Strony

środa, 27 czerwca 2018

"The Call. Wezwanie" Peadar O'Guilín


Tytuł: The Call. Wezwanie 
Autor: Peadar  O'Guilín
Tom/seria: The Call (tom 1)
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 11 kwietnia 2017
Ilość stron: 352
Kategoria: literatura młodzieżowa 

Zarys fabuły 

W świecie, w którym każdy nastolatek może zostać wezwany, dzieci wysyłane są do szkół przetrwania, aby mogły jak najlepiej się przygotować. To właśnie dzięki tej szkole Nessa, dziewczyna, która według każdego nie ma najmniejszych szans na przetrwanie, uczy się wszystkiego co potrzebne i znosi wszystkie szyderstwa. Nikt nie wierzy, że niepełnosprawna dziewczyna może przetrwać Wezwanie, od którego zależy jej życie.

Oryginalna fabuła, fatalne wykonanie

Trzeba tu na samym początku zaznaczyć, że ta książka ma bardzo oryginalną fabułę. Opis niezmiernie mnie zaintrygował i czułam, że to będzie to. No bo nawet ja, która fanką fantastyki nie jestem, muszę przyznać, że pomysł wzywania nastolatków na swoją próbę przetrwania jest ciekawy. Pomijam opisy drugiego świata czy stworzeń się tan znajdujących, ale to było ciekawe. Szkoła przetrwania, w której uczniowie są trenowani i szkoleni z wiedzy o wrogu- super. Samo wzywanie i jego struktura- super. Ale kurcze to wykonanie, ten styl... Masakra! Przez cały ten ponad tydzień czytania (!), gdzie męczyłam się ogromnie, miałam wrażenie, że nic się nie dzieje. W takim sensie, że czytam bo czytam, ale jakbym robiła coś innego. W czym był według mnie problem? Przede wszystkim autor zdradza nam co się wydarzy. Niby jedno zdanie typu 'bohaterka nie wie, że za chwilę zdarzy się to i to', ale przecież właśnie tym zdradza nam wszystko! Mało tego narracja zmienia się co chwila i w jednym rozdziale potrafi opowiadać kilka osób, nawet nie mamy czasu zorientować się kto akurat mówi. W sumie to i tak nie wiele by mi to dało bo napchane yam było tyle imion, że do tej pory nie całkiem wiem, kto był dla kogo kim.

Moje odczucia 

Zbliżam się do końca, ale prawda jest taka, że o tej książce nie ma co za wiele pisać. Trzeba wiedzieć, że fabuła była naprawdę dobra i ciekawa, mało spotykana przynajmniej dla mnie więc był to niewątpliwy plus tej historii. Nawet jeśli czasami nie wiedziałam co się dzieje, to potrafiłam się nieźle wciągnąć. Bohaterowie, jeżeli już któregoś kojarzyłam, to też raczej przypadali mi do gustu, nie było tu z ich strony niczego irytującego. Natomiast wszystko co złe odbije się na stylu i wykonaniu. Nie może być tak, że narracja przechodzi sobie z jednej w drugą kiedy chce, a autor zdradza nam kolejne wydarzenia, zanim będą miały one miejsce. To właśnie przez to moja ocena o tej książce będzie tak niska chociaż fabułą zasługuje na wyższą.

Podsumowując 

Nie polecam wam tej książki bo chociaż było ciekawie, to przez większość czasu miałam dziwne wrażenie pustki. Styl autora pozostawia wiele do życzenia, myślę, że gdyby go poprawił mógłby mieć u mnie nawet maksa. Niestety, tym razem było zbyt słabo, żeby ocenić tę książkę pozytywnie.

★★★☆☆

niedziela, 24 czerwca 2018

Trzy billboardy za Ebbing Missouri (2017)


Ten film polecił mi mój brat i po wielu jego namawianiach w końcu zdecydowałam się poznać ten tytuł. Nie ukrywam, że już na wstępie, zanim w ogóle go włączyłam, mocno mnie zaintrygował. Oprócz pochwał brata, znalazłam także bardzo wysoką ocenę na stronie filmweb.pl, dodatkowo zamieszczony tam króciótki opis wydał mi się bardzo interesujący. Samotna matka, która straciła córkę w wyniku morderstwa, wynajmuje trzy tablice reklamowe i umieszcza na nich prowokacyjny przekaz. Prawda, że brzmi intrygująco? Nie wiemy co konkretnie się wydarzy, ale pole do popisu jest ogromne.

Zacznijmy od tego, że Trzy billboardy za Ebbing Missouri to bardzo kontrowersyjny film, przynajmniej w moich oczach. Aktorzy nie boją się wyrazić swojego zdania, mówią i robią rzeczy jakich powstydziłby się i po prostu bał normalny człowiek. Wydaje się, że nie mieli serca, nie znali słowa litość i współczucie, a jednak to wszystko tylko pozory. Nie zrozumicie mnie źle, to nie jest jakiś gangsterski film gdzie bezlitośni ludzie do siebie strzelają. Opisałam ich tak ponieważ tacy po prostu są, ale to film o normalnych ludziach, w normalnym miasteczku, których spotkała wielka tragedia. A każdy próbuje poradzić sobie z nią w inny sposób. Wróćmy jednak do fabuły: trzeba przyznać, że nie był to banał i wykazał się oryginalnością. Nie spotkałam się nigdy z tak nagranym filmem i nadal wzbudza on we mnie sporo emocji. Zainteresował mnie każdy poboczny wątek, ale nie jestem pewna czy film podobał mi się w stu procentach.


Jeżeli chodzi o grę aktorską to chyba nie jestem w stanie jej ocenić. Ten film był tak kontrowersyjny, że zarówno fabuła i bohaterowie nie każdemu mogli przypaść do gustu. Sądzę, że jak na taką, a nie inną fabułę, taki klimat i tło filmowe, to jednak było naprawdę dobrze. Widać było, że bohaterowie się wczuli, a swoje role zagrali dobrze, mimo że nie zawsze potrafiłam to docenić.

Podsumowując, uważam, że Trzy billboardy za Ebbing Missouri to film, który można obejrzeć, ale nie jest to coś co trzeba zrobić. Jest to bardzo kontrowersyjny film i zdaje sobie sprawę, że nie każdemu może przypaść do gustu. Zakończenie było co najmniej dziwne, zresztą jak większa część fabuły, ale sądzę, że było warto. Na swój sposób to był naprawdę dobry film chociaż ciężko cokolwiek powiedzieć. Gusta są różne.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z internetu i nie są moją własnością. 

czwartek, 21 czerwca 2018

"Bez lęku" Mia Sheridan


Tytuł: Bez lęku
Autor: Mia Sheridan
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 4 czerwca 2018
Ilość stron: 328
Kategoria: literatura obyczajowa i romans

Zarys fabuły

Holden to sławny sportowiec, który trochę się w życiu pogubił. Chcąc mu pomóc, jego przyjaciel wysyła go do swojego domku na odludziu, gdzie wokół nie ma nic oprócz lasów... i opuszczonego szpitala psychiatrycznego. Holden nie czuje się dobrze, leki źle na niego wpływają i w końcu sam już nie wie czy piękna dziewczyna, którą widzi na skraju lasu jest realna.

Nietypowy początek, zaskakujące zakończenie

Po książki pani Sheridan sięgam w ciemno, nie ważne czy nowy tytuł zbiera pozytywne recenzje czy odwrotnie. Oczywiście nie mogłabym przejść obojętnie obok Bez lęku, a apetyt na tę historię wzrastał u mnie z każdą kolejną pochwałą. Tak jak wspomniałam początek zaczął się dosyć nietypowo. Może nie nietypowo, ale zaskakująco gdyż główny bohater zostaje osadzony w domu na odludziu. Co też autorka może teraz wymyślić? Zastanawiałam się sporo i jednocześnie obawiałam się, że przez samotność Holdena w książce dominować będą opisy za dialogi rzadko kiedy otrzymamy. Rzeczywistość okazała się inna, autorka postawiła na spotkania z tajemniczą dziewczyną, Lily. Nie ukrywam, że od początku wciągnęłam się w ich historię, ale pewne fakty, które wyszły na jaw w połowie książki, zwaliły mnie z nóg. Ale o tym później. Jeżeli chodzi o samo zakończenie to może nie było jakieś mega, ale końcówka w jednej chwili totalnie mnie zdezorientowała. Nie wiedziałam skąd, jak i dlaczego. Czy to możliwe, żeby się nie zorientowała? Tak nagle coś się wydarzyło i chociaż podejrzewałam, że coś podobnego będzie miało miejsce to kompletnie o tym później zapomniałam. Autorka wprowadziła to znienacka, aż się pogubiłam. W pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Bohaterowie jakich niewiele

Co do bohaterów to mogłabym się rozpisywać, ale nie ukrywam, że to pani Sheridan zrobiła na mnie większe wrażenie. Wykreowała tak pozytywne postacie jednocześnie stworzyła taki świat, że ciężko było połapać się co jest prawdą, a co kłamstwem. Kilkakrotnie zastanawiałam się jak to jest możliwe, że ktoś się nie zorientował o tym czy o tym, nie byłam w stanie się skupić. Myślałam o czymś innym, a dostałam zupełnie coś innego. Totalny odlot! Holden i Lily od początku skradli moje serce, ale w pewnym momencie zaczęłam wątpić. Wątpić w nich i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jednak warto zaznaczyć, że były to naprawdę dobrze wykreowane postacie. Jak do chłopaka nie miałam się do czego doczepić, to u Lily znalazłoby się parę wad. Przed wszystkim ta jej wrażliwość i dobre serce, które doprowadzało do mojej nerwicy. To jedna z tych bohaterek, które płaczą po nocach, ale "dla dobra ciebie musimy się rozstać". Aww, okropieństwo. Ale dlaczego napisałam nietypowi? Ci, którzy przeczytali już ten tytuł na pewno wiedzą o co mi chodzi. Nie chcę tu niczego zdradzić, ale sądzę, że nieźle będziecie zaskoczeni poznając ich.

Moje odczucia

Pomimo początkowych obaw, autorka z każdą kolejną stroną rozwiewała moje lęki. Wciągnęła mnie od pierwszej strony, nawet zwykłymi opisami myśli Holdena. Zagwarantowała mi cały wachlarz emocji: od szczęścia do złości. Wprowadziła mnie w niesamowity świat, w którym ledwo co się orientowałam. Co i rusz wszystko  okazywało się kłamstwem przez co nie wiedziałam już w co wierzyć. Ale to był świetny zabieg, przez to niejednokrotnie serce zabiło mi szybciej. Nie widzę tu zbyt wiele wad. Poziom jak zwykle utrzymany, fabuła wciągająca, styl pisania genialny, ale ta Lily... Nie niestety, nie dam się udobruchać i takim charakterom mówię 'nie'.

Podsumowując

Bardzo się cieszę, że poznałam już Bez lęku. To wspominała historia, jakże różna od tego co już mamy na rynku. Niezwykle ciekawa i oryginalna fabuła sama w sobie powinna was zachęcić, ale dodam jeszcze, że na każdym kroku możecie poczuć się zaskoczeni. A to przecież w książkach najlepsze. Polecam wam gorąco, jak zwykle na pani Sheridan można polegać!

★★★★☆

niedziela, 17 czerwca 2018

"Życie jest piękne" Natalia Murawska


Tytuł: Życie jest piękne 
Autor: Natalia Murawska
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Novae Res 
Data wydania: 2017
Ilość stron: 318
Kategoria: literatura młodzieżowa 

Zarys fabuły 

Cornelia to całkiem zwyczajna nastolatka. Ma kochających rodziców i wspaniałą przyjaciółkę. Nie osiągnęła w życiu jeszcze zbyt wiele, ale wie, że wszystko przyjdzie z czasem. Jej świat zmienia się diametralnie, kiedy po wizycie u lekarza, dowiaduje się o białaczce. Od tej pory jej życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni.

Dwie historie w jednej książce 

Tę recenzję piszę już drugi raz i nadal nie wiem co mogłabym napisać. Czytając wszystkie wasze zachwyty nad tym tytułem i ja z góry założyłam, że będzie to arcydzieło. Okazało się inaczej, ale nie chcę tu też napisać, że cokolwiek było źle. Może kiedy opiszę wam wszystko od początku, zrozumiecie o czym myślę.
Autorka pokazała nam historie dwóch przyjaciółek: Nel i Nat. Cornelia to nastolatka, której grunt pod nogami w jednym momencie osunął się z pod nóg. Pełna planów na życie, dowiedziała się, że zdiagnozowano u niej białaczkę. I chociaż z początku była załamana, to z biegiem czasu zaczęła doceniać pozytywne aspekty życia. Z drugiej strony poznajemy Nat, jej najlepszą przyjaciółkę, której w pewnym momencie życie także zmienia bieg o sto osiemdziesiąt stopni. Te dwie dziewczyny i ich dwie z pozoru różne historie, połączone razem, stworzyły coś niesamowitego. Uroczego, słodkiego, a jednocześnie pełnego bólu i łez. Bo jak możesz korzystać z życia pełną parą, jeśli w głowie wciąż masz świadomość, że choroba nie zniknęła. A jej nawracające objawy, tym bardziej nie dają o niej zapomnieć. I jak masz się cieszyć, kiedy wszystko co do tej pory osiągnęłaś, runęło w jednej sekundzie, przez błąd, o którym dawno chciałaś zapomnieć. Autorka pokazała, że życie jest pełne niespodzianek i nie należy wszystkiego planować. Co ma nas zaskoczyć, na pewno to zrobi, a my na wiele problemów nie mamy wpływu. Musimy tylko korzystać z tego co mamy i zauważać tego pozytywy.

Miłość w obliczu śmierci 

Myślę, że nie będzie to dużym spojlerem, jeśli wspomnę, że obie bohaterki miały lekkie zawirowania miłosne. W jaki sposób autorka postanowiła je opisać? Sądzę, że to takie pierwsze prawdziwe miłości dziewczyn, które zostały ukazane prawdziwie aczkolwiek lekko przesłodzone. Chociaż nie. Nie było to ani trochę przesłodzone bo mężczyzna z taką przeszłością może zachowywać się tak, jak zachowywał się jeden z bohaterów i po krótkim zastanowieniu cofam to co napisałam. Miłości ukazane w książce, to miłości prawdziwe, piękne, szczere, ale i pełne bólu, rozczarowań. Nic nie jest idealne, o czym bohaterowie niejednokrotnie mają okazję się przekonać. Ale dlaczego taki tytuł? Myślę, że można łatwo się domyślić. Otóż, trzeba chwytać każdy dzień, każdą chwilę. A jak pani Natalia opisała ten wątek? Dobrze. Nie zaserwowała nam samych kolorowych chwil, gdzie dziewczyny zapominały o chorobie Cornelii, a ukazała nam realne życie. Pomimo prób szczęśliwej przyszłości, choroba nie dawała o sobie zapomnieć, a Nel czasami zwyczajnie nie miała już na to wszystko siły. Szczęście w nieszczęściu, że miała tak cudowną przyjaciółkę i drugą połówkę.

Moje odczucia 

Wiem, sama czuję, że pisze bez ładu i składu, ale nadal nie wiem co mogę napisać. Chciałabym żebyście widzieli, że nie jest to książka, obok której można przejść obojętnie, ale i nie jest to tytuł, który powalił mnie na kolana. Nie powiem, że nie przeżywałam choroby Nel i problemów Nat. Nie powiem, że fabuła mi się nie podobała, a bohaterowie byli nijacy. Nie powiem, że zabrakło tu jakichkolwiek uczuć. Wydaje się, że znalazłam ideał, ale jednak nie. Życie jest piękne, to wspaniała historia, ale myślę, że liczyłam na więcej scen z chorobą głównej bohaterki, że będzie to książka typowo o dziewczynie chorej na białaczkę i jej prób wydostania się z tej choroby. Tymczasem dostałam romans z nutą dramatu na tle większego dramatu. Nie powiem, że było to złe, ale po prostu nie tego oczekiwałam.

Podsumowując 

Uważam, że Życie jest piękne, to cudowna historia, która wbrew pozorom wcale nie jest ciężka. Jak na pierwszą książkę autorka wybrała bardzo ciężki temat, ale sądzę, że poradziła sobie doskonale. Jej styl wciągnął mnie od pierwszej strony i do ostatniej nie pozwał odejść. Było ciężko ze względu na problemy bohaterów, ale znacznie więcej dostaliśmy tu pozytywów, dzięki czemu koniec końców uznaje, że to bardzo przyjemna książka. Jak na debiut było naprawdę super i polecam z całego serca!

Za możliwość przeczytania dziękuję autorce. 

★★★★☆

czwartek, 14 czerwca 2018

"Przyciąganie" Elżbieta Rodzeń


Tytuł: Przyciąganie 
Autor: Elżbieta Rodzeń
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Zysk i S-ka 
Data wydania: 16 kwietnia 2018
Ilość stron: 454
Kategoria: literatura obyczajowa i romans 

Zarys fabuły 

Nadia nie ma w tej chwili swojego miejsca na ziemi. Z walizką w ręku i długami na koncie, przemierza kraj w poszukiwaniu lepszego jutra. Nic dziwnego, że gdy dostaje propozycję pracy i mieszkania, od razu się zgadza. Problemem jest tylko jej pacjent, którym ma się zajmować, i z którym ma mieszkać. Mężczyzna za wszelką cenę chce się jej pozbyć i udowadnia jej to na każdym kroku.

Czyżby drugie "Zanim się pojawiłeś" ? 

Czytając opis tej książki, od razu nasunął mi się film Zanim się pojawiłeś. Fabuła zapowiadała się niepokojąco podobna i nie ukrywam, że kupując ten tytuł, miałam lekkie obawy. Niepełnosprawny mężczyzna i opiekunka, której on wcale nie chce. Rodzice, którzy na siłę chcą ją zatrudnić gdyż pragną dobra dziecka. No i oni sami. Bohaterowie, których relacja może potoczyć się tylko w jednym kierunku. Sądzę, że wiele z was kojarzy tę zagraniczną historię i wiele z was miałoby także problem z powielającym się schematem. Ja dałam szansę polskiej autorce i jestem zachwycona. Chociaż zapowiadało się podobnie, to dostałam zupełnie coś innego. Owszem, Garret jeździł na wózku, ale był to niezwykle sprawny i samodzielny mężczyzna. Mężczyzna, o jakim marzy wiele kobiet. Dodatkowo problemy Nadii znacznie różniły się od jej "amerykańskiej wersji". Ich relacje rozwijały się również w zupełnie inny i zaskakujący sposób więc porównanie do Zanim się pojawiłeś, trzeba zakończyć na mężczyźnie na wózku i jego opiekunce.

Stereotypy mogą być mylące

Tak jak wspominałam, bardzo obawiałam się sięgnąć po ten tytuł. Nie tylko ze względu na podobieństwo do innej historii, ale przez fakt, że główny bohater jest niepełnosprawny. Nie mam pojęcia czego się spodziewałam, ale autorka zwyczajnie mnie oczarowała. Przez znaczną część książki po prostu zapominałam o tym, że Garret porusza się na wózku inwalidzkim. Naprawdę. Owszem, kiedy pojawiały się sceny gdy Nadia musiała mu pomóc i wypuklona była jego niepełnosprawność, to nie byłam zaskoczona, ale przez wiele momentów myślałam o nim jak o każdym innym sprawnym mężczyźnie. Oczywiście pani Elżbieta wykreowała Garreta w szczególny sposób. Nie tylko zwróciła uwagę na to, że ludzie potrafią jednocześnie jeździć na wózku inwalidzkim i cieszyć się z życia. Bohater został przedstawiony, jako jeden z wysportowanych mężczyzn, który nie rezygnuje ze szczęścia tylko dlatego, że jego życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Potrafi sam o siebie zadbać, a dodatkowo jest to bardzo szarmancki i uroczy chłopak. Chłopak, bo jednak nadal ma coś w sobie z młodszych lat. Potrafi docenić zalety otaczającego go świata i zadbać o kobietę, kiedy ta tego potrzebuje. Sądzę, że postać wykrowana idealnie. Mało tego, Garret to bohater, w którym sama się zadużyłam więc tym bardziej historia przypadła mi do gustu.

Bohater z przeszłością, a może trochę dramatu? 

Zaczynają mnie już nudzić książki, w których bohaterowie mierzą się z własnymi lękami i mają wiele problemów, które ciągną się za nimi latami. Owszem, niektóre z tych problemów są oryginalne i opisane w ciekawy sposób, jednak ostatnio rzadko kiedy mam okazję na takie natrafić. Przy tym tytule, okazało się, że autorka postawiła na ten bardziej banalny i schematyczny problem (chodzi mi tylko i wyłącznie o to, że dosyć powszechny w książkach), niemniej jednak uważam, że poradziła sobie z nim znakomicie. Nie tylko urozmaiciła nim całą historię, która musiała być na czymś oparta, ale i szczerze mnie w nią wciągnęła. Co prawda wiedziałam, że będzie ten problem gdzieś wykorzystany i przez to książka wydała się przewidywalna, ale było warto. Dramat jaki rozegrał się w fabule, ale i w moim sercu, bardzo mną wstrząsnął i szczerze współczułam bohaterom. Kibicowałam im od początku więc każde nieporozumienie po drodze doprowadzało mnie do szału, ale dzięki temu efekt końcowy był przeuroczy i jak najbardziej zadowalający.

Moje odczucia 

Przeogromnie się cieszę, że mam ten tytuł w swojej biblioteczce. Okazuje się, że w tym przypadku zarówno okładka jest piękna, jak i treść. Historia Garreta i Nadii wciągnęła mnie już od pierwszych stron, a obojga bohaterów polubiłam równie mocno na samym początku. Przeżywałam razem z nimi, zarówno ich wzloty jak i upadki. Wczułam się w tą historię na maksa i poczułam nie małe rozczarowanie, kiedy dotarłam do końca. Autorka otworzyła mi oczy na to, co tak naprawdę wiedziałam od zawsze, ale ciężko było mi to sobie kiedykolwiek dobitnie uświadomić . Ludzie poruszający się na wózku inwalidzkim wcale nie są mniej sprawni od innych. Mało tego, autorka pokazała, że mogą być sprawniejsi niż niejeden z nas.

Podsumowując

Moje negatywne nastawienie do polskich autorów szybko ulega zmianie. Przyciąganie to kolejna niesamowita historia, która powstała z rąk naszego rodaka, i którą nie mało się zachwyciłam. Cieszę się, że ją poznałam i już szykuję się na inne tytuły pani Elżbiety. Ten tutaj polecam wam z całego serca. Jest to niezwykle ciepła, zabawna i chwytająca za serce historia, która zostanie ze mną na długo. Jestem pewna, że nie pożałujecie!

★★★★☆

poniedziałek, 11 czerwca 2018

"Moje życie obok" Huntley Fitzpatrick


Tytuł: Moje życie obok 
Autor: Huntley Fitzpatrick 
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 27 czerwca 2016 
Ilość stron: 450
Kategoria: literatura obyczajowa i romans 

Zarys fabuły 

Sam od dziecka wmawiano, że sąsiednia rodzina Garrettów to zło wcielone i nie przystoi jej się z nimi zadawać. Mimo to, rodzina sąsiadów, tak bardzo odmiemna od jej domu, fascynuje ją od początku. Dlatego też Samantha często przesiaduje na dachu i obserwuje cały ten galimatias. Wszystko zmienia się w dniu, kiedy jeden z Garrettów, wdrapuje się na jej dach i zaczynają rozmawiać.

Czyżby szykowała się kolejna banalna historia? 

Ta książka czekała na mojej półce już ładny rok. Czekając na przesyłkę, sięgnęłam po nią, ale nie oczekiwałam zbyt wiele. Co dostałam? Myślę, że jest to kolejny romans, ale na minimalnie wyższym poziomie, niż te przeciętne. Jeżeli chodzi o fabułę, to nie powaliła ona na kolana. Chociaż muszę przyznać, że obraz rodziny Garrettów bardzo podreperował tę historię. Autorka w naturalny sposób pokazała zarówno wady, jak i zalety wielodzietnej rodziny, o których ja nawet nie miałam pojęcia. Wszystko wyszło naturalnie, a czas spędzony w ich domu, wspominam bardzo miło. Bezgraniczna miłość, walka o najbliższych, a przede wszystkim strach, co będzie dalej, jeżeli już teraz jest tak ciężko.

Kiedy miłość rodzi się tak szybko... 

Bardzo, bardzo tego nie lubię. W romansach wolę, kiedy uczucie rozwija się powoli, a my zakochujemy się w bohaterach równo z nimi samymi. Niestety w tej książce miłość Sam i jednego z sąsiadów, rozwinęła się tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy. W jednej chwili nieśmiało ze sobą rozmawiali, a już w następej nie mogli oderwać od siebie ust. A ich związek coraz szybciej wkraczał na kolejne etapy. Na okładce wspomniano, że autorka bardzo dobrze opisuje uroki pierwszej miłości. Sądzę, że to nie prawda. Bo o ile jest tam kilka takich momentów, które można pod to podpiąć, to jednak wciąż za mało, żeby uznać to za arcydzieło. Być może gdyby to wszystko rozwijało się trochę wolniej, odniosłabym inne wrażenie, ale nie będziemy tu gdybać.

Romans z dramatem w tle 

Uważam, że wprowadzenie niewielkiego (czytaj: wielkiego) dramatu do tej historii, było dobrym posunięciem. Pomału relacja Sam i Jace'a robiła się przesłodzona więc autorka sprytnie wplotła coś odświeżającego od rutyny. Z całością zagrało to świetnie bo każdy z bohaterów miał w tym swój udział. Jedni dosłownie, inni zrozumieli wiele istotnych rzeczy.

Moje odczucia 

Moje życie obok, okazało się całkiem ciekawą historią. I jak nie do końca zainteresował mnie związek głównych bohaterów, to wątek kryminalny wciągnął mnie całkowicie. I chociaż wiedziałam co się stało, kto za to odpowiada, to świadomość tego, że wszystko może ujść mu na sucho, zapierała mi dech w piersiach i nie byłam w stanie odłożyć książki, dopóki nie poznam zakończenia. Pod tym względem było naprawdę super. Reszta natomiast okazała się zwykłym romansidłem.

Podsumowując 

Zbierając wszystko w całość, wychodzi na to, że ta historia jest dobra. Bo naprawdę jest. Trochę ponad przeciętność, a wszystko dzięki dziwnym związkom, które autorka dodała do książki. Mało tego, styl i zachowania bohaterów były tak idealnie współgrane z całością, że trudno tego nie docenić. A obraz tak wspaniałej i zabawnej rodziny jak Garrettowie? O nich też trzeba wspomnieć. Jak najbardziej polecam przeczytać ten tytuł,  jednak nie spodziewajcie się nie wiadomo czego dobrego.

★★★☆☆


sobota, 9 czerwca 2018

"Replika" Lauren Oliver


Tytuł: Replika
Autor: Lauren Oliver
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Otwarte, Moondrive
Data wydania:  5 lipca 2017
Ilość stron: 448
Kategoria: litertura młodzieżowa

Zarys fabuły

Gemma od urodzenia ma problemy ze zdrowiem, przez co nabawiła się wielu kompleksów. W szkole rówieśnicy nie traktują jej jak przyjaciela i często się na niej wyżywają. Dziewczyna ma tego dosyć i kiedy nadarza się okazja, żeby wyjechać z domu, z dala od wrogich uczniów i nadopiekuńczych rodziców, korzysta. Po drodze zaczyna odkrywać tajemnice niepokojącego miejsca, jakim jest Heaven. Spotyka też Lirę i 72- dwoje uciekinierów, którzy swoją wiedza na temat Heaven, wywrócą życie Gemmy do góry nogami.

Gemma

Książka jest podzielona na dwie części, z której każda zaczyna się z drugiego krańca i ma własną okładkę. Gemmę poznajemy na kolorze niebieskim i to o niej jest ten podtytuł. Opowiedziała swoją historię z perspektywy bogatej nastolatki z nadwagą która nie czuję się dobrze w swoim otoczeniu. Nie jest akceptowana przez rówieśników, a nadopiekuńczy rodzice dają jej popalić. Nic więc dziwnego że kiedy wybucha zamieszanie wokół Heaven, a rodzice nagle zakazują jej wyjazdu z najlepszą przyjaciółką, dziewczyna ucieka. I tu zaczyna się naprawdę ciekawie. Chociaż Gemmy nie za bardzo polubiłam od pierwszych stron (bo w końcu kto lubi niepewną siebie nastolatkę, która wszystkiego się panicznie boi?)to trzeba przyznać, że jej historia mnie wciągnęła. Wątek odkrywania tajemnic tajemniczego Heaven i odkrywania samej siebie bardzo mnie zaskoczyła. Może i było o coś schematycznego i powielającego się niejednokrotnie, ale nie było nawet jednego momentu nudy. Może  to pomysł na fabułę, gdzie hodowano klony, a dziewczyna musiała wszystko odkryć, tak mi się spodobał. Bo nie czytałam niczego podobnego, a wy? W każdym bądź razie te wszystkie tajemnice okazały się niezwykle ciekawe, a dodatkowo to, że Gemma zmieniła się w trakcie trwania historii (i to na lepsze) zadziałało na plus. Co tylko mogę zarzucić? Że w najlepszym momencie akcji autorka zakończyła jej opowieść. I co najgorsze? Nie wyjaśniła tego w drugiej części!


Lira

Historię Liry poznajemy od momentu jej pobytu w Heaven, gdzie dowiadujemy się jak wszystkie repliki są traktowane i "hodowane". Trzeba przyznać, że już sam początek był niezwykle ciekawy bo autorka wprowadziła nas w ten tajemniczy świat, nie ujawniając praktycznie nic, a jednak tak wiele. Trzymała mnie w napięciu, a z każdym rozdziałem dokładała coś takiego, że ciężko było się oderwać. Dodatkowo świat Liry widzieliśmy jej oczami, czyli osoby, która nie wie zbyt wiele i nie potrafi odnaleźć się w nowym świecie. Był to ciekawy zabieg bo potwierdziło się oczywiste: Lira mimo okropnego traktowania w zakładzie, chciała do niego wrócić bo to tam czuła się bezpieczna. Czego żałuję i tutaj? Tego samego co w historii Gemmy- autorka urwała ich historię w połowie. No dobrze, może ich niekoniecznie, ale liczyłam na to, że skoro nie dobrnęła do najważniejszego w niebieskiej okładce, to wyjaśni to tu. Ale jednak nie.

Moje odczucia

Trudno mi ocenić tę książkę, tak samo jak ciężko mi napisać cokolwiek tutaj. Trzeba zaznaczyć, że pomysł na fabułę był naprawdę świetny, a jego wykonanie niczym nie odstawało. Tajemnice, intrygi i lekki romans w tle, były miłym dodatkiem. Ciężko było mi się oderwać i naprawdę nie znalazłam ani jednego momentu nudy. Bohaterka Gemma mimo mojej początkowej niechęci, zmieniła się nie do poznania i wcale nie uważałam tego za sztuczne. Obawiałam się sięgnąć po ten tytuł, głównie ze względu na dwie osobne historie, których połączenie mimo wszystko mnie nie przekonywało. Okazało się jednak, że autorka bardzo dobrze przez to przebrnęła i nawet momenty, w których akcja się powtarzała, były ciekawe bo pokazywały zupełnie inny punkt widzenia i odbiór bohaterek. Same plusy, ale co jednak mogę zarzucić książce? Oczywiście to nieszczęsne zakończenie historii Gemmy. Naprawdę byłam ciekawa, jak przebiegnie jej rozmowa z rodzicami, ale właśnie tego nie dostałam, za co wielki minus!

Podsumowując

Sądziłam, ze będzie to kolejna książka, którą ocenię jako przeciętniak, ale pisząc tą recenzję, doszłam do wniosku, że nie mogę tego zrobić. Ta historia była zdecydowanie lepsza niż przeciętna, ale niestety to zakończenie... Żałuję, naprawdę żałuję, ale nie mogę inaczej. Było super, ale jak widać jedna rzecz może tak bardzo zniszczyć nasza opinię. Niemniej jednak gorąco zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł. Możecie być bardzo zaskoczeni, tak jak ja. Naprawdę warto bo to wcale nie jest taka banalna historia i zaskoczy was nie raz!

★★★

czwartek, 7 czerwca 2018

Czas na film!

Ciche miejsce (2018)



Pięcioosobowa rodzina stara się przetrwać w świecie, w którym najmniejszy hałas może sprowadzić na nią śmiertelne niebezpieczeństwo. 
~filmweb.pl

Co mogę napisać o tym filmie? Na pewno nie spodziewałam się tak dobrego thrillera, który trzyma w napięciu przez cały czas. Już sam pomysł na fabułę był niezwykle intrygujący, a jego wykonaniu nie można nic zarzucić. Myślę, że opis z filmwebu idealnie oddaje to, o czym jest ta historia. Warto tylko dodać, że nie jest to nic banalnego, a prawdziwy dreszczowiec, w który wpleciono kilka naprawdę szokujących i niezwykle ciekawych wątków. Zastanawiacie się jak ludzie mogą tak żyć, ale zobaczcie, co producenci jeszcze wymyślili. Wydawałoby się niemożliwe w takich warunkach, a jednak się udało. Mnie zatkało i filmem do tej pory się zachwycam.

Avengers: Wojna bez granic (2018)


Potężny Thanos zbiera Kamienie Nieskończoności w celu narzucenia swojej woli wszystkim istnieniom we wszechświecie. Tylko drużyna superbohaterów znanych jako Avengers może go powstrzymać.
~filmweb.pl

Wiecie na pewno, że od niedawna jestem wielką fanką Marvela. Obejrzałam już wiele jego filmów, a  na najnowsza część już w dniu premiery musiałam wybrać się do kina. I co? Oczywiście się nie zawiodłam! Chociaż te ruszające fotele i wiatr wiecznie wiejący po uszach, bardzo mnie rozpraszały, to ten seans wspominam bardzo pozytywnie. Mimo że czasami nie ogarniałam co się dzieje bo w końcu jeszcze nie wszystkich bohaterów poznałam, to czułam,  że to coś dla mnie. Chociaż nie lubię akcji w filmach, to ta tutaj ani trochę mi nie przeszkadzała, mało tego, tylko na nią czekałam. Oczywiście też fakt, że Iron Man i Capitan Ameryka w nim grali dużo dał bo ich po prostu uwielbiam ❤️ Szkoda mi tylko, że na kolejną część muszę czekać tak długo bo ci, którzy oglądali i też są fanami, wiedzą, jakie okropne było to zakończenie!

Sam (2001)


Opóźniony umysłowo mężczyzna walczy w sądzie z opieką społeczną, która chce odebrać mu prawa rodzicielskie do siedmioletniej córki.
~filmweb.pl

Ten film oglądałam już kilkakrotnie i za każdym razem wzrusza mnie tak samo mocno. Jest on niezwykle prawdziwy i jednocześnie uroczy. Trudno jest nie współczuć głównemu bohaterowi, którego w pewnym momencie jego własne dziecko, przerasta go inteligencją. A patrzeć na jego zmagania z sądami, jest ciężko. Tym bardziej, kiedy to wszystko ma tak mocny wpływ na dziecko. Cała ta historia pokazuje jacy potrafią być ludzie: zarówno ci, którzy chcą pomóc ci bezinteresownie, jak i ci, dla których liczy się tylko zysk. Jak najbardziej polecam wam obejrzeć ten film: naprawdę warto. Przepiękna historia!


wtorek, 5 czerwca 2018

"Ostatni raz, gdy rozmawialiśmy" Fiona Sussman


Tytuł: Ostatni raz, gdy rozmawialiśmy
Autor: Fiona Sussman
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Data wydania: 15 lutego 2018
Ilość stron: 376
Kategoria: thriller/sensacja/kryminał

Zarys fabuły

Carla i Kevin to szczęśliwe małżeństwo, które po wielu latach prób poczęcia dziecka, doczekuje się pociechy. Nikt z nich nie zdaje sobie jednak sprawy, że jeden wieczór może zmienić ich życie w koszmar. Czy po tak traumatycznym wydarzeniu ich rodzina będzie w stanie się pozbierać?

Niespodziewany obrót akcji

Sięgając po ten tytuł, spodziewałam się kolejnego kryminału, w którym akcja będzie toczyła się w schematyczny sposób. Zbrodnia i poszukiwanie sprawcy przez całą książkę. Tutaj dostałam coś zgoła innego. Już od pierwszych rozdziałów dowiadujemy się kto stoi za tym okrutnym czynem, dokonanym na rodzinie Carli i Kevina. Mało tego, wiemy jaką karę ta osoba otrzymała. Jesteście zdziwieni? Ja byłam, dlatego też zastanawiałam się co takiego może wydarzyć się w kolejnych rozdziałach. Co dostałam? Bardzo dziwną relację między ofiarą, a katem. Było to takie nierealne, nie jestem w stanie wyobrazić sobie, aby pokrzywdzona, naprawdę pokrzywdzona osoba, mogła nie tylko widawać się ze sprawcą, ale i mu pomagać. Sprawiać, że jego życie w więzieniu jest lepsze. I nie jest to wielki spojler, dowiadujemy się o tym stosunkowo szybko.

Dziwności nigdy za wiele

Autorka nie tylko stworzyła nietypową relację, o jakiej wspomniałam wyżej, ale i wplotła pomiędzy rozdziałami, jak dla mnie bezsensowny wątek. W głębi, jak nazywała to pisarka, według mnie nie wnosiło do historii zupełnie nic. Na początku zapowiadało się ciekawie, jakieś legendy z przodkami czy słowa z innego języka. Niestety ciekawość zakończyła się na tym. Totalnie nic nie wniosło to do historii, sądziłam, że może to złączy się jakoś z bohaterami, ale niestety nie. Było bo było, urwało się równie szybko, co się zaczęło. Sądzę też, że autorka trochę za mało skupiała się na danym wątku. Potrafiła o czymś wspomnieć, ale bardzo szybko to kończyła. Czasami coś potem o tym wspomniała, ale równie często, mimo że czekałam, niczego nie dostałam.

Moje odczucia

Nie wiem co mogłabym jeszcze napisać o tej książce. Cokolwiek wymyślę, będzie to spojler. Już teraz wygadałam wam zdecydowanie za dużo, ale po prostu inaczej się nie da. Jeżeli chodzi o całość, to czytało się naprawdę szybko i przyjemnie. Pomimo dosyć ciężkiego tematu, przebrnęłam przez tą historię w zaledwie dwa dni. Zapewne to też zasługa ogromnej czcionki, ale i styl autorki się do tego przyczynił. W tej kwestii było zatem naprawdę dobrze. Jeżeli chodzi o fabułę to niekoniecznie mnie ona wciągnęła. Owszem, niektóre momenty zapierały dech w piersi, ale większość okazała się nudą. A bohaterowie? Dziwni razy sto. Zwłaszcza główna bohaterka, która chęcią pomocy swojemu oprawcy, wywoływała we mnie do siebie wielką niechęć. Przeczyła sama sobie, ale autorce to najwidoczniej nie przeszkadzało.

Podsumowując

Ostatni raz, gdy rozmawialiśmy, to książka, która wprowadziła do mojego życia trochę inności. Dawno już nie czytałam thrillerów więc miło było po nią sięgnąć. Dodatkowo, fakt, że historia rozwinęła się w dosyć nietypowy sposób, sprawił, że moja ocena jest wyższa. Całość niestety okazała się przeciętna, i mimo oryginalności, autorka nie potrafiła mnie przyciągnąć. Nie żałuję przeczytania, ale na pewno książka ta szybko wyleci mi z głowy.

★★★☆☆

poniedziałek, 4 czerwca 2018

"Ja chyba zwariuję!" Agata Przybyłek


Tytuł: Ja chyba zwariuję!
Autor: Agata Przybyłek
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 9 maja 2018
Ilość stron: 384
Kategoria: literatura obyczajowa i romans

Zarys fabuły

Nina to trzydziestolenia rozwódka z dwójką dzieci, która pracuje jako salowa w domu psychiatrycznym. Nie jest jej łatwo, a dodatkowo jej matka, ekstrawagancka kobieta, za wszelką cenę pragnie znaleźć jej mężczyznę. Kiedy kobieta spotyka Jacka, lekarza, który jest jej zupełnym przeciwieństwem, coś zaczyna iskrzyć. Problemem jest tylko jego matka, która za wszelką cenę nie pozwoli odebrać sobie synusia.

Najzabawniejsza komedia wszech czasów

Z takim określeniem spotkałam się między innymi, czytając recenzje tej książki. Czy jest to prawda? Sądzę, że książka jest naprawdę dobra i zabawna, jednak to 'wszech czasów' trochę tu nie pasuje. Zacznijmy od początku. Życie Niny już od pierwszych stron wydało mi się zabawne, chociaż wcale takie nie było. Autorka jednak sprytnie wykreowała postać córki Niny, Kalinki, jako bystrej i błyskotliwej jedenastolatki. Oprócz całego tego galimatiasu wywołanego matką i byłym mężem, komentarze tego dziecka doprowadzały mnie do łez. Łez śmiechu, oczywiście. Nie zazdroszczę głównej bohaterce, ale nie ukrywam, że czytało się fajnie o tych jej zawirowaniach. Pomysły jej matki czasami sprawiały, że włos się na głowie jeżył, ale było to tak zabawne samo w sobie, że nie dało się oderwać. Nie chcę tu zdradzać szczegółów, ale praktycznie sześćdziesięcioletnia kobieta, ubiegająca się skąpiej niż niejedna nastolatka i mająca bujniejsze życie seksualne (mając jednocześnie męża), była co najmniej śmieszna. A jej próby zeswatania córki, które kończyły się raczej jej pisaniem z kandydatami, rozbawiały na maksa. To samo było u Jacka. Chociaż jego życia różniło się diametralnie od życia Niny, to śmiechu było co nie miara. Nadopiekuńcza mamusia, której teksty były tak chore, że aż zabawne. Nie ma to jak kontrolować trzydziestoleniego syna we wszystkim, nie tylko w domu, ale i w pracy. A jej próba przerwania randki syna? Geniusz! Tak banalna, a jednak nadal zabawna. I chociaż nie sądzę, żebym cała ta historia była najlepszą wszech czasów, to na pewno była bardzo dobra i przezabawna.

Szpital psychiatryczny w tle

Uważam, że ten wątek także był potrzebny. Nie tylko to, że spotkali się tu bohaterowie, ale i jedna z historii, która często się tam rozgrywała. I chociaż nie widzę w niej większego sensu (oprócz tego, że jakoś się bohaterowie musieli zmówić), to całość była takim odstępem od śmiechu, otaczającego nas dookoła. Przygoda z jednym pacjentem, chociaż nie do końca przyjemna, to tylko przyciągała czytelnika. Nie wiem dlaczego, ale bardzo to przeżywałam, jednocześnie współczując Ninie. Sama nie chciałabym pracować w takim miejscu, a po podobnej sytuacji, na pewno bym się zwolniła w mgnieniu oka.

Moje odczucia

Bardzo się cieszę, że miałam okazję sięgnąć po ten tytuł. Ja chyba zwariuję, okazała się naprawdę dobrą historią. Pierwsze spotkanie z autorką uważam za udane i już nie mogę doczekać się jej kolejnych książek. Styl bardzo mi odpowiadał, a i oryginalnością autorką zabłysnęła. Całość okazała się świetna i nie tylko się pomartwiłam, ale i dużo pośmiałam.

Podsumowując

Bardzo się cieszę, że sięgnęłam po ten tytuł. Ja chyba zwariuję, to przezabawna historia, która jednocześnie uczy i bawi. Pokazuje jakie życie potrafi być przewrotne, ale i udowodnia, że na każdego czeka gdzieś szczęście. Ja bawiłam się znakomicie i was zachęcam do poznania bliżej tego tytułu. Warto!

★★★★☆

sobota, 2 czerwca 2018

"Płynąc ku przeznaczeniu" Weronika Tomala



Tytuł: Płynąc ku przeznaczeniu 
Autor: Weronika Tomala
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Dlaczemu
Data wydania: 4 kwietnia 2018
Ilość stron: 300
Kategoria: literatura obyczajowa i romans

Zarys fabuły

Dominika wraz z dwoma przyjaciółkami wybiera się na wakacje do słonecznej Hiszpanii. Dziewczyna spędza błogie chwilę, kiedy do jej życia wkracza grupka przyjaciół z Polski. Nowo poznany Dawid, wydaje się być do niej wrogo nastawiony, ale z biegiem czasu, ich dziwna relacja zaczyna przeradzać się w coś pozytywnego. Czy wyniknie z tego jakieś głębsze uczucie? I czy Dominika będzie w stanie wrócić do Polski wraz z przyjaciółkami?

Czuję się dziwnie

Czuję się dziwnie dlatego, że mam świadomość, że tą recenzję przeczyta autorka tej książki. Chcę być bardzo subiektywna, ale nie ukrywam, że nie chciałabym zrobić przykrości tak miłej osobie, jaką jest Weronika. Doszłam jednak do wniosku, że to nie o to chodzi, a sama autorka na pewno chciałaby poznać szczerą opinię więc uznałam, że mogę i ponarzekać i pochwalić. Zacznę od tego, że czytając ten tytuł, przez cały czas towarzyszyło mi dziwne uczucie. Nie potrafiłam się skupić, wiedząc, że miałam kontakt z twórczynią. Zastanawiałam się, czy wątki opisane w książce, wspomnienia z przeszłości, rzeczy, które lubi bohaterka są rzeczami lubianymi również przez Weronikę. I tak zleciała mi cała książka, trochę czytając, a trochę skupiając się na czym innym. Nie ukrywam, że to bardzo wpłynęło na mój odbiór, ale koniec końców jestem zadowolona i podziwiam za stworzenie czegoś, co trzyma się kupy i potrafi wciągnąć czytelnika.

Wątek miłosny na wakacjach

Czy banalne? Banalne, ale nie przypominam sobie, żebym to w książce czytała o czymś podobnym. Zapewne było, ale dawno i kojarzę raczej z filmów podobne historie. Co od razu rzuciło mi się w oczy i bardzo nie spodobało, to fakt, że Dominika zaledwie po kilku spotkaniach (z czego te spotkania nie były jakoś wybitnie długie i rozmowne) zorientowała się, że jest zakochana. Wybacz kochana, ale ja mając piętnaście lat w swojej amatorskiej książkę też napisałam coś takiego i teraz tu się troszeczkę pośmiałam. Dla mnie mało realne bo oni przede wszystkim pałali do siebie negatywnym uczuciem z tego co pamiętam, a ona potem tak bardzo przeżywała związane z Dawidem sprawy. Cały ich związek wydawał mi się co najmniej dziwny i lekko podbiegający pod schemat. Dziecinne zagrania bohaterów, próbujących wzbudzić zazdrość,  sceny wielkiej zaborczości, czy liczne intrygi byłej kochanki mężczyzny momentami mi się przejadały, ale w końcowym rozrachunku okazuje się, że warto było to przeczekać.

Moje odczucia

Książkę czytało się bardzo szybko, ale dla mnie niekoniecznie przyjemnie. Nie chodzi o styl autorki, bo od dawna lubię czytać jej wpisy więc dłuższa historia niczego tu nie zmieniła. Wiecie, że bardzo rzadko czytam polskie książki właśnie ze względu na słownictwo i imiona. Tu Weronika postawiła na typowo polskich bohaterów. No nie wiem, prawdopodobnie mnie nie zrozumiecie, ale zdrobnienia imion polskich i słownictwo typowe dla polskiej młodzieży, jakoś mnie odrzuciło. Dodatkowo pojawiło się za dużo pytań. Tak, do połowy praktycznie co chwila bohaterka zadawała sobie liczne, czasami bezsensowne pytania. Miałam też wrażenie, że czytam jakąś poezję. Pojawiały się takie porównania i metafory, że aż się zawstydzałam swoim potocznym językiem. Czy to było dobre posunięcie? Myślę, że Weronika chciała w swoim debiucie pokazać się z jak najlepszej strony i przez to posługiwała się tak często tym wręcz poetyckim słownictwem. Owszem, książka powinna rozpalać zmysły i pobudzać wyobraźnię, ale wszystko z umiarem.

Podsumowując

Mam nadzieję, że autorka tej książki nadal mnie lubi i nie przestaniemy wymieniać się komentarzami. Bardzo jej gratuluję i podziwiam za stworzenie jakiejkolwiek historii. To musiało wymagać nie lada poświęcenia i czasu, ale było warto. Płynąc ku przeznaczeniu, to tytuł, który warto zapamiętać. Pokazuje, jak szybko można stracić coś najistotniejszego w życiu i że warto o to dbać od początku. Zmusza do myślenia i pozostawia po swojej lekturze żal, od którego długo się nie uwolnimy. Życie jest okrutne, ale autorka pokazuje, że jest też w nim wiele pozytywnych aspektów, na które warto zwrócić uwagę.

★★★☆☆

PS. To już mój dwusetny wpis na tym blogu 💛💛💛