena: 10/10


Vitoria, rok 1192. Legendarny hrabia don Vela po dwóch latach nieobecności powraca z niebezpiecznej misji, jaką powierzył mu król Nawarry Sancho IV Mądry. Ze zdumieniem odkrywa, że jego własny brat poślubił jego narzeczoną, inteligentną i ambitną hrabiankę Onnecę de Maestu.

Unai López de Ayala – Kraken – musi rozwiązać zagadkę zabójstw popełnianych zgodnie ze średniowiecznym modus operandi. Wiadomo, że sprawca imituje morderstwa opisane w powieści Władcy czasu: truje jedną z ofiar proszkiem z hiszpańskiej muchy – średniowiecznego odpowiednika viagry, zamurowuje dwie ofiary żywcem, a jedną topi w rzece, zamkniętą w beczce razem z psem, kotem, kogutem i żmiją.
Śledztwo zaprowadzi Krakena do wieży Nograro, ufortyfikowanego donżonu, od tysiąca lat materiały wydawnictwa nieprzerwanie zamieszkiwanego przez pierworodnego dziedzica rodu. Unai odkrywa, że jego główny podejrzany cierpi na dysocjacyjne zaburzenie osobowości.
~lubimyczytac.pl


Trylogia Białego Miasta to jedna z moich ulubionych serii kryminalnych. Zakochałam się już w pierwszej części, a każda kolejna utrzymywała jej wysoki poziom. Zwieńczenie pezygod Krakena uwazam za udane i jest mi niesamowicie przykro, że seria ta była tak krótka.

W tej części autorka rozdziela książkę na dwie części: teraźniejszość i śledztwo z Krakenem, i lata 1200, gdzie możemy obserwować losy bohaterów książki. Nie spotkałam się jeszcze z podobną fabułą i tym pani Eva od razu skradła moje serce: zabójca wzoruje się na bestialskich śmieciach bohaterów książki. Może i brzmi to okrutnie, ale połączenie tego z umysłem Krakena i jego przyjaciół... Zagadka idealna, nie można było się oderwać. Po raz kolejny autorka stworzyła niesamowity klimat, dreszczyk emocji nie odstępował na krok. Działo się tu tyle, że ciężko to opisać, a jednak nie miałam wrażenia przytłoczenia. Wszystko miało ręce i nogi, idealnie wyważone, tak aby czytelnik czuł lekki niedosyt i nie mógł doczekać się kolejnej strony. Serce niejednokrotnie zabiło mi szybciej: autora się nie patyczkuje, może uśmiercić nawet główne postaci. To sprawia, że jej historie są tak niesamowite i bardziej realne. Jak śmiało można się domyślić, nie mam tutaj nic do zarzucenia. Było idealnie. Z każdym rozdziałem nowi podejrzani, nowe dowody. Emocje, emocje i jeszcze raz emocje. To było coś niesamowitego. Można by rzec: kryminał jakich wiele, a jednak autorka ma w sobie to coś, co sprawia, że jej książki są tak wyjątkowe i nie ma słów, aby sensownie je opisać. Musicie tylko wiedzieć, że kiedy zaczniecie już czytać, nie odejdziecie, dopóki nie skończycie. A jeżeli będziecie musieli odłożyć książkę w trakcie czytania? Ja musiałam, ale cały dzień myślałam tylko o powrocie do domu i Krakena. Cudowne uczucie!

Rzadko się zdarza, żebym polubiła główne postaci bez żadnego ale. Tym razem jednak po raz kolejny nie znalazłam w Krakenie i jego bliskich niczego, co mogłoby choć trochę mnie od nich odsunąć. Byli wykreowani idealnie pod daną sytuację, z każdym się dobrze rozumiałam i mu kibicowałam. Kiedy trafiałam na złe charaktery? Nie wiem nawet, czy takowe zauważyłam. Autorka umiejętnie manipulowała czytelnikiem i naprowadzała tylko na to, co chciała. Przez to miałam w głowie milion podejrzanych, a jednak żaden do końca mi nie odpowiadał. To było mistrzowskie zagranie: tak wykreować bohaterów, żeby czytelnik nie znalazł zabójcy. Po raz kolejny pani Eva utrzymała poziom i charakter. Nie zmieniła bohaterów, trzymała się tego co znamy i kochamy. Dlatego też pod względem postaci po raz kolejny nie można niczego zarzucić. Czapki z głów!



Chciałabym wspomnieć też o zakończeniu trylogii, którego zupełnie się nie spodziewałam, nawet przez sekundę nie przyszło mi takie do głowy. Jestem pod ogromny wrażeniem wyobraźni autorki i jej intelektu, brak mi słów, aby opisać jak bardzo ją szanuję za wymyślenie tak dobrej historii. Zdaję sobie sprawę, że po raz kolejny moja opinia jest chaotyczna i składa się głównie ze słów: genialna, brak mi słów, ale tak właśnie jest! Tyle emocji we mnie krąży, mimo że przespałam się i do pisania podeszłam na spokojnie. Wiele prób, wszystkie tak samo chaotyczne. Sądzę, że mimo wszystko dobrze świadczy to o książce. Takie poruszenie czytelnika to dobry znak.

Podsumowując, chciałabym jeszcze raz zebrać wszystko w jednym miejscu. Władcy czasu okazało się genialnym zwieńczeniem trylogii. Autorka po raz kolejny zachowała niezwykle wysoki poziom, nie mam jej nic do zarzucenia. Stworzyła świat i bohaterów, od których ciężko się oderwać i o których myśli się godzinami po skończeniu lektury. Doprowadziła śledztwo do perfekcji: idealna dawkowanie emocji i sekretów, mieszanie czytelnikowi w głowie. Do końca nie wiadomo komu można zaufać, kogo uznać za wroga. Każda postać wwykreowana tak, aby trudno było nawet pomyśleć o jej winie. A zakończenie? Zupełnie inne niż większość. Zaskakujące. Odbierające mowę. Polecam. Z całego serca polecam całą serię!

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu.

środa, 12 lutego 2020

"Mroczne jezioro" Sarah Bailey


Tytuł: Mroczne jezioro
                          Autor: Sarah Bailey
Seria/tom: Gemma Woodstock (tom 1)
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 29 stycznia 2020
Ilość stron: 471
Gatunek:  kryminał
Ocena: 8/10


Położone w górach, nad brzegiem jeziora małe miasteczko ma wiele uroku. Ludzie się tu znają i wiedzą o sobie wszystko. Jest bezpiecznie i spokojnie. Tak przynajmniej było do dnia, w którym doszło do makabrycznego morderstwa. Jego ofiarą była Rosalind Ryan — młoda i piękna nauczycielka. Znaleziono ją w pobliskim jeziorze, a wokół jej ciała unosiły się czerwone róże.
Sprawę wyjaśnienia tej przerażającej zbrodni otrzymała detektyw Gemma Woodstock. Aby poprowadzić to śledztwo, zataiła fakt, że chodziła z Rosalind do liceum. Szybko okazuje się, że nie jest to jedyna tajemnica Gemmy. Dochodzenie nieuchronnie zmierza w kierunku przeszłości ofiary, powoli wciągając młodą policjantkę w sieć oszustw i mrocznych sekretów, których miasteczko za żadną cenę nie chce ujawnić. Tajemnice ofiary stopniowo stają się obsesją pani detektyw. Aby rozwiązać sprawę śmierci dawnej znajomej, Gemma musi stawić czoła duchom przeszłości i własnym lękom...

~lubimyczytac.pl

Mroczne jezioro to książka z zarówno wciągająca fabułą, jak i dobrze wykreowanymi postaciami. Głównym wątkiem jest tutaj morderstwo Rose, która zostaje znaleziona w jeziorze twarzą do dołu. Dla wszystkich to szok, gdyż była dobrze znaną i lubianą nauczycielką w tamtejszej szkole. Sprawę próbuje rozwiązać Gemma, jej dawna szkolna znajoma. Tylko że za tą znajomością kryje się coś znacznie głębszego, a czytelnik sam już nie wie co ma myśleć w trakcie lektury. Nie ukrywam, że mocno wciągnęła mnie ta historia, głównie ze względu na wartką akcję i ciekawe tajemnice z przeszłości. Kiedy myślisz już, że wiesz wszystko autorka raczy Cię kolejnym sekretem, który wywraca wszystko do góry nogami, a Ty sam starasz się od nowa ułożyć możliwe zakończenie. Do tego całe śledztwo jest opisane w ludzki sposób, nie ma tu geniusza, który sypie teoriami z rękawa. To prości ludzie, którzy za wszelką cenę chcą rozwiązać morderstwo. Dlatego też ta historia tak bardzo mnie urzekła. Oprócz tego wątku, mamy też życie codziennie Gemmy, jej małe dziecko i partnera. Ciekawym pomysłem było poprowadzenie fabuły od strony kobiecej, to dla mnie rzadkość, tym bardziej kiedy owa kobieta nie ma problemu z alkoholem. Całość czytało się nadzwyczaj dobrze i szybko, a zakończenia niestety nie udało mi się przewidzieć.

Oprócz porządnie napisanej fabuły, mamy też dobrze wykreowane postaci. Rose, którą poznajemy w chwili śmierci, zdawałam się poznać osobiście. Kiedy byłam pewna, że wiem o nien wszystko, na jaw wychodził kolejny sekret, a ona diametralnie zmieniała się w moich oczach, i tak wielokrotnie. W efekcie końcowym sama nie wiem, czy była ona dla mnie postacią pozytywną, czy wręcz przeciwnie.

Gemma, jako główna postać podobała mi się średnio. Chodzi tu raczej o jej charakter i brak zdecydowania w życiu prywatnym. Na poziomie zawodowym była prawie bez skazy, a jednak jej powroty do domu budziły we mnie mieszane uczucia. Romans, dziecko i kochający facet, którego nie docenia- to wszystko sprawiło, że zmalała w moich oczach jako kobieta, gdyż wciąż szukała szczęścia, mając to tuż pos nosem. Natomiast reszta bohaterów jak najbardziej w porządku. Na tyle dobrze opisana, że nie zorientowałam się, kto mógł zabić Rose, a podejrzewałam wiele osób. To tylko świadczy dobrze o autorce, brawo!



Śmiało mogę stwierdzić, że Mroczne jezioro mi się spodobało. Idealna książka na wieczór, taka na raz. Zabrakło mi tutaj tego czegoś, co mogłoby wbić mnie w fotel, ale mimo to jestem zadowolona z lektury. Fanom gatunku jak najbardziej polecam, można zapomnieć o otaczającym nas świecie.


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu.

piątek, 7 lutego 2020

"Miasto dziewcząt" Elizabeth Gilbert


Tytuł: Miasto dziewcząt
                          Autor: Elizabeth Gilbert
Seria/tom: ---
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 3 września 2019
Ilość stron: 528
Gatunek:  powieść historyczna
Ocena: 9/10

W 1940 roku, 19-letnia Vivian Morris zostaje wyrzucona z prestiżowego Vassar College z powodu miernych osiągnięć na pierwszym roku. Zamożni rodzice wysyłają ją do Nowego Jorku, gdzie ma zamieszkać u ciotki Peg, właścicielki podupadłego teatru rewiowego. Vivian poznaje tylko liczne grono barwnych, charyzmatycznych postaci: frywolne tancerki, seksownych amantów, artystki szekspirowskich scen, autorów tandetnych dramatów kryminalnych, inspicjentów i reżyserów. Gdy jednak popełnia błąd, w wyniku którego wybucha skandal w środowisku, cały jej nowy świat staje na głowie, ale choć nie od razu pojmie w pełni, co się stało, to jednak dzięki temu doświadczeniu zrozumie, czego pragnie i jak to osiągnąć. I przede wszystkim znajdzie miłość swojego życia. Vivian wspomina te wydarzenia, które doprowadziły do wielkiego przełomu w jej życiu z perspektywy przeżytych 89 lat.
~lubimyczytac.pl


Piszę tą recenzję po raz drugi, takie emocje mną targają. Ciężko opisać mi słowami, jakie wrażenie wywarła na mnie ta pozycja. Zacznę od tego, że z reguły nie sięgam po książki, których akcja rozgrywa się w zamierzchłych dla mnie czasach. Osadzenie fabuły w roku 1940 z początku mnie przeraziło, ale lekki i naturalny styl autorki, szybko przekonały mnie do lektury. Warto zaznaczyć też, że całość stworzono na wzór listu, który główna bohaterka kieruje do dawnej znajomej. Był to ciekawy zabieg i niezwykle urozmaicił mi lekturę.

Nie chcę tutaj opisywać i streszczać fabuły, bo działo się tam tyle, że ciężko objąć to w kilku zdaniach. Chcę tylko napisać, że nie spodziewałam się iż coś, co z początku wydało mi się niezwykle nudne, okazało się tak dobrą i pouczającą historią. Dzięki autorce mogliśmy prześledzić większość życia Vivian, dziewczyny która żyła w roku 1940. Wiem, że teraz część z Was może napisać: wszyscy wiemy co się wtedy działo, ale jednak czytanie suchych faktów, a "oglądanie" tego od strony codziennej, to zupełnie coś innego. Trudno uwierzyć, jak niewiele rożni nas od tamtych czasów... Szanuję panią Gilbert za pozyskanie tak wielu informacji na ten temat i opisanie tego w tak dobry sposób, że nawet osoba, która zupełnie się tym nie interesuje, nie mogła się oderwać od czytania. Bo tu nie chodzi o samą historię Vivian, chociaż jej losy były niezwykle ciekawe i barwne. Ale to sposób, w jaki autorka to opisała. Sposób w jaki pokazała mi ten świat. Nie tylko stworzyła poruszającą i barwną historię, ale sprawiła, że przez długi czas nie pozbędę się jej bohaterów z głowy. Po przeczytaniu ma się tyle myśli na raz, nachodzą takie refleksje...  I mimo że w fabule działo się non stop coś, ja sama nie napisałam o niej nic konkretnego. Nie da się, kochani. To po prostu trzeba samemu poznać. Do opisania jest to zawiłe i nie starczyło by mi czasu, ale kiedy już pozna się tą historię od podstaw, nie sposób jej nie polubić. Coś cudownego.

Tak samo jak o fabule, tak i o bohaterach nie jestem w stanie napisać nic konkretnego. Nie chodzi o to, że nie byłoby czego, to po prostu trzeba poznać samemu. Bo Vivian w swoim życiu poznała wiele osób, a każda z nich czegoś ją nauczyła. Każda z tych postaci, mimo że zupełnie różne i skrajne, wnosiła coś do historii. Każda z osobna przedstawiała sobą inną historię i inne wartości, a słowa płynące z ust niektórych na długo pozostaną w mojej pamięci. Piękne i pouczające, ponadczasowe. Jestem pod ogromnym wrażeniem w jaki sposób autorka wykreowała zarówno postaci, jak i fabułę. To było po prostu coś.



Niesłusznie obawiałam się tej lektury i z początku skazałam ją na porażkę. Wystarczyło kilka stron, abym zrozumiała swój błąd i dała się całkowicie porwać. Szybko się wciągnęłam, a barwne opisy tylko pomogły mi w wyobrażeniu sobie miejsc. Dodatkowo dialogi z pazurem i nie owijanie w bawełnę- to prosty przepis na sukces. Nie mogło być inaczej: Miasto dziewcząt okazało się naprawdę dobrą książką, która może i wymaga od czytelnika wiele, ale za to daje w zamian równie dużo. Serdecznie polecam, historia z górnej półki!

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu.

sobota, 1 lutego 2020

"Uwikłana" Natasha Preston


Tytuł: Uwikłana
                          Autor: Natasha Preston
Seria/tom: ---
Wydawnictwo: Feeria Young
Data wydania: 16 stycznia 2019
Ilość stron: 380
Gatunek:  literatura młodzieżowa
Ocena: 4/10

Czy potrafisz wyobrazić sobie sytuację, w której nie możesz zaufać nawet najlepszym przyjaciołom? Kiedy wiesz, że każdy z nich może być… mordercą? Wydaje ci się, że wiesz o nich wszystko… aż do momentu, gdy znajdujesz zwłoki. Później nic już nie jest pewne, a życie zamienia się w prawdziwy koszmar. Dla Mackenzie i jej sześciorga przyjaciół weekend w domku letniskowym miał być czasem totalnego resetu od problemów codziennego życia. Szalona impreza zakończyła się jednak makabryczną niespodzianką: dwoje uczestników znaleziono martwych. W kałuży krwi. Mackenzie wie jedno: morderca jest wśród nich, a wszyscy mieli własne powody, by zabić.
~lubimyczytac.pl

Książki pani Preston polubiłam dawno temu i po każdą jej nowość sięgam w ciemno. Wymyślone przez nią fabuły zawsze trzymają mnie przez cały czas w napięciu, a po zakończeniu ciężko mi się pozbierać. Tym razem było jednak inaczej. Bez emocji, bez celu... Zupełnie nie odnalazłam się w tej historii.

Siedmioro przyjaciół wyjeżdża na weekend do domku letniskowego. To ma być jedna długą impreza z niezliczoną ilością alkoholu. Jednak po pierwszej nocy dwoje z nich zostaje znalezionych w kuchni, w kałuży krwi. Akcja powinna nabrać teraz tempa, a jednak miałam wrażenie, że wziąć stoi w miejscu. Wszystko za sprawą głównej bohaterki, która kręciła się w kółko, nie tylko w myślach, ale i w czynach. Zdaję sobie sprawę, że każdy inaczej może zareagować na wiadomość o morderstwie i to w takich okolicznościach, ale moim zdaniem autorkę trochę poniosła wyobraźnia. Głównie czytałam o tym, że żadne z przyjaciół nie mogło tego zrobić i co będzie dalej. Prawie czterysta stron takiego gadania do siebie może zirytować, uwierzcie. Potem zaczęło się śledztwo na własną rękę, co swoją drogą było mało oryginalne, gdzie Kenzie nie była w stanie podejrzewać kogokolwiek, aby potem po kolei wszystkich właśnie podejrzewać. Kiedy tylko wpadła na pomysł, że może mają coś na sumieniu, przy następnym spotkaniu wszystkie skrywane od lat sekreciki wyszły na jaw. Nie. To do mnie w żaden sposób nie przemawia i cała ta historia zupełnie mnie nie zainteresowała. Całość tak oklepana i schematyczna, że to aż nie przyjemne.

Nie zabrakło tu także wątku miłosnego, o którym muszę po prostu wspomnieć. Znają się kilka godzin i idą ze sobą do łóżka, chociaż ona zarzeka się że taka nie jest. Okej, nie wnikam. Jednak potem łączy ich taka miłość, że Kenzie robi wszytko aby to bronić, za wszelką cenę. Nie powiem, że nie bolało- moje oczy nie mogły na to patrzeć. Dawno nie czytałam tak kiepsko poprowadzonego wątku.



Śmiało mogę napisać, że żadnego z bohaterów nie polubiłam. Kenzie z oczywistych powód, które wymieniłam wyżej, a z resztą jej przyjaciół po prostu zbyt mało miałam do czynienia. Co do Blake'a - ukochanego Kenzie, trochę się waham bo to postać z charakterkiem. Mroczny, z cięty językiem. Wykreowano go na bad boya, czasami zbyt pewnego siebie, ale chyba zraziło mnie w nim to, jak bardzo bronił (z miłość oczywiscie...) Kenzie, mimo że tak króciutko się znali. No porażka totalna.

Nie mam ani ochoty, ani słów na dalsze pisanie o tym tytule. Nastawiłam się na kolejną dobrą historię od autorki, a otrzymałam coś, co śmiało mogłabym napisać sama. Nie ukrywam, że zakończenie mogłoby się podobać, niektórych wprawiłoby w osłupienie. Ja natomiast prawie od razu domyśliłam się kto stoi za tą potworną zbrodnią i z ulgą tylko przerzuciłam ostatnią stronę. Na chwilę obecną chyba muszę odpocząć od pióra pani Preston, ale z sentymentu dam jej na pewno jeszcze jedną szansę.