Tytuł: Wszystkie nasze obietnice
Autor: Colleen Hoover
Seria/tom: ---
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 14 listopada 2018
Ilość stron: 296
Gatunek: romans
Ocena: 6/10
Quinn i Graham przysięgali sobie miłość, wierząc, że wspólnie poradzą sobie z wszelkimi przeciwnościami losu. Ma to upamiętniać szkatułka, którą Graham podarował ukochanej w dniu ślubu.
Przez kilka następnych lat wzajemne przyrzeczenia stają się źródłem rozczarowań. W życiu małżonków zaczyna królować rutyna, a marzenia o założeniu rodziny stają się nieosiągalne. Oddalający się od siebie Quinn i Graham zaczynają wątpić w sens swojego związku.
Przyszłość ich małżeństwa kryje się jednak w śladach z przeszłości zamkniętych w szkatułce – pod sekretami, błędami i niedopowiedzeniami.
Ta książka okazała się dla mnie zarówno pozytywnym zaskoczeniem, jak i wielkim rozczarowaniem. Po książki autorstwa pani Hoover sięgam w ciemno, mam do nich ogromny sentyment. Tym razem również liczyłam na historię, która złamie mi serce, a otrzymałam pozycję, przy której z lekka się wynudziłam. I nie chodzi mi tutaj o słabą fabułę, czy źle opisane losy bohaterów. Po prostu zabrakło tego czegoś .
Cała fabuła skupia się na małżeństwie Quinn i Grahama, którzy powoli oddalają się od siebie. Jednocześnie czytelnik ma okazję poznać ich przeszłość i poczuć, jakie uczucie łączyło ich zanim doszli do aktualnego momentu w życiu. Miałam wrażenie, że chwile z przeszłości były z lekka nierealne i przesłodzone, postać Grahama była zbyt urocza i miła. Niekoniecznie mi się to spodobało, dlatego z niechęcią podchodziłam do owych rozdziałów. Momenty aktualne były już bardzie realne i zdecydowanie mocniejsze. Uważam, że autorka perfekcyjnie poradziła sobie z problemem rozpadającego się małżeństwa i w idealny sposób opisała każdą scenę. Człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co oczywiste, a pani Hoover ujęła to jeszcze w piękne słowa.
Niestety tym razem nie zapałałam płomiennym uczuciem do żadnego z bohaterów. Nie powiem, były momenty, kiedy Graham jako mężczyzna budził moje emocje, ale biorąc pod uwagę całe jego dotychczasowe życie, nie był on na wysokiej pozycji w moich oczach. Irytowało mnie głownie to, że zarówno on, jak i jego żona, nie rozmawiali ze sobą. Większość ich problemów wynikała właśnie z tego faktu, a ich beznadziejna próba uratowania drugiej połówki poprzez milczenie była nie do zniesienia. W tej historii nie było dla mnie nikogo ciepłego, wnoszącego radość i ciepło do książki.
Dzisiaj krótko i na temat. Książka dosyć dobra, z dobrą fabułą i wykonaniem, jednak dla fanki Hoover to za mało. Brakowało mi tutaj emocji (na ironię zakrawa fakt, że książka jest pełna emocji, ale wiem, że pani Colleen potrafi bardziej i lepiej) i po prostu tego CZEGOŚ.