Strony

sobota, 25 kwietnia 2020

"Córka gliniarza" Kristen Ashley


Tytuł: Córka gliniarza
                          Autor: Kristen Ashley
Seria/tom: Rock Chick (tom 1)
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 18 marca 2020
Ilość stron: 510
Gatunek: literatura obyczajowa i romans
Ocena: 2/10



Indy Savage, właścicielka niewielkiej księgarni, ma wszystko, o czym mogłaby zamarzyć. No… prawie. Do pełni szczęścia brakuje jej tylko jednego – najprzystojniejszego mężczyzny, jakiego kiedykolwiek spotkała, czyli Lee Nightingale’a, do którego wzdycha od lat. Chłopak jednak wydaje się odporny na jej zalotne spojrzenia, czarujące uśmiechy i czułe słówka.
Zniechęcona ciągłymi niepowodzeniami Indy postanawia nie marnować więcej czasu na starania, które i tak nie przynoszą efektów. Od teraz będzie się trzymać od Lee z dala. Ale wkrótce ich drogi znów się przetną. Kiedy pracownik Indy gubi worek diamentów, ściągając na siebie niebezpieczeństwo, dziewczyna chce mu pomóc, ale wpada w poważne tarapaty. Tylko jedna osoba może ją z nich wyciągnąć.
Jest nią oczywiście Lee, który prowadzi prywatną agencję detektywistyczną i który wreszcie sobie uświadamia, że Indy nie jest mu obojętna.

~lubimyczytac.pl


Sięgając po ten tytuł oczekiwałam mrocznego romansu z nutką dramatów w tle. Z bad boyem, który sprawi, że zmiękną mi kolana. Co dostałam? Ciężko mi nawet powiedzieć. Z pewnością historie można po krótce opisać jako romans i przygodę z dramatem to na pewno. Pani Ashley stworzyła świat, w którym główną rolę gra Indy, a jej znajomi to jakby mała rodzinka. Każdy zna się od małego, ich drogi niekoniecznie po tyłu latach się rozeszły. Indy ma już trzydzieści lat, ale nadal jest samotna i zadłużona w Lee (ten wątek zostawię bez komentarza bo jest dla mnie po prostu żenujący). Prowadzi rodzinną księgarnię, gdy nagle do jej życia wkrada się chaos. Ktoś do niej strzela, a tym samym wciąga ją w mroczny światek. Ale, ale uwaga! Jedyną osobą, która może ją ochronić jest... Lee! Tak jest, ten sławny Lee, który uwaga uwaga po raz drugi... teraz pragnie Indy! I to jak, kochani. No uśmiałam się jak nigdy, ale to raczej nie miało być zabawne. Nic nie poradzę na to, że rozwiązywanie każdej sytuacji pocalunkiem bądź pójściem do łóżka, jest zabawne. Ale po kolei. Od tego momentu akcja nabiera wręcz niewiarygodnego tempa, nie chcę tutaj nic spoilerować, ale się nie da inaczej opisać moich żali więc SPOILER: niezmiernie irytowało mnie to, że bohaterka cały czas pakowała się sama w kłopoty. Wychodziła, kiedy prosili, żeby została, przez co aż trzykrotnie(!) ją porwali, dodatkowo cały czas był obok Lee, który kontrolował ją w każdy możliwy sposób i wyrastał nagle z ziemi, aby ją uchronić przed tymi złymi. Oj, jeszcze: w Indy zakochał się inny zły, który teraz walczy z Lee o jej względy i zabija dla niej ludzi, no i oczywiście taka z niej laska, że połowa znanych osób chce z nią być. A ona i Lee? Co tam, że ktoś do niej strzelał i ją porwał, powiedz kochana, czy spałaś już z Lee? Dobry jest? KONIEC SPOILERÓW.
Wybaczcie za tak drastyczny opis, ale to było tak irytujące, że musiałam komuś się wyżalić. Nie sądzę, że pomysł na fabułę był zły, wręcz przeciwnie, ale odnoszę wrażenie, że w trakcie pisania autorkę poniosła wyobraźnia. Zbyt dużo tego wszystkiego, za dużo. W umiarkowanych dawkach byłoby to naprawdę niezłe, ale w tej sytuacji czułam tylko rozgoryczenie.


Boję się cokolwiek pisać o bohaterach. Co tam się działo to nie mieści mi się w głowie. Indy po prostu mnie irytowała. Na siłę pakowała się w kłopoty, a jej głównym zmartwieniem i tak był związek z Lee, któremu raz się opierała, innym razem nie. Była to bardzo niezdycydowana postać, a takich nie lubię. Dodatkowo jej słownictwo... Czułam się jakbym miała do czynienia z dwunastolatką, a nie z trzydziestoletnią kobietą. Natomiast Lee... No cóż, śmiało można rzec, że był to bad boy, ale trochę bardziej podchodził pod jaskiniowca. Jego chęć uziemienia Indy podchodziła pod, sama nie wiem. SPOILER bo kto normalny zamyka dziewczynę w swoim mieszkaniu, a jak ta wychodzi, to przykuwa ją kajdankami w łóżku? Kto instaluje kamery i podsłuchy w jej miejscu pracy, domu, aucie? Kto nie pozwala się nikomu do niej zbliżyć bo od razu bije go do nieprzytomności? KONIEC SPOILERU.

Najbardziej chyba bolało mnie to, że wszystko co ważne było przerywane. Zabawne natomiast to, że ile razy nie chcieli iść ze sobą do łóżka, tyle razy dzwonił domofon i im przerywał. Raz czy dwa to nawet zabawne, ale kolejne razy tylko irytowały. A ich kłótnie? Były non stop, a rozwiązywali je sami wiecie jak... Zero rozmów bo inaczej fochy i wychodzenie z domu i to bardziej przez Lee, faceta.



Naskrobałam same wady tej historii i z bólem serca muszę przyznać, że nie potrafię znaleźć w niej wiele dobrego. Potencjał był, ale wykonanie chyba przerosło autorkę. Być może młodszym czytelnikom zafascynowanym mrocznym światkiem i dramatami na każdym kroku książka by się spodobała, ale ja oczekuję teraz czegoś więcej. Książka ta zupełnie nic nie wniosła do mojego życia, była przewidywalna i pełna przesadzonych i groteskowych scen. Jeżeli wy to lubicie i chcecie czegoś lekkiego i smiesznego (bo dla mnie taka właśnie była ta historia) to sięgnijcie. Być może Wam przypadnie do gustu bardziej.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu.

niedziela, 19 kwietnia 2020

"Chata na krańcu świata" Paul Tremblay


TytułChata na krańcu świata
                          AutorPaul Tremblay
Seria/tom: ---
Wydawnictwo: Vesper
Data wydania: 15 kwietnia 2020
Ilość stron: 308
Gatunek: horror
Ocena: 7/10


Siedmioletnia Wen i jej rodzice, Eric i Andrew, spędzają wakacje w samotnej chatce nad jeziorem niedaleko granicy kanadyjskiej, z dala od miejskiego zgiełku, odcięci od natrętnego Internetu i telefonów komórkowych. Od najbliższych sąsiadów dzieli ich pięć kilometrów piaszczystej drogi używanej dawniej przez drwali.

Pewnego popołudnia zajęta zabawą w ogrodzie Wen spostrzega nieznajomego mężczyznę. Leonard – tak ma bowiem na imię – szybko przekonuje do siebie Wen, angażując się w jej zabawy. Zaniepokojenie dziewczynki wzbudzają jednak wypowiedziane przez niego słowa, który przepraszając, oznajmia: „Nie ponosisz winy za nic, co się wydarzy. Nie zrobiłaś nic złego, ale wasza trójka będzie musiała podjąć trudne decyzje. Obawiam się, że będą to decyzje straszliwe. Z całego pękniętego serca pragnę, żebyś nie musiała ich podejmować”. Jednocześnie Wen dostrzega kolejnych nieznajomych zbliżających się do chaty. Wystraszona rzuca się do ucieczki. Chce ostrzec rodziców przed grupą obcych, kiedy słyszy za sobą wołanie Leonarda: „Twoi tatusiowie nie zechcą nas wpuścić, Wen. Ale muszą to zrobić. Powiedz im, że muszą. Nie przyszliśmy, żeby cię skrzywdzić. Musisz nam pomóc ocalić świat. Proszę”.

~lubimyczytac.pl


Książki Wydawnictwa Vesper zawsze zapewniają mi porządną dawkę emocji i lęku, tym razem nie mogło być inaczej. Od pierwszych stron budowane jest napięcie, w powietrzu czuć zapowiedź katastrofy. Samo to, że bohaterowie znajdują się w chacie zupełnie odciętej od reszty świata, bez Internetu i sąsiadów, zwiastuje już coś złego. A kiedy siedmioletnia Wen bawi się przed domem i podchodzi do niej nieznajomy, który chciałby się z nią zaprzyjaźnić... Moje serce przyśpiesza, a wraz z jego słowami: "Nie ponosisz winy za nic, co się wydarzy" po prostu zamiera. Już wtedy wiedziałam, że książka nieźle mną wstrząśnie i nie pomyliłam się.


Andrew, Eric i Wen spędzają wakacje odcięci od świata, z dala od zgiełku miast. Na ich drodze pojawia się czworo ludzi, którzy pragną od nich jednej rzeczy, okrutnej i niewykonalnej. Muszę przyznać, że nie spotkałam się jeszcze z czymś podobnym w żadnej innej książce i całość czytałam z zapartym tchem. Fabuła była pełna napiętego oczekiwania na ciąg dalszy, jak zachowają się nowo przybyli do chaty. I mimo że głównie był tu tylko jeden wątek przez cały czas trwania akcji, to urywki wspomnień nadrabiały tą sytuację, przez co czytelnik nie czuł monotonii. Jest tutaj mnóstwo rzeczy, które mogłabym i chciałabym opisać, ale wszystko to wiazałoby się że zarządzeniem fabuły i zepsuciem Wam całej zabawy. Chciałabym tylko, żebyście wiedzieli, że jeżeli chodzi o ową fabułę to naprawdę jest na poziomie. Budowanie napięcia od pierwszych stron i emocje, które u mnie sięgały zenitu niejednokrotnie. Groza podczas czytania jest tutaj nieunikniona, bohaterowie zachowają się zupełnie inaczej niż wskazują na to ich czyny, a to sprawia, że w jednej chwili wszystko może nabrać zastraszającego tempa, a świat bohaterów obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni.


Nie ukrywam, że mimo dobrze wymyślonej fabuły, znalazłam też kilka niedociągnięć. Dla mnie niezwykle istotnych i takich, które zdecydowanie zawarzyły na mojej końcowej ocenie. Otóż w książce poznajemy wiele scenariuszy i możliwych teorii, każdy bohater wtrąca swoje co nieco, przez co czytelnik sam już nie wie w co ma wierzyć. I z jednej strony jest to dobry zabieg bo mam okazję zwątpić w dotychczasową fabułę, ale i oczekuję na końcu wyjaśnienia. Owszem, pojawia się pod koniec obszerny rozdział, wyjaśniający wiele, ale jednak to, co intrygowało mnie najmocniej zostało zupełnie pominięte. To samo dotyczy wielu innych sfer, gdzie mam wrażenie, że po prostu z chwilą zakończenia tego tematu w rozmowie, nie możemy spodziewać się potem niczego więcej. A uwierzcie mi, są tutaj sprawy, które wymagają dalszych opisów i przez ich brak czuję się rozstrojona i jakaś taka nie swoja. Pod każdym innym względem było w porządku, jednak takie urywanie w połowie (a takie niestety odniosłam wrażenie) w tym przypadku nie skłoniło mnie do refleksji, a tylko zirytowało.

Jeżeli chodzi o samych bohaterów, to tutaj można by wiele napisać. Ciężko kogokolwiek ocenić gdyz, tak jak wspominałam wyżej, mówili oni jedno, robili drugie. To z pewnością dostarczyło wielu emocji i dodawało dreszczyku. Chciałabym tylko wspomnieć o małej Wen, która od początku z lekka mnie irytowała swoim obyciem i próbą udawania dorosłej. Jej rodzice wychowali ją bardzo mądrze, co jest tutaj ładnie opisane i zasługuje na pochwałę, jednak jej zachowanie w czasie pojawienia się obcych daje wiele do myślenia. Ciężko to opisać, musielibyście znać treść książki, ale uwierzcie mi na słowo, że niektóre z jej zachowań były bardzo dziwne i odbiegały od normy. Poza tym nie mam do czego się przyczepić. Wszystko na wysokim poziomie, a wiadomo, co czytelnik to inny gust. Być może Wam postać Wen przypadłaby do gustu.



Wychodzi na to, że sporo ponarzekałam o Chacie na krańcu świata, ale to nie tak, że ona mi się nie podobała. Nic z tych rzeczy! To pełna emocji, przepełniona mrocznym klimatem i niepokojem książka, która od pierwszych stron zwiastuje czytelnikowi nadchodzące kłopoty. Czyta się ją szybko, ale brak wyjaśnienia kilku istotnych kwestii jest naprawdę rzucający się w oczy. Wielu z Was może się to spodobać, zmusi to do refleksji i zastanowienia się nad możliwym dalszym ciągiem. Mnie osobiście to zirytowało, ale nie oznacza to, że książkę odradzam. Jest naprawdę dobra!

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu.

środa, 15 kwietnia 2020

"Na progu zła" Lousie Candlish


Tytuł: Na progu zła
                          Autor: Louise Candlish
Seria/tom: ---
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 15 kwietnia 2020
Ilość stron: 512
Gatunek: kryminał
Ocena: 8/10

W słoneczne styczniowe popołudnie na przedmieściach Londynu pewna rodzina wprowadza się do domu, który właśnie kupiła. Niby nic nadzwyczajnego. Poza tym, że to jest twój dom. I wcale go nie sprzedawałaś
~lubimyczytac.pl

Już sam opis niezmiernie mnie zaciekawił i byłam zaintrygowana w jaki sposób autorka przekaże treść. Nie miałam żadnych oczekiwań, toteż się nie rozczarowałam, muszę przyznać, że jestem nawet zadowolona. W sposób prosty i przyjemny pani Candlish opisała historię z piekła rodem. Z piekła rodem bo jak inaczej można nazwać sytuację, gdy wracasz do domu, który okazuje się już być własnością kogoś innego? A gdyby tego było Ci mało, wszytko wskazuje na to, że to twój mąż stoi za całym tym balaganem. Nie ukrywam, że pomysł na fabułę był ciekawy, dlatego szybko wciagnęłam się w czytanie. Podzielenie akcji na kilka części również miało swój urok, gdyż mieliśmy okazję poznać wątek z każdej strony. Na korzyść działał też tutaj fakt, że autorka krok po kroku odkrywała tajemnice, mimo że na początku rzuciła czytelnika na głęboką wodę. Po rewelacji o starzeniu domu, możemy na spokojnie i powoli, obserwować rozwój wydarzeń. A te? No cóż... Trzeba przyznać, że pani Candlish ma wyobraźnię!



Czytając kolejne strony, odczuwałam coraz więcej emocji. Byłam ciekawa rozwoju wydarzeń, a jednocześnie bałam się poznać zakończenia. Bałam się w jaki sposób i na czyją niekorzyść można rozstrzygnąć fabułę, a miałam swoich ulubieńców, którym niczego złego nie życzyłam. Dodatkowo cały czas czułam wściekłość rozrywającą mnie od środka. Na zachowanie męża głównej bohaterki i jego znajomych. To co działo się w ich głowach i fakt, że może im się to wszystko udać... Brr! Środki, których używali do realizacji celu? Na samą myśl mam ochotę rzucić książką!

Oczywiście od pierwszych stron polubiłam się z Fi, główną bohaterką i ofiarą całej tej intrygi. Byłam po jej stronie i mimo że czasami zalazła mi za skórę, to tak silnej babki jeszcze nie miałam okazji poznać. Silnej i inteligentej, bo to w jaki sposób zachowywała się podczas trwania akcji mówi o niej bardzo wiele dobrego. Jednocześnie do jej męża odczuwałam mieszane uczucia. Do tej pory nie wiem co sądzić o jego postaci i chyba szala przeważa się tutaj jednak na jego niekorzyść. Nie trawię takich postaci, ale żeby dokładnie wyjaśnić o co mi chodzi, musiałabym opisać całą fabułę krok po kroku, a tego przecież nie chcemy.



Mile zaskoczyła mnie lektura tej książki. Obawiałam się ilości stron i tego, o czym można pisać, ale koniec końców jestem zadowolona. Nie jest to historia, która wbija w fotel, ale taka, która na długo pozostaje w pamięci i zmusza do refleksji. Taka, która dostarcza wielu skrajnych emocji, a podczas jej czytania czytelnik sam wymyśla miliony możliwych zakończeń. Ale szczerze? To co zaserwowała autorka na samym końcu, nawet przez chwilę nie przeszło mi przez głowę.


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu.

wtorek, 7 kwietnia 2020

"Więcej niż pocałunek" Helen Hoang


TytułWięcej niż pocałunek
                          AutorHelen Hoang
Seria/tom: The Kiss Quotient (tom 1)
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 5 czerwca 2019
Ilość stron: 480
Gatunek: romans, literatura obyczajowa 
Ocena: 9/10

Według trzydziestoletniej Stelli świat powinien rządzić się jedynie prawami logiki. Tworzenie algorytmów wydaje jej się zdecydowanie prostsze niż relacje z mężczyznami. Wizja bliskości budzi w niej niechęć, a na myśl o całowaniu robi jej się niedobrze. Trochę pod wpływem matki, trochę dla samej siebie postanawia to zmienić. Na pewno nie pomagają jej chorobliwe trudności z nawiązywaniem relacji. Czy to wina objawów zespołu Aspergera, czy może Stella tak po prostu ma?
Do wprowadzenia zmian w swoim życiu Stella zabiera się nietypowo. Chce „nauczyć się współżyć”, potrzebuje dobrego treningu. Uznaje, że do ćwiczeń najlepiej nada się profesjonalista, czyli wynajęty mężczyzna do towarzystwa. Tak poznaje Michaela. Plan lekcji, który wspólnie realizują, wychodzi znacznie poza całowanie. Ich biznesowy układ szybko zmienia swój charakter. Stella odkrywa, że w życiu najbardziej liczy się to, co wymyka się równaniom matematycznym.
~lubimyczytac.pl


Niedawno miałam okazję przeczytać najnowszą książkę autorki, która od pierwszych stron skradła moje serce i niezaprzeczalnie należy teraz do jednej z moich ulubionych książek. Byłam pewna, że sięgając po Więcej niż pocałunek nie zawiodę się i będę równie oczarowana, co reszta czytelników i tak się właśnie stało. Kolejna świetna historia spod pióra pani Hoang!


Również w tej książce autorka porusza ciężki temat choroby, tutaj jest to autyzm. Nie ma się jednak czego obawiać; nie znajdziemy tutaj żadnych encyklopedycznych opisów, a większość scen nie ma z tym zbyt wiele wspólnego. To po prostu jest i trzeba z tym żyć: takie motto ma Stella i autorka stara się przekazać to czytelnikowi. Fabuła skupia się na losach dwojga młodych ludzi, którzy nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Ona, inteligenta kobieta, z dobrą pracą i pozycją społeczną. On, niezamożny, żigolak, który zarabia swoim ciałem, aby utrzymać leczenie chorej na raka matki. Już sam fakt, że spotykają się ponieważ ona go wynajmuje... Rzadko kiedy mam okazję czytać coś podobnego! Autorka stawia na niebanalne historie i robi to fenomenalnie, jestem zachwycona. Nie tylko zaintrygował mnie zarys fabuły, ale i jego wykonanie było na najwyższym poziomie. Jedyny mankament, który mogę tutaj przytoczyć, to zbyt duża, jak dla mnie, ilość scen erotycznych. I zbyt szczegółowe opisy tego. Czasami miałam wrażenie, że czytam typowy erotyk, ale sceny poza łóżkowe zdecydowanie wszystko wynagradzały. Warto tutaj dodać jeszcze, że książka z pozory wydaje się schematyczna, a jednak jest zupełnie inaczej. Pani Hoang zaskakuje na każdym kroku i wporwadza niesamowitą atmosferę do książki. Ten klimat i ciepło ciężko opisać słowami.


Stellę polubiłam od pierwszych stron. To silna kobieta, która wie, że jest inna, ale jednocześnie dąży do postawionych sobie celi. Kiedy zatrudnia Michaela, aby uczył ją spraw łóżkowych, zaczynam bać się o to co będzie dalej, ale na szczęście nie poszło to w tym kierunku. Mimo wielu scen erotycznych była to historia głównie ich rodzącego się uczucia i walki z przeciwnościami losu. Mieliśmy dzięki temu okazję poznać Stellę z bliższej strony i poznać, jak wygląda życie osoby z zaburzeniami. A sceny z perspektywy Michaeala ukazywały, jak coś zupełnie dla nas nieistotnego, może znaczyć coś wiele dla innych. Oboje oni byli wykreowani w tak swobodny i przyjemny sposób, że nawet te dosyć ciężkie sceny czytało się z przyjemnością i zapartym tchem. Oboje ich pokochałam za charakter i postawę. Dopasowani do każdej sytuacji, nieirytujący. Samą przyjemnością było obserwowanie ich i tego, jak się do siebie zbliżali. A to, że podzieliły ich niedopowiedzenia? Wiecie, że nienawidzę wręcz tego, a jednak tutaj irytowało mnie tylko to, że tak długo jeszcze są osobno.



Muszę przyznać, że cudownie było móc przeczytać ten tytuł. Była to niezwykle urocza i ciepła historia, ale żeby nie było zbyt nudno, z dodatkiem kilku dramacików i pikantnych scen. Całość prezentuje się znakomicie i niesie ze sobą przesłanie, zmusza czytelnika do refleksji. Jak do tej pory przeczytałam już dwie książki autorki i śmiało mogę stwierdzić, że to kolejna pisarka, po której książki będę sięgała w ciemno. Za ten klimat i niebanalne historie. Za bohaterów, którzy skracają serce. Za caloksztalt. Serdecznie polecam!


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu.

sobota, 4 kwietnia 2020

"Pojedynek" Marie Rutkowski



Tytuł: Pojedynek
                          Autor: Marie Rutkowski
Seria/tom: Niezwyciężona (tom 1)
Wydawnictwo: Feeria Young
Data wydania: 18 listopada 2015
Ilość stron: 380
Gatunek: romans
Ocena: 5/10

Nigdy nie mieli być razem. 17-letnia Kestrel, córka generała, prowadzi ekstrawaganckie życie i cieszy się wieloma przywilejami. Arin nie ma nic poza koszulą na grzbiecie. Kestrel jednak, pod wpływem impulsu, podejmuje decyzję, która nieodwołalnie związuje ich ze sobą. Chociaż oboje próbują z tym walczyć, nie mogą nic poradzić na to, że rodzi się między nimi miłość. W imię bycia razem muszą zdradzić swoich ludzi… a w imię lojalności krajowi muszą zdradzić siebie nawzajem
~lubimyczytac.pl

Czytałam wiele o tej książce. Jaka to ona jest świetna, żal że ostatni tom serii nie jest wydany w Polsce. Nastawiłam się na genialną lekturę i jak zwykle w takim przypadku się zawiodłam.

Nie chodzi o to, że fabuła była nudna. Była dosyć ciekawa, z wątkiem miłosnym, który mnie zdecydowanie przypadł do gustu, ale o sposób w jaki to wszystko zostało opisane. Czułam momentami, że czytam historię opisaną przez gimnazjalistkę, głównie z dialogami i szybkimi przeskokami do innych scen. Mimo dobrego pomysłu, coś nie zagrało. Była akcja, intrygi i tajemnice. Rosnące uczucie dwojga młodych ludzi, którzy z wielu powodów nie mogliby być razem. To było intrygujące, a zarazem nudne i nijakie. Nie powiem, ostatnie rozdziały nawet mnie zaciekawiły, ale w porównaniu z całością fabuła wyszła dosyć słabo.


O bohaterach również zbyt wiele dobrego nie mogę napisać. Kestrel nie skradła mojego serca, ani w żaden sposób jej nie kibicowałam. Miałam wrażenie, że sama nie wie czego oczekuje od życia i zmieniała diametralnie zdanie i postawę, co tylko mnie irytowało. Sądziłam, że całość uratuje Arin- młody niewolnik, który należy teraz do dziewczyny, ale każda kolejna scena mieszała mi w głowie coraz bardziej. Tu twardy i nieustępliwy, tam miękki i odpuszczający. Ze skrajności w skrajność, jak cała zresztą historia.



Najgorsze w tym wszystkim było to, że autorka przeskakiwała od sceny do sceny, kiedy i jak chciała. W jednej linijce mogła pisać o dwóch różnych sytuacjach. Żadnych przerw, żadnych zapowiedzi. Był ogólny zarys fabuły i tego trzymano się w stu procentach. Potrzeba informacja? Dialog i hop już inna scenka. Niestety, ale takie coś zupełnie do mnie nie przemawia. Sięgnę niedługo po drugi tom, ale tylko dlatego, że mam go na półce. Czuję, że będzie on na poziomie pierwszego i znowu ochota na czytanie szybko mi minie.