Strony

piątek, 28 grudnia 2018

"Srebrna zatoka" Jojo Moyes


Tytuł: Srebrna Zatoka
Autor: Jojo Moyes
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Między Słowami
Data wydania: 16 stycznia 2019
Ilość stron: 512
Gatunek: literatura obyczajowa i romans
Ocena: 9/10


Lisa nie zamierza oglądać się za siebie. Czasem lepiej nie myśleć o przeszłości. Właśnie dlatego znalazła swój azyl nad malowniczą Srebrną Zatoką, w dzikiej części australijskiego wybrzeża, gdzie można obserwować delfiny, a coroczne pojawienie się humbaków jest dla miejscowych świętem.
Mike pojawia się tam nieproszony. Przyjeżdża z wielkiego miasta i uosabia wszystko, od czego Lisa starała się uciec: nowoczesność, biznes i bezwzględną korporację.
Wraz z jego przybyciem urokliwy, spokojny świat staje się zagrożony. By go ocalić, Lisa musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ucieczka zawsze jest dobrym rozwiązaniem oraz…
Czy można pokochać kogoś, kto wydaje się naszym największym wrogiem?

~lubimyczytac.pl

W chwili wielkiego szału na film Zanim się pojawiłeś, sięgnęłam po tę historię w wersji papierowej. Ta podobała mi się o wiele bardziej niż ekranizacja, jednak już wtedy wiedziałam, że autorka ma talent, a jej książki będę poznawała z wielką przyjemnością. Nie zawiodłam się ponownie. Srebrna Zatoka skradła moje serce.

Co było głównym wątkiem, do tej pory nie jestem pewna. Jednak przyjemne było to, że autorka nie poszła w schemat, a ja sama byłam zaskoczona takim posunięciem. Opis od razu nasuwa wątek rozwijającego się uczucia pomiędzy Liz, a Mike'em, dlatego byłam w lekkim szoku, kiedy ani jedno ani drugie nie miało jakiegoś wielkiego udziału w historii. Przynajmniej z początku, kiedy to rozdziały były z wielu innych perspektyw, rzadko ich własnych. Nietypowy pomysł, nie koniecznie poczułam to, co prawdopodobnie zamierzała autorka. Srebrna Zatoka skupiała się jednak na wielu problemach, każdy na swój sposób ciekawy. Ratowanie fauny morskiej, relacje międzyludzkie i tajemnicza przeszłość. I chociaż każda z tych rzeczy na pierwszy rzut oka wydawała się banalna, to biorąc pos uwagę całość jestem jak najbardziej na tak. Nie warto rozbierać niczego na drobne elementy- skupmy się na efekcie końcowym- a ten, zdecydowanie jest pozytywny. Czułam się, jakbym była na miejscu razem z bohaterami. Jakbym brała udział w ich problemach i codziennym życiu. Ich błogi nastrój szybko mi się udzielał, a nieziemskie miejsce, które stworzyła pani Moyes jeszcze sporo pozostanie w mojej głowie. Biorąc więc pod uwagę fabułę (o której zresztą niezbyt dużo się rozpisałam), to jestem na tak. Intrygująca przeszłość Liz, wcale nie schematyczna i banalna, a wstrzastająca i chwytająca za serce. Pomoc delfinom, wielorybom i innym morskim zwierzętom- słodka, chwilami aż za bardzo, jednak urzekająca. I oczywiście uczucia, które rodziły się pomiędzy bohaterami. Jedne zbyt oczywiste, inne powolne i nowe, takie jakich niewiele ostatnio. Nie jest to książka o nastolatkach i ich pierwszej miłości, a o dwojgu dorosłych ludzi i równie poważnego uczucia, które stopniowo się rodzi.

Bohaterów w tej historii mieliśmy wielu, jednak każdy z nich był wyrazisty i poświęcono mu tyle samo uwagi. Prawie każdy wynosił coś istotnego do całości, a z pewną grupką mocno się zżyłam. Polubiłam ich od samego początku, mimo że znałam praktycznie zakończenie i niektóre sceny mogłam sama pisać. Mimo to nie mogę o nikim napisać złego słowa. Jedna jedyna osoba działała mi na nerwy, jej nie chcę brać nawet pod uwagę. Reszta natomiast skradła moje serce i kibicowałam im w każdej sprawie. A obserwowanie ich przy wykonywaniu codziennych czynności przynosiło mi swego rodzaju ulgę. Zupełnie odrywałam się od realnego świata i pomimo ciężkich czasami tematów, odpoczywałam. Dawno nie czułam takiego spokoju ducha (jakkolwiek to zabrzmiało) przy czytaniu książki. Nie tylko autorka przeniosła mnie do cudownego miejsca, ale i sprawiła, że na długo tam pozostanę.


Mam wrażenie, że trochę się już powtarzam jednak chciałabym zwrócić uwagę na to, jakie pozytywne wrażenie wywarła na mnie ta pozycja. Pomimo banalnych wątków bardzo mi się spodobała. Ich wykonanie bowiem większość rekompensowało. Nie ma tu zbyt wielu rzeczy, do których mogłabym się przyczepić. Owszem, jeden z bohaterów mnie irytował, ale to się zdarza. Zresztą taka była jego rola. Owszem, było przewidywalnie, ale niektóre zwroty akcji mocno zaskakiwały. I w końcu to zakończenie... Tu mogłabym napisać wiele niekonieczne dobrego, ale wiecie już, że nie przepadam za skrajnie słodkimi happy endami. No cóż... Bywa. Ważne, że całość wyszła naprawdę dobrze i urok tego miejsca na długo pozostanie mi w pamięci.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu:

piątek, 21 grudnia 2018

"Skazany na zło" Adrian Bednarek


Tytuł: Skazany na zło
Autor: Adrian Bednarek
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 3 października 2018
Ilość stron: 328
Gatunek: thriller/kryminał
Ocena: 9/10


Dom na kredyt, skromna firma i kochająca żona – oto życie niespełna trzydziestoletniego Wiktora Hauke. Ale pewnego dnia wszystko, co uznawał za najważniejsze, zostanie przekreślone, a to za sprawą jednego, niewybaczalnego błędu...
Przez jedną nieprzemyślaną decyzję Wiktor stał się niewolnikiem spełniającym czyjeś wynaturzone zachcianki. Aktorem wbrew woli osadzonym w roli przez wyjątkowo sadystycznego, bezwzględnego, zwyrodniałego reżysera.
Czy będzie potrafił stawić opór swojemu oprawcy? Co będzie w stanie poświęcić, by zawalczyć o to, na czym zależy mu najbardziej? A może wynik tej okrutnej gry jest z góry przesądzony?

~lubimyczytac.pl

Opis tej książki zaintrygował mnie już od pierwszej chwili. Zapowiadał mroczną i tajemniczą historię, obok której ciężko przejść obojętnie. Na szczęście środek był równie ciekawy co opis i okładka, a ja sama się nie zawiodłam. Zostałam zaproszona przez autora do świata, który stworzył z niezwykłą inteligencją. Nie da się tego nie zauważyć i tym bardziej temu zaprzeczyć. Wymyślenie niebanalnej fabuły samo w sobie jest nie lada wyzwaniem, a już umiejscowienie w niej niezwykle przebiegłego i mądrego bohatera zwiastuje tylko sukces.
Wiktor po śmierci kochanki zostaje uwikłany w szereg zdarzeń, na które z pewnością nie był przygotowany. Od samego początku wiedział, że owa śmierć była dziwna i nic jej nie zapowiadało więc kiedy po pewnym czasie otrzymuje tajemniczy prezent, wie już, że to nie wróży niczego dobrego. W taki sposób zostaje Aktorem, dla którego Reżyser ma niezwykły plan. Samo to było już nad wyraz ciekawe, a wykonanie nie pozostawia żadnych wątpliwości. To było mocne. Po prostu dobre. Jak w każdej książce mam tu coś do zarzucenia, ale w gruncie rzeczy to same błahostki. Brakowało mi przede wszystkim dłuższej znajomości z Reżyserem. To co otrzymałam zwyczajnie mi nie wystarczyło. Chociaż pod względem fabuły było rewelacyjnie, to czuję duży niedosyt. Liczyłam na więcej szantażu, więcej dramatycznych scen. Otrzymałam je, ale z innej perspektywy. I mimo że i to było genialne i niezwykle przemyślane, to nadal czegoś mi zabrakło.

Wiktor jako główny bohater nie przypadł mi do gustu. Być może jest to spowodowane jego tokiem myślowym, gdzie myśli inaczej, a zachowuje się zupełnie odwrotnie. Z początku zwykły mężczyzna, po czasie zmienia się w istnego potwora. Dosłownie, co się z nim działo... Momentami byłam przerażona co za pomysły rodziły się w jego głowie, a które potem widziały światło dzienne. Wiem, że w tej książce było to wymagane i na tym się ona opierała, jednak tak drastyczna zmiana aż raziła w oczy. Mnie po prostu chyba takie brutalne postacie nie przypadają do gustu i tyle w temacie. Do fabuły jednak Wiktor pasował idealnie.
Drugą niezwykle istotną postacią był sam Reżyser, którego można ocenić nie inaczej jak niezwykle inteligentną osobę. Podziwiam, naprawdę podziwiam w jaki sposób on myślał. To jak dosłownie wszystko miał przemyślane, to jak na każdą ewentualność był przygotowany. Coś niesamowitego. Wiem, że to właśnie dzięki temu cała ta historia tak bardzo przypadła mi do gustu. I chociaż niektóre sceny mnie obrzydzały, to końcowy efekt był niesamowity. Czapki z głów.


Pierwsze spotkanie z autorem uważam za niezwykle udane. Widać, że pan Bednarek ma wyobraźnię i umie z niej dobrze korzystać. Stworzenie takiej historii musi być bardzo trudne i wymagać wiele skupienia. Jednak to co czytelnik otrzymał wynagradza zapewne wszystkie wcześniejsze trudy. Naprawdę to było świetne. Przemyślane pod każdym względem (oprócz jednego istotnego, ale nie będę się o tym rozpisywała i niczego nie zdradzę), ciekawe, pełne emocji. Z pewnością poznam inne tytuły autora. Zasługuje na to.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

poniedziałek, 17 grudnia 2018

"Kropla nadziei" Katarzyna Michalak


Tytuł: Kropla nadziei
Autor: Katarzyna Michalak
Tom/seria: Seria mazurska (tom 3)
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 18 czerwca 2018
Ilość stron: 320
Gatunek: literatura współczesna
Ocena: 8/10

Tragiczne wydarzenia ostatnich tygodni sprawiły, że świat Mateusza, Siergieja i Nataniela legł w gruzach, a w ich sercach zapanowała rozpacz. Senna, urocza mazurska wioska, stała się świadkiem najtrudniejszych chwil w ich życiu. Czy Siergiej będzie w stanie pogodzić się z odejściem tej, której zaufanie i miłość z tak wielkim trudem odzyskał? Czy Mateusz na nowo odnajdzie sens istnienia? A Nataniel? Czy i dla niego wreszcie wzejdzie słońce?
~lubimyczytac.pl

Od dawna już miałam ochotę na twórczość tej autorki. Wiele naczytałam się zachwytów pod jej adresem i w końcu się skusiłam. Nie żałuję, inne jej książki już czekają w kolejce, jednak to Kropla nadziei jako pierwsza trafiła pod ostrzał. Szkoda tylko, że za późno zorientowałam się iż tą przygodę czytelniczą zaczynam od trzeciego i tomu.

Mimo iż zaczęłam właśnie od tej części to nie żałuję. Widziałam oczywiście jak wiele mnie ominęło, ile przygód już miało miejsce, ale wszystko to utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że chciałabym poznać poprzednie losy bohaterów. Skupmy się jednak na fabule Kropli nadziei, którą miałam okazję przeczytać. Trudno będzie cokolwiek napisać, nie zdradzając szczegółów, nie spojlerując. Ujmę więc to szczególikowo i konkretnie. Fabuła była ciekawa i z pewnością była dopełnieniem trylogii. To po prostu się czuło. Mieliśmy możliwość spędzić czas w małym miasteczku, wsi, ale o niej w tej części zbyt wiele nie było. Autorka skupiła się bardziej na relacjach międzyludzkich i odbudowie swoich uczuć, samego siebie po ciężkich przeżyciach, które spadły na bohaterów. Zrozumienie pewnych kwestii nie zawsze jest łatwe i przyjemne, co pani Michalak szczególnie nam pokazała. Również zwrócono uwagę na to, że życie podkładka człowiekowi kłody pod nogi w najmniej oczekiwanym momencie, ale dobro zawsze zwycięży. I chociaż przez zakończenie słodkość wysypywała mi się uszami, to całość oceniam bardzo dobrze pod względem fabuły. Tak jak wspominałam, jestem ciekawa akcji z poprzednich części, które swoją drogą na święta zamierzam sobie samej podarować.

Głównym bohaterem był Nataniel, mężczyzna srogo potraktowany przez los. Ciężko było mi się z nim zżyć, gdyż w tej części poznałam go jako zrozpaczonego i zimnego, pustego człowieka. Złamanego przez ogrom cierpienia. Dlatego też moja ocena jego postaci w żaden sposób nie byłaby subiektywna więc powstrzymam się od szczegółowych opinii na temat każdego z bohaterów. Oczywiście do każdego dołączone zostaną już jakieś uczucia, ale chyba dopiero po przeczytaniu całości będę w stanie dodać coś więcej. Na chwilę obecną mogę tylko dodać, że każda postać była wyrazista i wnosiła coś do książki. Jednych polubiłam bardziej, innych mniej. Jako całość jednak, okazali się być zgraną i porządnie wykreowaną grupą, której obecność była po prostu obowiązkowa. Każdego z nich, co pokazuje, że autorka przemyślała i dopięła wszystko na ostatni guzik.


Nie ukrywam, że z początku ciężko było mi wkręcić się w ten tytuł. Nieznajomość postaci i ich sytuacji bardzo utrudniała mi czytanie, ale dałam radę. Mało tego, uznałam, że muszę poznać wcześniejsze części. Spodobało mi się pióro autorki i jej przyjemny styl. Lekkość w pisaniu się wyczuwa, a ja sama mam wrażenie, że pani Michalak ma jeszcze sporo do zaoferowania czytelnikowi i liczę, że odnajdę to w dwóch wcześniejszych tomach.

Kropla nadziei okazała się przyjemną i lekką w czytaniu lekturą, z wieloma prawdziwymi i bolesnymi sytuacjami. Złamano mi serce, nie raz czułam, że nie wytrzymam z bezsilności. Emocji zdecydowanie nie brakowało. Żałuję, że tak szybko przeczytałam, ale pocieszam się, że w moim przypadku to jeszcze nie koniec.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.

czwartek, 13 grudnia 2018

"W szponach mrozu" Richelle Mead


Tytuł: W szponach mrozu
Autor: Richelle Mead
Tom/seria: Akademia wampirów (tom 2)
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 16 czerwca 2010
Ilość stron: 328
Gatunek: fantasy
Ocena: 8/10

Zuchwały atak strzyg na szanowaną rodzinę morojów wstrząsnął uczniami Akademii. Nadchodzi przerwa świąteczna i by zapomnieć o tragedii, wszyscy wyruszają do luksusowego kurortu narciarskiego. Rose jednak trudno myśleć o wakacjach. Do grona nauczycieli dołączyła legendarna strażniczka… jej matka. Na domiar złego Dymitr interesuje się inną kobietą, Mason nie ukrywa, że z chęcią zamieniłby przyjaźń na coś więcej, a tajemniczy i arogancki nieznajomy wpada na dziewczynę częściej, niżby sobie życzyła. 
Pośród sennych zimowych krajobrazów kryje się jednak niebezpieczeństwo. Czy Rose zdoła w porę je dostrzec? 
~lubimyczytac.pl


Kto nie lubi wracać po latach do swoich ulubionych serii? Ja uwielbiam! Tyle szczegółów odkrywam na nowo i wcale nie przeszkadza mi, kak wiele pamiętam. Bo to co zostało w mojej pamięci to same pozytywne wrażenia i coraz bardziej nie mogę doczekać się końcowych części.

Dzisiaj na krótko bo cóż można napisać o kontynuacji, żeby nie zaspojlerować? Najważniejsze to wiedzieć, jak świetna i rozbudowana jest fabuła. Może się wydawać, że z natłoku informacji będzie bolała głowa, ale nic bardziej mylnego! Autorka perfekcyjnie przeszła do następnej części, płynnie łącząc wydarzenia i postaci. Było ciekawie i nawet raz nie powiało nudą. Na każdym kroku coś się działo, a jednak było to z umiarem, tak że czytelnik nie był w stanie się oderwać. Nawet by nie chciał! Szybka akcja, ciekawe stworzenia i miłość... Ale nie dajcie się zwieść- próżno szukać tam banalnego trójkątu miłosnego. Zdecydowanie nie zaznacie schematyczności, czy przewidywalności. Mało tego, ta część złamie wam serce i ciężko będzie się pozbierać.

Rose, jako główna bohaterka nadal nie należy do moich ulubionych ze względu na jej poręczy charakter, ale w tej części zaczęła już do mnie bardziej przemawiać. Czułam się świetnie mogąc przebywać razem z nią i resztą bohaterów w tym magicznym świecie i nawet nie odczułam lekkiej nieprzychylności do jej osoby. Polubiłam za to każdego pozostałego, i to o wiele bardziej niż sama bym się o to podejrzewała. Każdy na swój sposób był zabawny, charyzmatyczny i wszyscy po kolei skradali moje serce. Dawno tak dobrze nie czułam się pośród fikcyjnych postaci.


Po raz kolejny autorka sprawiła, że nie mogłam się oderwać i po raz kolejny przeczytałam część w jeden dzień. Żałuję bo teraz muszę czekać (z reguły nie czytam serii od razu po sobie), ale wiem, że warto. Styl utrzymany na wysokim poziomie, dzięki czemu zwłaszcza młodszy czytelnik czuje się znakomicie. Akcja o szybkim tempie i co najważniejsze: oryginalność!

W szponach mrozu okazała się świetną kontynuacją, którą z zaangażowaniem się wciągnęłam. Pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, humoru i oryginalności. Warto po nią sięgnąć, jest idealna na zimowe wieczory.

niedziela, 9 grudnia 2018

"Normalni inaczej" Tammy Robinson


Tytuł: Normalni inaczej
Autor: Tammy Robinson
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: IUVI
Data wydania: 20 czerwca 2018
Ilość stron: 336
Gatunek: literatura młodzieżowa
Ocena: 9/10

Życie Maddy jest do bólu uporządkowane i przewidywalne. Musi takie być, aby jej autystyczna siostra mogła w miarę normalnie funkcjonować. Jako pełnoetatowa opiekunka Bee Maddy nie ma czasu na komplikacje takie jak przyjaciele, nie mówiąc już o chłopaku. Więc kiedy poznaje Alberta, ostatnią rzeczą, o jakiej myśli, jest zakochiwanie się. Jednak nawet Maddy nie nad wszystkim ma kontrolę. Albert pogodził się, że zawsze był i będzie wielkim rozczarowaniem swojego ojca, i marzy tylko o tym, by wyrwać się z domu. Kiedy poznaje Maddy, dowiaduje się, jak to jest być częścią kochającej się rodziny i jak ogromne ofiary ludzie potrafią ponieść dla tych, których kochają. Ale czy Maddy i Albert są gotowi ponieść takie ofiary dla siebie?
~lubimyczytac.pl

Ten tytuł zaciekawił mnie już w zapowiedziach. Cudowna okładka i opis, chociaż dosyć często spotykany, to ciekawy. Okazało się, że ta książka złamała mi serce... i już go nie posklejała.

Maddy i Albert to dwie z pozoru zupełnie inne osobowości. Kiedy jednak poznaje się ich lepiej, można zauważyć jak wiele ich łączy. Oboje już poważnie doświadczeni przez los. Ona została sama z matką i chorą na autyzm siostrą, ledwie wiążą koniec z końcem. W och domu jest jednak pełno miłości, chociaż nie zawsze jest różowo. U niego natomiast panuje chłodna atmosfera, a rozczarowanie wisi w powietrzu. Ojciec, któremu Albert stale stara się zaimponować ma dobre poważanie tylko o sobie i nie szanuje nikogo. Dlatego też chłopak za wszelką cenę chce wydostać się z toksycznego domu. W tym celu pracuje w stadninie, gdzie poznaje Maddy, kiedy ta przyprowadza siostrę na jazdy. Brzmi banalnie i w gruncie rzeczy większość książki taka właśnie jest. Słodkość momentami wylewała mi się uszami, ale zdarzały się sceny, które sprowadzały mnie do brutalnej rzeczywistości bohaterów. Muszę jednak przyznać, że bawiłam się naprawdę dobrze i z przyjemnością obserwowałam rozwój uczucia pomiędzy bohaterami. Wiele zabawnych scen, wcale nie takich schematycznych, było tutaj wielkim plusem po myśli, że historia ta okaże się kolejnym przewidywalnym romansem z dramatem w tle. Działo się całkiem sporo, ale to dopiero na koniec moje serce doszczętnie złamało się na pół, a potem je dodatkowo podeptano i wrzucono do kosza. Nadal nie mogę się pozbierać. Prawda jest taka, że myśl, że mnie i moją ukochaną osobę mogłoby spotkać coś podobnego rozdziera mi to złamane już serce jeszcze mocniej. Najgorsze w tym wszystkim było to, że autorka w tak naturalny sposób pokazała to, jak w jednej chwili może zmienić się całe nasze życie.

Główną bohaterką była Maddy, którą polubiłam chociaż nie od pierwszych stron. Na początku miałam wrażenie, że autorka na siłę próbuje wykreować ją na zadziorną dziewczynę, co niekoniecznie do niej pasowało. Niemniej jednak z każdym kolejnym rozdziałem zaczynałam lubić ją coraz bardziej. Ukazano nam jej dobre serce, które boi się opuszczenia rodziny i tego, co tak dobrze znane. A próbował pomóc jej w tym Albert, chłopak, który za wszelką cenę chce wydostać się z domu. Była to postać nadzwyczaj urocza. Nie jest to typ mężczyzny, który wie czego oczekuje od życia, ale chce się o tym przekonać. Ma dobre serce i zabawne pomysły, nie odpuszcza kiedy czegoś pragnie. To pokochałam w nim  i naprawdę okropnie mocno przeżyłam to co autorka dla niego wymyśliła.
Postać, o której muszę też tu wspomnieć to ojciec Alberta, mężczyzna, którego po prostu szczerze nienawidzę. Od samego początku autorka kreowała go na gbura i wszystko co najgorsze, na faceta, który szanuje tylko siebie i szuka pretekstu do kłótni na każdym kroku. Jego słowa i czyny doprowadzały mnie ci furii, ale to jego zachowanie na samym końcu po prostu odebrało mi mowę. Z wściekłości, ale przede wszystkim ze smutku. Najbardziej zabolało mnie to, że przez jednego człowieka, może stać się taka okropna rzecz, która nigdy nie będzie mogła już zostać naprawiona.


Książkę czytało mi się bardzo szybko, pochłonęłam ją w zaledwie jeden dzień. Od samego początku słownictwo i lekki styl autorki przypadły mi do gustu, przez co lektura była jeszcze lepszą zabawą, której towarzyszyło mnóstwo emocji. Dawno tak bardzo nie płakałam, nie tylko z bezsilności. Brak mi słów, jak wielkie wrażenie zrobił na mnie ten tytuł.

Normalni inaczej po początkowych obawach nie okazała się jednak nudną i przewidywalną historią. Okazała się za to piękna, szczerą, prawdziwą i ogromnie bolesną książką, która złamała mi serce i nie pozwoliła pozbierać go jeszcze wiele dni po przeczytaniu. Chociaż wciąż czuję smutek po lekturze, to jestem szczęśliwa, że mogłam poznać historię Maddy i Alberta.

czwartek, 6 grudnia 2018

"Tylko jeden wieczór" Krystyna Mirek


Tytuł: Tylko jeden wieczór
Autor: Krystyna Mirek
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Edipresse
Data wydania: 14 listopada 2018
Ilość stron: 312
Gatunek: literatura obyczajowa i romans
Ocena: 10/10


Znana aktorka Amelia Błysk zbudowała życie doskonałe. Podziwiają ją tysiące kobiet. Ma wszystko. Urodę, sławę, przepiękne złote włosy, kochającego męża, dom i wspaniałe dzieci. W Internecie cieszy się ogromną popularnością. Zbudowała takie życie od zera. Wyszła z dna, by wspiąć się na sam szczyt.

Święta to dla niej piękny i ważny rodzinny czas, opowiada o tym w każdym wywiadzie. W tym roku wyjątkowo będzie mieć na kolacji wigilijnej nieplanowanych gości. Z powodu nagłej śmierci siostry musi przyjąć szwagra i jego córeczkę.

To tylko jeden wieczór – powtarza sobie. – Jakże prosta sprawa.
Ale to nieprawda. Amelia ma bowiem tylko jedną, ale za to wielką tajemnicę. W zwykłe dni łatwo ją ukrywa, nikt się nie domyśla, ale w święta może się to okazać nie lada wyzwaniem. 
Czy życie zbudowane na kłamstwie może się udać? Jaką cenę płaci się za doskonały wizerunek? Czy warto jeszcze żyć naprawdę? A może lepiej tylko w sieci? Tam wszystko jest łatwiejsze.
Czy Amelia odważy się zaryzykować wszystko, w imię czegoś tak ulotnego jak miłość? 

~lubimyczytac.pl


Z tego co pamiętam, do tej pory miałam tylko raz okazję przeczytać książkę Pani Mirek. Zbierałam się często, ale nigdy nie było mi po drodze. Kiedy tylko pojawiła się okazja zrecenzować Tylko jeden wieczór nie wahałam się ani trochę. Zachwyty czytelniczek nad stylem autorki udzieliły się i mnie. Mało tego, śmiało mogę teraz napisać, że panią Mirek zaliczam obecnie do najlepszych pisarek w naszym kraju.

Moja pierwsza świąteczna historia przeczytana w tym roku i od razu strzał w dziesiątkę. Popularna aktora Sylwia, znana ludziom jako Amelia Diamond, wbrew opinii publicznej nie prowadzi wzorowego życia rodzinnego. Nie piecze pierniczków z dziećmi, nie ma z nimi nawet dobrego kontaktu. Wszystko co wychodzinw medialny świat, jest dziełem wyspecjalizowanych montażystów i chwilowej współpracy z bliskimi. Nic dziwnego, że w momencie, kiedy w domu Sylwi pojawić ma się córka jej siostry, dla niej samej praktycznie obce dziecko, wszyscy są przerażeni, że prawda wyjdzie na jaw, a pozytywna opinia o autorce szybko może ulec zmianie. Sylwia nie ma jednak innego wyjścia, przez własne nieprzemyślane zachowanie musi przyjąć gościa do siebie. I tak zaczyna się cała historia. Muszę przyznać, że wątek aktorki, która za wszelką cenę stara się zachować dobre imię bardzo przypadł mi do gustu. Jej historia daje wiele do myślenia, jednocześnie cały czas trzymając czytelnika w napięciu. Kiedy i czy w ogóle jej sekret wyjdzie na jaw, jakie będą tego konsekwencje. Dodatkowo autorka wplotła dwa niezwykle interesujące wątki w tej historii, które sprawiały tylko, że całość nie tylko była ciekawie rozbudowana, ale po prostu naprawdę interesująca.
Drugim ważnym elementem fabuły była historia pani Zosi, sprzątającej w biurze pełnym gwiazd. Sama nie wiem, który wątek zaciekawił mnie bardziej. Otrzymaliśmy tutaj niezwykle wiele ciepła, ale takiego szczerego i naturalnego. Obraz kochającej się rodziny, która jak każda inna ma wiele wad i problemów, ale docenia to co na świecie najważniejsze, nawet jeżeli nie zauważyła tego w odpowiedniej porze. Próba rozwiązania problemu w rodzinie pani Zosi była po prostu przeurocza. Pomimu wielu trudności po drodze i nieciekawych znajomości. Najlepsze jednak było to, że autorka nie wylała czytelnikowi na końcu wiaderka słodyczy na głowę. Zakończyła wszystko rozważnie i życiowo, nie zważając na magiczny klimat świąt.

Mam wrażenie, że rozpisałam się nietypowo dla mnie długo o fabule, a mimo to niczego sensownego i konkretnego w niej nie zawarłam. Tak bywa, zwłaszcza kiedy książka robi na tobie tak pozytywne wrażenie. W tym przypadku przespanie się z recenzją niewiele pomogło i z rana nadal nie jestem w stanie zebrać odpowiednich słów, aby podkreślić przesłanie i wspaniałość tej książki.

Sylwia jako główna bohaterka z początku kompletnie nie przypadła mi do gustu. Aktorka wcale nie z długim stażem, której ewidentnie sława i pieniądze uderzyły do głowy. Czułam momentami, że nie mam do czynienia z człowiekiem, a robotem pozbawionym wszelakich uczuć. Obserwowałam jak kobieta traktuje dzieci, męża i wszystkich do okoła i nie podobało mi się to. Pusta i zimna, z czasem jednak zaczęłam dostrzegać w niej okruchy człowieczeństwa. Było lepiej chociaż nigdy nie lubię osób, które boją się powiedzieć prawdy i żyją nadal w ten sam sposób. Sposób, który tak naprawdę wcale im się nie podoba.
Pani Zosia za to została ukazana jako zupełne przeciwieństwo aktorki. Ciepła starsza pani, dla której rodzina jest najważniejsza. Nie dało się nie pokochać tej kobiety. Była taka prawdziwa. Nawet słodkości w jej wykonaniu były prawdziwe. Nie czuło się, że jest to na pokaz, czy autorka chce na siłę zbudować cudowną relację pomiędzy dwojgiem starszych ludzi.
Tak naprawdę uważam, że każdy z bohaterów był wykreowany w idealny sposób, w taki, jak wyglądać powinna osoba w tym otoczeniu. Nie potrafię znaleźć żadnej wady.


Znowu długo i bez ładu i składu. Znowu: tak bywa. Nie da się ukryć, że ta książka zrobiła na mnie niewiarygodne wrażenie. Szczera do bólu, prawdziwa. Takie historie cenię sobie najbardziej, a ta wyszła przecież spod pióra doświadczonej pisarki, która zdecydowanie wie co robi. Nie jestem w stanie znaleźć jakiejkolwiek wady. Podobało mi się dosłownie wszystko. Przez fabułę do bohaterów. Tak wiele oczywistych, a często zapomnianych przesłań. Show-biznes i jego realia. Nikt tak naprawdę nie twoim przyjacielem. Spadając na dno nikt nie poda ci ręki. Wierni fani potrafią w sekundę zmienić swoje uczucia.

Tylko jeden wieczór odebrał mi mowę. Chciałam ochłonąć po przeczytaniu, ale niczego to nie zmieniło. Nadal nie potrafię napisać niczego sensownego i boję się, że nie uchwyciłam cudowności tej książki. Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego i zapadającego w pamięć. Jestem pewna, że za rok wrócę do tej historii, a teraz będę każdemu gorąco polecać.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Edipresse Książki.

wtorek, 4 grudnia 2018

"Lucyfer" Jennifer L. Armentrout


Tytuł: Lucyfer
Autor: Jennifer L. Armentrout
Tom/seria: de Vincent (tom 1)
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 17 października 2018
Ilość stron: 460
Gatunek: literatura obyczajowa i romans
Ocena: 8/10

Julia Hughes przez całe życie postępuje ostrożnie. Wszystko się zmienia, gdy otrzymuje bolesną lekcję. Postanawia porzucić swoje dotychczasowe życie. W barze poznaje bardzo przystojnego Taylora.
Niesamowicie bogatych braci de Vincent łączy mroczna reputacja. Zatrudniają Julię, aby opiekowała się ich siostrą, która wróciła do domu po tajemniczym zniknięciu przed laty. Opiekunkę rozpraszają w pracy czyhające w rezydencji niebezpieczeństwo, a także seksowny Lucian.
Praprababka de Vincentów twierdziła niegdyś, iż mężczyźni z ich rodu mogą zakochać się tylko raz w życiu. Najwyraźniej nadeszła kolej Luciana. Nowo poznana kobieta nie powinna jednak dowiedzieć się o niektórych sekretach rodziny.
Tymczasem w posiadłości dochodzi do tajemniczej śmierci ojca braci. Czy Julii i de Vincentom uda się rozwiązać zagadkę?
~lubimyczytac.pl

Kiedy książka ta cieszyła się dużą popularnością w sieci, ja nie miałam na nią ochoty. Sądziłam, że to kolejna historia, jakich wiele już na książkowym rynku i nic szczególnego nie czeka mnie po jej przeczytaniu. Aż do chwili, kiedy zaczęłam ją czytać, czułam, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Jednak rzeczywistość okazała się inna. Po raz kolejny muszę przyznać, że nie ocenia się książki po okładce.

Rodzina de Vincentów jest popularna i nieprzyzwoicie bogata. Nie wiadomo skąd wzięło się to drugie, ale nieprzychylną reputacją zdecydowanie mogą się pochwalić. Zna ich również Julia, dziewczyna, która zostaje zatrudniona do opieki nad siostrą Vincentów. Mimo to nie rozpoznaje Lucyfera, kiedy ten przyjeżdża, aby sprawdzić jej umiejętności. Kiedy kobieta pojawia się w nowej pracy czeka na nią mężczyzna, z którym już całkiem sporo ją łączy. Brzmi banalnie, nieprawdaż? Okazuje się jednak, że w tak schematyczną historię autorka postanowiła wpleść wątek kryminalny, który mnie osobiście mocno zaciekawił. Zaciekawił dlatego, że przez cały czas czytania skupiałam się na czymś innym, żeby na koniec zostać zaskoczoną nagłym obrotem spraw. Chociaż czułam, że coś się wydarzy, wszystko na to wskazywało, to pani Armentrout skutecznie odwracała moją uwagę od istotnych wątków. Dlatego pod koniec doznałam objawienia: przecież w tej książce mowa jest o wielu rzeczach! I myślę, że było to dobre posunięcie. Poświęcenie większej uwagi związkowi Lucyfera i Julii było dobre. W międzyczasie wciąż podsuwano nam przeróżne znaki do rozwiązania zagadki, ale to na ich uczuciu trzeba było się skupić. Dzięki temu małemu zapomnieniu zakończenie było istną wisienką na torcie fabuły.

Jeżeli chodzi o bohaterów, to zdecydowanie muszę zacząć tu od Lucyfera, często nazywanego w książkę Lucianem. Była to postać jaką uwielbiam. Przystojny, pewny siebie mężczyzna, który zawsze wie co powiedzieć, aby jednocześnie zawstydzić kobietę i ją rozśmieszyć. Nie boi się poruszyć sprośnych tematów przy obcych, a kiedy czegoś chce, po prostu to dostaje. Zakochałam się w jego teorytycznie obojętnej na wszystko postawie i słownictwu, które sprawia, że trzeba zakryć oczy, rumieniąc się za główną bohaterkę z uśmiechem na ustach. Uwielbiam takie sytuacje więc tego pana najchętniej bym schrupała. Bo pod całą tą fasadą cudowności i mroczności potrafił być również niezwykle czuły i opiekuńczy. A co najlepsze, tego drugiego było mniej. Bo kto z nas nie woli bad boy'ów?
Julia, jako druga główna postać, również przypadła mi do gustu. Co najbardziej mnie w niej urzekło to fakt, że nie poddała się Lucyferowi, a wręcz mocno mu dogadywała. Błyskotliwe odpowiadała i i nie pozwalała sobą pomiatać. Oczywiście do czasu, bo któżby nie oparł się takiemu mężczyźnie, jakim był Lucyfer? Mimo to ten moment był naturalny i nie czułam się jakbym czytała beznadziejny erotyk, a to było najważniejsze.


Miałam już kiedyś okazję przeczytać historię napisaną przez panią Armentrout i ciężko było mi się w nią wtedy wciągnąć. Tym razem było jednak inaczej i już od pierwszych stron poczułam klimat wielkiego domu rodziny Vincentów. Jednocześnie już pierwsza scenka, chociaż niekoniecznie pozytywna, sprawiła iż wiedziałam, że bedzie to książka z charakterkiem. Tak też było, każdy z bohaterów był wykreowany na pewnego siebie i wiedzącego, czego oczekuje od życia. Dlatego pojawienie się z pozoru delikatnej Julii w tym miejscu było takie zabawne i ciekawe. Na szczęście okazało się, że nie otrzymaliśmy kolejnego łzawego erotyku, chociaż pewnych scen było jak dla mnie o wiele za dużo. Mimo wszystko całość wypadła bardzo dobrze i z pewnością miło będę wspominała ten tytuł.

Lucyfer okazał się bardzo interesującą lekturą. Z pewnym siebie, przystojnym mężczyzną o ciekawym sposobie wypowiadania się, który przyprawia o rumieńce na twarzy. Z miłosną historią, która wbrew pozorom nie jest schematyczna. I z tajemnicami, mnóstwem tajemnic, które od lat nie wyszły na światło dzienne. Dodajcie do tego świetny styl autorki, a otrzymacie książkę praktycznie idealną.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia.