Strony

piątek, 30 grudnia 2016

#43 "Oddychaj mną" Abbi Glines

Cześć!
Ostatnio napisałam, że tak się rozleniwiłam, że nie mam ochoty nawet na czytanie książek i nie wiem kiedy pojawi się następna recenzja. Okazało się, że wczoraj nie miałam kompletnie nic do zrobienia i jednak zaczęłam coś czytać. Zanim się zorientowałam już skończyłam tą historię więc jednak post pojawił się w normalnym czasie. Tak jak zapowiedziałam zabieram się za romanse także zapraszam.


Miłość w świecie rocka!
Sadie zatrudnia się jako pomoc domowa w willi rockmana Jaxa na prywatnej wyspie. Nie jest jej w życiu łatwo. Pewnego dnia uświadamia sobie, jak niezwykła będzie jej codzienność u boku gwiazdy. Postanawia zawalczyć o siebie. Jax jednak wie, że miłość w świecie rocka nie ma szans na przetrwanie.
Co zrobić, gdy on nie może bez niej oddychać?

Nie wiem co takiego książki Abbi Glines mają w sobie, ale za każdym razem przyjemnie mi się je czyta i mam ochotę na każdą jej nowość. Wszystkie jej historię, które do tej pory przeczytałam były bardzo przesłodzone, a ja i tak czytam kolejne. Myślałam, że z wiekiem takie wątki miłosne zaczną mi się nudzić, ale jak na razie wcale się na to nie zapowiada. Dzisiaj zatem parę słów o pierwszej części z serii Sea Breeze.

Jak już wspomniałam wszystkie historie w książkach pani Glines są  bardzo przesłodzone, a ta nie była wyjątkiem. W zasadzie nie spodziewałam się niczego innego i sama nie wiem co myśleć. Główny wątek i pomysł na fabułę bardzo przypadł mi do gustu. On bogaty gwiazdor, przystojny ulubieniec dziewczyn, który powala zarówno wyglądem jak i głosem. Ona biedna dziewczyna, która nosi wiele na swoich barkach i pracuje u niego jako służąca. Oczywiście między nimi zaczyna iskrzeć, ale ona nie jest gotowa, aby wejść do jego świata. Książka bardzo przewidywalna. Muszę przyznać, że tylko fabuła przypadła mi do gustu. To jaki główny bohater był w stosunku do Sadie było okropne. Okropne w sensie, że tak słodkie, że aż nie realne. Lubię romanse, naprawdę, ale nie przesadzajmy z tymi słodyczami. Zapewne wiecie o czym mówię, a jeśli nie to może nawet lepiej.

No  cóż,  „dziewczyna”  wydaje  się  zbyt  płytkim  określeniem,  biorąc  pod  uwagę,  co  do  ciebie czuję.  Przez  te  ostatnie  dwa  tygodnie  miałem  wrażenie,  że  kontrolujesz  mój  oddech.  Kiedy  obserwowałem  ciebie  i  Marcusa,  ściskało  mnie  w  piersi  i  z  trudem  łapałem  powietrze.  Wtedy  widziałem twój uśmiech i znów mogłem normalnie oddychać.
 

Poza tym wkurzyło mnie to, że kochała go już po kilku chwilach. Dwa dni? Coś blisko tego. A to, że z resztą służby znała się kilka dni a oni już stawali za nią murem i byli gotowi jej we wszystkim pomoc w życiu prywatnym także było dla mnie mało realne. Rzadko kiedy zdarza się teraz coś podobnego.

Sama nie wiem co jeszcze mogę tutaj napisać... Ogólnie rzecz biorąc książka mi się podobała, ale nie było wielkiego wow i raczej długo pamiętać o niej nie będę. Czasu na przeczytanie oczywiście nie żałuję aczkolwiek wątpię, żebym kiedykolwiek jeszcze sięgnęła po ich historię.

wtorek, 27 grudnia 2016

#42 "Ene, due, śmierć" M. J. Arlidge

Hejo!
Jak Wam mijają święta? U mnie na szczęście już ostatni dzień szykowania dla gości i teraz tylko myśleć o sylwetrze. Przyznam, że okropnie się rozleniwiłam i nawet na czytanie nie mam za dużej ochoty. Skończyłam niedawno kryminał i dzisiaj chcę napisać o nim kilka słów. Nie wiem kiedy pojawi się następna recenzja, chyba muszę trochę odpocząć. Zapraszam do czytania.


Witaj w świecie, w którym najbliższa Ci osoba staje się Twoim wrogiem, a każda podjęta decyzja może być ostatnią w życiu. W świecie, w którym łzy szczęścia mieszają się z zapachem krwi. 
Dla Helen Grace praca w policji jest wszystkim. Dla mordercy, którego tropi, śmierć to gra. Zdeterminowana, twarda, ale też skrzywdzona Helen będzie musiała zagrać z mordercą według jego reguł. "Ene, due, śmierć" to mroczny i trzymający w napięciu thriller, który zmiażdży twoje poczucie bezpieczeństwa.
Zagrasz?

Książkę znalazłam przeglądając blogi. Na początku zaciekawił mnie opis, a potem każde zdanie napisane przez recenzentkę. Muszę przyznać, że nawet okładka mi się spodobała co jest u mnie rzadkością, żeby wszystko tak się zgadzało i przypadło mi do gustu. Długo zwlekałam z przeczytaniem gdyż moja lista nie ma końca i zawsze znajduje się coś za co wolę zabrać się najpierw. A, że chwilowo miałam ochotę na kryminały tak więc powiedziałam sobie: czytam. No i przeczytałam. Czy było warto? Oj tak.

Główny wątek- śmiertelna gra, w którą wciągani są niewinni ludzie był genialny. Niestety według mnie było to okropne wręcz okrutne do czego ludzie są zdolni i jak zachowują się w obliczu śmierci. Nie raz czytając tą książkę aż przechodziły mnie dreszcze i myślałam jakie mam szczęście, że mnie nigdy nie spotkał taki koszmar. Co prawda sceny, podczas których ludzie byli przetrzymywani nie były zbyt dobrze opisane mimo to i tak nie potrafiłam im nie współczuć. Masz wyjście zabić albo zginąć. Co wybierzesz? Nie chciałabym umrzeć, to oczywiste, ale nie chciałabym również żyć jak wrak człowieka z myślą, że mam krew na rękach.

Co bardzo mnie rozczarowało to styl pisania. Na początku sceny rozpoczynały się jakby w połowie akcji i miały długość niecałych dwóch stron. Jak się niestety okazało cała książka była pisania w ten sposób i nie miałam nawet okazji przyzwyczaić się do danej chwili i sytuacji. Ponadto każda scena pisana była z perspektywy innej osoby, ale rozdział podpisany był liczbą także trochę mi czasami zajęło zorientowanie się z kim mam do czynienia. Jeżeli chodzi o minusy to muszę jeszcze zaznaczyć, że dużą ilość razy myliły mi się po prostu imiona czy nazwiska. To okropne zjawisko gdy w książce mamy tyle osób, że już nie wiadomo kto jest kim.

Tak jak już napisałam główny wątek bardzo przypadł mi do gustu mimo tego okrucieństwa. W międzyczasie mieliśmy również opisane sceny z dzieciństwa sprawcy i oczywiście były one wstrząsające, prawdziwe i okropne, ale według mnie ta osoba nie miała prawa w ten sposób się mścić. Niestety coraz częściej słyszy się o zabójcach, którzy stali się tacy okrutni przez traumatyczne dzieciństwo. Nawet nie chce myśleć, że mnie mogłoby spotkać coś podobnego i chwilowo mam dość kryminałów i przerażających scen. Także w najbliższym czasie szykujcie się na romanse i tym podobne! :)

Książkę polecam oczywiście wszystkim fanom kryminałów. Uważam, że mimo krótkich rozdziałów i tak wyciągniecie się w tą historię równie mocno co ja. Dajcie znać czy już słyszeliście, a może czytaliście?

piątek, 23 grudnia 2016

#41 "Zanim zasnę" S.J. Watson

Cześć Wam!
W końcu wyczekiwana przerwa! Ah, jak się cieszę. Co prawda już czuję, że czasu na czytanie wcale za dużo nie będzie i odpocząć też raczej się nie uda, ale i tak jestem szczęśliwa. Gdzie Wy spędzacie święta? Wyjeżdżacie do rodziny czy zostajecie w domu? Ja będę na wsi więc tym bardziej się cieszę. Dzisiaj mam dla Was kolejną recenzję. Zapraszam.


Wspomnienia nas definiują.
Wyobraź więc sobie, że tracisz je za każdym razem, kiedy zapadasz w sen.
Zapominasz, jak się nazywasz, kim jesteś.
Nie pamiętasz wydarzeń z przeszłości, nie rozpoznajesz ludzi, których kochasz – wszystko to znika w ciągu jednej nocy.
A jedyna osoba, której ufasz, być może mówi ci jedynie połowę prawdy.
Christine budzi się co rano w obcym łóżku u boku obcego mężczyzny. W lustrze widzi twarz nieznajomej kobiety, dużo starszej od niej. I co rano się dowiaduje, że to jej twarz, jej mąż, jej łóżko. Że przed dwudziestu laty na skutek wypadku straciła zdolność zapamiętywania. Co rano przeżywa wstrząs, co rano musi się z nim godzić. Jej życie wydaje się tragicznie proste.
Powoli jednak okazuje się, że ta prostota jest pozorna. Że Christine ma swojego neurologa, o którym nie wie jej mąż, że prowadzi pamiętnik, dzięki któremu może częściowo zapełnić luki w pamięci. Kobietę zaczyna niepokoić jej całkowita zależność od męża. Okazuje się, że ma jakieś inne wspomnienia niż te, które co rano pieczołowicie mąż odtwarza. Christine zaczyna stawiać nowe pytania – jak wyglądał jej wypadek, dlaczego nie mają dzieci, co się stało z jej przyjaciółką? Im bardziej się zbliża do prawdy, tym bardziej niewiarygodna ona się staje

Jest to oczywiście moje pierwsze spotkanie z Watson i w zasadzie nie wiedziałam czego się spodziewać. Tutaj zrobiłam wyjątek i przeczytałam najpierw opis i muszę przyznać, że bardzo mnie on zainteresował. Oglądałam kiedyś Pięćdziesiąt pierwszych randek i film nie był jakoś rewelacyjny, ale sama fabuła przypadła mi do gustu więc i tutaj byłam zadowolona. Nie mam pojęcia czy byłabym w stanie budzić się codziennie rano i od nowa przeżywać koszmar nie wiedząc gdzie jestem i nie rozpoznając niczego ani nikogo dookoła.

O wiele bardziej wolę czytać książki o nastolatkach. Nie ważne czy to romanse czy kryminały, ja wolę młodych. Tutaj główna bohaterka dobiegała pięćdziesiątki aczkolwiek muszę przyznać, że mi się podobało. Co prawda niektóre momenty, podczas których opisywała swoje ciało nie były przyjemnie, ale dało się wytrzymać. Co do takich fragmentów to nie podobały mi się również te, w których pokazywane były nagości jej partnera bo naprawdę nie przyjemnie czyta się siedemnastolatce o ciele mężczyźny w dojrzałym już wieku.

Cały styl pisania jakoś nie za bardzo mi się spodobał. Nie umiem tego określić, ale miałam wrażenie, że zdania są takie banalne, proste i krótkie. Czasami ja również takie piszę, ale przy dłuższym czytaniu nie było to miłe. Ostatni minus jaki mogę znaleźć w książce pokażę Wam poprzez cytat bo nie potrafię opisać o co mi chodzi. Mam nadzieję, że zrozumiecie sami.

-Do kurwy nędzy! - krzyknął uderzając mnie w dłoń - Zostaw to jasne?
Nie wiedziałam co zrobić, co powiedzieć. Ben w zasadzie nie krzyczał, ale też nie próbował ukryć rozdrażnienia.

Przez całą książkę wiedziałam, że coś jest nie tak z Benem- mężem głównej bohaterki (wiedziałam czytając opis), ale to co stało się na końcu przeszło moje najśmielsze oczekiwania! Kompletnie się tego nie spodziewałam i byłam w takim szoku, że musiałam przeczytać ten fragment jeszcze raz. Wow po prostu wow! Książka nie była może jakaś genialna, ale koniec wynagrodził wszystko. Ogólnie nie było źle, przyjemnie się czytało i odkrywało tajemnice, ale nie było to jakieś nadzwyczajne aczkolwiek wiem, że jeszcze sporo będę pamiętała o tej książce. Wam wszystkim gorąco polecam a sama zabieram się za film. Dajcie znać czy już słyszeliście o książce i filmie. Życzę Wam też wesołych Świąt!

poniedziałek, 19 grudnia 2016

#40 "Przez niego zginę" K. A. Tucker

Cześć wszystkim!
Na szczęście koniec semestru zbliża się wielkimi krokami więc mam więcej czasu na czytanie. Nie wiem jak Wy, ale ja już żyję tylko myślą, że zaraz święta. No a co do bloga to czas na kolejną recenzje. Nie przedłużając zapraszam do czytania.


Dwudziestoośmioletnia Maggie Sparkes przyjeżdża do Nowego Jorku, by spakować rzeczy przyjaciółki, która popełniła samobójstwo. Policja zgromadziła mocne dowody. Twierdzą, że Celine połknęła całe opakowanie środków psychotropowych, popiła je wódką i już się nie obudziła. W szkatułce ukrytej w mieszkaniu przyjaciółki Maggie odkrywa jednak coś, co stawia wiele niewygodnych pytań. Musi dowiedzieć się czegoś o tajemniczym mężczyźnie, którego Celine kochała, chociaż miał stać się przyczyną jej zguby.
Szukając informacji, Maggie odkrywa nieznane fakty z prywatnego życia przyjaciółki. Przypadkowo stawia się także na celowniku mordercy, który nie cofnie się przed niczym, by jego zbrodnie nie wyszły na jaw.
Ten mężczyzna był moim zbawieniem. Teraz przez niego zginę.

Jest to kolejna książka autorki, którą czytam. Nie spodziewałam się czegoś takiego gdyż zawsze jej książki opierały się na wątkach miłosnych. Jako, że nie czytam opisów przed przeczytaniem tako nie wiedziałam czego oczekiwać. Wielkim zatem szokiem było dla mnie gdy odkryłam, że to "książka kryminalna". Nie wiem czy można ją tak nazwać bo typowe kryminały wyglądają zupełnie inaczej chociaż nie umiem określić o co mi chodzi.

Zacznę od prologu. Lubię prologi, ale nie wtedy gdy zdradzają najważniejsze jak w tym przypadku. Mamy tutaj informacje o zapewne w tym momencie nieoczekiwanym zwrocie akcji i zdecydowanie wolałabym dowiedzieć się tego później, w trakcie czytania a nie czekać teraz na ten jeden moment, który nie wiadomo kiedy nadejdzie. Oczywiście jak to ja jednak zapomniałam o nim i gdy później padło pewne zdanie aż mi serce szybciej zabiło gdy zrozumiałam co się święci.

Bardzo podobało mi się, że książka pisana była z dwóch perspektyw. Maggie, która opisuje nam postępy w sprawie a gdy dowiadujemy się przełomowych spraw opowiada je Celine, która doświadczyła ich na własnej skórze. Niestety tutaj mamy też pewne sprzeczności w sprawie wieku. Już za pierwszym razem coś mi nie pasowało, ale nie zwróciłam na to większej uwagi, ale gdy błąd pojawił się po raz drugi musiałam przeszukać całą książkę, aby udowodnić sobie, że coś jest nie tak. Raz różnica między dziewczynami w wieku wynosiła rok a za drugim razem jedna miała 21 a druga 28(i nie były to żadne wspomnienia). No cóż nie wiem o co chodzi i kto popełnił błąd, ale bardzo mnie to dezorientowało.

Parę słów o głównej bohaterce. Maggie była ciekawą osobą, ale do pewnego momentu. Cała książka przypominała mi Byłam tu Gayle Forman (o ile dobrze kojarzę tytuł) bo tam chyba również przyjaciółka przyjeżdża po rzeczy zmarłej i udowadnia, że nie było to samobójstwo. Lubię czytać o więzi między koleżankami i podobał mi się upór z jakim Maggie pokazywała wszystkim, że się mylą. Oczywiście wszystko kiedyś musi się skończyć. Gdy spędziła noc z pewną osobą, którą znała zaledwie kilka dni już mi zbrzydła a gdy następnego dnia prawie znowu zrobiła to z innym mężczyzną, którego również ledwo co znała to już nie potrafiłam o niej pozytywnie myśleć. A jaką sobie wtedy uroczą zasadę wymyśliła: "jeden dzień- jeden penis". No brawo Maggie, jesteś genialna.

Przez całą książkę podejrzewałam aż cztery osoby. Nigdy nie zdarzyło mi się typować aż tylu podejrzanych, ale tutaj miałam po prostu przeczucia, które w większości mnie niestety zawiodły. No przyznam, że nie spodziewałam się tej osoby, ale byłam w stanie wyobrazić sobie jego jako zabójcę. Ja na miejscu Maggie na pewno zorientowałabym się, że coś się święci nawet w ostatniej chwili no ale to przecież tylko książka.

Podsumowując muszę napisać Wam, że zawiodłam się. Po Tucker spodziewałam się czegoś zupełnie innego i często miewałam chwile nudy, ale jakoś przeszłam przez tą historię. Czy polecam? Sama nie wiem, ja na pewno nie sięgnę po raz drugi, ale ktoś może mieć zupełne inne zdanie. Chyba musicie przekonać się sami. A może już czytaliście? Co sądzicie?

piątek, 16 grudnia 2016

#39 "Spróbujmy jeszcze raz" Abbi Glines

Cześć!
Niedawno napisałam dla Was recenzje pierwszego tomu historii Blaire i Rusha, a dzisiaj zapraszam na kolejną. Mam nadzieję, że i po tą sięgnięcie bo jest warto!


Kochasz mężczyznę. Jednak wszystkie znaki na niebie pokazują, że nie możecie być razem. Co robisz?
Tajemnica, którą skrywał od lat nie miała ujrzeć światła dziennego. Gdy mu zaufała, okazało się, że całe jej życie było kłamstwem.
Miłość Blaire do Rusha jest nadal silna. I odwzajemniona. Jednak sekrety z przeszłości nie pozwalają jej zapomnieć, jak bardzo ją zranił.
Dziewczyna wraca w rodzinne strony, by zacząć od nowa. Pewna wiadomość przewraca jej życie do góry nogami.
Co zrobić, gdy osoba, której nie możesz ufać, jest tą, której zaufania potrzebujesz najbardziej?
Kłamiesz, unikasz prawdy i modlisz się, by twoje sekrety nigdy nie wyszły na jaw.
Lecz nie przestajesz kochać.

Tą książkę również przeczytałam w kilka godzin czego bardzo żałuję bo nie chciałam rozstawać się z bohaterami. Co prawda tutaj mieliśmy dużo więcej przesłodzonych scen, ale sam pomysł na fabułę był tak genialny, że wybaczam wszystkie błędy i słodkości.

Uwielbiam takie nieoczekiwanie zwroty akcji, które wywracają wszystko do góry nogami dlatego byłam bardzo zadowolona już na samym początku. Muszę przyznać, że pomysł na ten wątek to strzał w dziesiątkę i czapki z głów dla autorki. Koniecznie musicie przekonać się o czym mówię, jestem pewna, że będziecie zadowoleni równie mocno co ja.

W tej części mamy zdecydowanie więcej rozstań i powrotów. Bardzo, ale to bardzo denerwowała mnie Blaire, która niby miała wyjść na taką słodką i niewinną. Może i tak było na początku, ale przejmowała się wszystkim i na każdym kroku miała wrażenie, że komuś przeszkadza i już chciała uciekać... Rush wcale nie był lepszy. Niby kochał ją ponad wszystko, a gdy tylko pojawiała się rodzinka kompletnie o niej zapominał. Oczywiście wracał i błagał o wybaczenie za każdym razem, a ta naiwna niestety się dawała. Powinna być bardziej stanowcza. Co do Rusha jeszcze: ta jego zaborczość... Naprawdę wielka przeginka. Tu ją zostawia samą na pastwę losu w nocy, a potem jest wściekły, że inny mężczyzna jej pomógł. A takich sytuacji było naprawdę sporo.

Minusy, minusy, minusy. Jak mogłam? Przecież ja uwielbiam tą historię! Naprawdę. Jak wspominałam przy pierwszym tomie, zaliczam ją do czołówki najlepszych, a tu tak Wam jadę po tej książce. Nie jestem pewna dlaczego, w końcu za pierwszym razem gdy ją czytałam byłam zachwycona, ale może to wszystko dlatego, że byłam wtedy naprawdę wielkim dzieckiem. Teraz po upływie lat i wróceniu do tej książki nadal jestem zachwycona, ale niestety dostrzegam w niej też sporo wad.

Jestem pewna, że teraz większość z Was napisze, że nie sięgnie po te przesłodzone sceny i zachowanie głównych bohaterów. Przyznam szczerze, że patrząc na tą historię z perspektywy czasu i ja uważam, że byłaby to głupia książka. Zapewniam Was jednak, że jeżeli już zapoznacie się z historią Blaire i Rusha nie będziecie w stanie tego nie przeczytać. Ich miłość wciąga od początku do końca mimo wszystkich niedociągnięć po drodze!

wtorek, 13 grudnia 2016

#38 "Zostań ze mną" J. Lynn

Hej Wam!
Dziękuję za tak liczne komentarze pod ostatnim postem, to naprawdę dodaje mi skrzydeł i jest mi bardzo miło. Dzisiaj przygotowałam recenzje jednego tomu z serii zaczętej tytułem Zaczekaj na mnie. Zapraszam!


Dwudziestojednoletnia Calla jako nastolatka nie robiła wielu rzeczy oczywistych dla jej rówieśniczek. Nie chodziła na imprezy, nie całowała się z chłopakiem. Przeżyła za to coś, czego nie powinno przeżyć żadne dziecko. Wciąż nosi blizny na ciele i na duszy. Wciąż nie może zapomnieć, co zrobiła jej matka. I wciąż ukrywa swoją tajemnicę – nawet przed nowymi przyjaciółmi z college’u.
Nagle koszmar zaczyna się od nowa. Calla musi wrócić do rodzinnego miasta i odzyskać to, co odebrała jej matka. Czy pomoże jej tajemniczy przystojniak Jax? I czy Calla da mu szansę, by pomógł jej pokonać przeszłość?


Było to moje pierwsze spotkanie z autorką i sama nie wiem czy jestem zadowolona. Sama fabuła i bohaterowie przypadli mi do gustu aczkolwiek szału nie było i nie zżyłam się z nimi. Jax był zdecydowanie przystojnym chłopakiem sądząc po opisach i westchnieniach Calli, a jego stanowcze i jednocześnie słodkie zachowanie względem niej nie raz wywoływało uśmiech na mojej twarzy. Był niestety również bardzo despotyczny co już przejadło mi się w książkach. Calla była... no cóż bardzo dziwną postacią. Nie umiem określić tego w inny sposób. Rozumiem, że miała, właściwie nadal ma ciężko w życiu, ale zachowywała się momentami tak głupio, że musiałam przywracać oczami. Jako dziewczyna nie mająca doświadczenia z chłopakami w punkcie kulminacyjnym wcale na taką nie wyglądała co nie za bardzo przypadło mi do gustu. Nie zazdroszczę jej sytuacji, ale uważam, że nie powinna ciągle tak się nad sobą użalać bo nie czyta się tego przyjemnie.

Będąc w połowie książki dowiedziałam się, że jest to drugi tom. Dziwnie prawda? Dziwne, spójrzcie tylko na okładkę i sami zorientujecie się o co chodzi. No szkoda, ale nawet nie odczułam tego, że było coś wcześniej. To tutaj wraca do rodzinnego domu i poznaje Jaxa więc dużo chyba nie straciłam. Raczej po początek nie sięgnę, za to po kontynuację zdecydowanie. Relacja głównych bohaterów bardzo mnie zaintrygowała i nie mogę doczekać się momentu gdy dojdzie pomiędzy nimi do czegoś więcej. Poza tym książka zdecydowanie nie powinna się tak skończyć i musze wiedzieć co będzie dalej.

Dzisiaj nie jestem w stanie napisać więcej bo i nie ma w zasadzie czego pisać. Historia nadal trwa z czego bardzo się cieszę. Przypomina mi ona Niebezpieczne kłamstwa, tutaj również mama jest narkomanką i mamy przez nią sporo kłopotów. Dlatego jeżeli czytaliście książkę pani Fitzpatrick i przypadła Wam do gustu to i ta z pewnością Was zainteresuje, ale tutaj mamy zdecydowanie więcej wątków miłosnych, ostrzegam! Dajcie znać czy już mieliście doczynienia z tą serią :)

sobota, 10 grudnia 2016

#37 "O krok za daleko" Abbi Glines

Cześć wszystkim!
Jak tam u Was? U mnie na nudę narzekać nie mogę. Szkoła, nauka i jeszcze raz nauka. Nie jest najgorzej, ale zdecydowanie mogłoby być więcej luzu. Na szczęście zawsze znajdzie się trochę czasu na czytanie więc dzisiaj dzisiaj zapraszam na kolejną recenzję.


Od miłości do nienawiści. Od pożądania po namiętność.
Blair ma dziewiętnaście lat, jest niedoświadczona i delikatna. Może polegać wyłącznie na sobie. Tak się złożyło, że zostało jej tylko kilka rzeczy osobistych, stary pikap i broń w schowku – tak na wszelki wypadek. Jej ostatnią deską ratunku jest ojciec, którego nie widziała od lat.
Rush ma wszystko. Jest młody, przystojny, bogaty i ma boskie ciało! W dodatku to syn znanego muzyka. Za takim chłopakiem jak on dziewczyny pójdą w ogień.
Kiedy Rush i Blair spotykają się, wybucha między nimi pożądanie, które sprawia, że wszystko inne przestaje się liczyć. Uczucie, o którym każdy marzy, by przytrafiło się choć raz w życiu. Wiedzą, że jednak nie powinni być razem. Że ich miłość to tabu i nie wolno im wkraczać na zakazane dla nich obszary namiętności. Czy posuną się o krok za daleko?

Bardzo lubię książki Abbi Glines i śmiało mogę powiedzieć, że zakochałam się w nie jednej jej historii. Z tego co pamiętam swoją przygodę z jej twórczością zaczęłam właśnie od tej książki i nie mogę powiedzieć, że źle trafiłam. Tak, tak już czytałam tą książkę. Za pierwszym razem pochłonęłam ją w pół dnia, za drugim (to samo z perspektywy Rusha) również w pół a ten trzeci raz nie zajął mi nawet czterech godzin. Nie potrafię wyrazić tego słowami, ale ta historia zauroczyła mnie od samego początku i jestem pewna, że to nie był ostatni raz kiedy ją czytam.

Książka nie jest idealna- w końcu nic takie nie jest. Jedyny minus jaki mogłabym tutaj przytoczyć to fakt, że czasami niektóre sceny były zdecydowanie przesłodzone, ale całość jest tak świetna, że jestem w stanie przymknąć na to oko. Rush był momentami trochę niezdecydowany, ale to tylko dawało uroku historii więc nie mogę napisać, że jest to minus.

Jak można się spodziewać główni bohaterowie pochodzą z zupełnie innych światów. On bogaty, ma wokół siebie mnóstwo dziewczyn. Ona uboga z dramatyczną przeszłością. Pamiętam, że za pierwszym razem spodziewałam się banału, schematyczności. Jakim ogromnym zaskoczeniem było dla mnie gdy okazało się, że kompletnie się pomyliłam. Naprawdę musicie mi uwierzyć tak pięknej i ciekawej historii romantycznej jeszcze nie czytałam. Zarówno pierwsza jak i druga część (której recenzja również niebawem się pojawi) wciągnęły mnie na maksa i nie było sekundy, żebym nie kibicowała Rushowi i Blaire. Przez bardzo długi czas żyłam ich historią i do dzisiaj miło ją wspominam.

W książce znajdzieny zarówno romantyczne jak i drastyczne momenty. Jak to Abbi, mamy też tutaj kilka rozbudowanych scen erotycznych, które według mnie były owymi przesłodzonymi fragmentami. Dla fanów dramatycznych zwrotów akcji mamy też kilka złośliwości ze strony wrednych dziewczyn, ale są również przystojni chłopcy, którzy będą bronić swoich dam za wszelką cenę. Całą serię Rosemary Beach polecam Wam gorąco. Z każdym bohaterem i każdą historią bardzo się zżyłam i miło je wspominam. Oczywiście najbardziej spodobała mi się O krok za daleko, która znalazła się w ścisłej czołówce moich ulubionych książek dlatego koniecznie trzeba ją przeczytać. Jestem pewna, że wielu z Was się spodoba a sądzę też, że nie ja jedyna jestem w niej już zakochana. Dajcie znać co sądzicie o książce. Naprawdę polecam!

środa, 7 grudnia 2016

#36 "Zdążyć przed zmrokiem" Tana French

Hejka!
Tak jak zapowiedziałam, teraz na blogu pojawiać się będą raczej same recenzje książek. Będą co prawda rzadziej, ale będą. Nie przedłużając zapraszam dalej do czytania bestsellerowego kryminału.


Trójka dwunastoletnich dzieci – Germanie, Adam i Peter – bawi się przy drodze koło miasteczka Knocknaree, a potem wchodzi do przylegającego do niej lasu. Adam zostaje odnaleziony kilka godzin później w stanie bliskim katatonii, w zakrwawionej odzieży. Niczego nie pamięta. Germanie i Peter znikają bez śladu. Dwadzieścia lat później, obecnie Rob Ryan, pracuje w wydziale zabójstw dublińskiej policji. Wraz ze swoją partnerką Cassie Maddox rozpoczyna śledztwo w sprawie zamordowania dwunastoletniej Katy Devlin, której zwłoki odnaleziono na terenie wykopalisk archeologicznych w Knocknaree. Co łączy tę zbrodnię z wydarzeniami z 1984 roku? Obie sprawy są do siebie łudząco podobne. Dla Ryana dochodzenie ma dodatkowo wymiar osobisty – musi nie tylko odnaleźć mordercę, ale zmierzyć się z własnymi traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa, o której do tej pory wolał milczeć. Pojawia się coraz więcej trudnych pytań. Pozornie normalna rodzina ofiary wydaje się skrywać wiele tajemnic...

Zacznę od tego, że spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Opis przeczytałam dawno temu, znajdując książkę na jednym z blogów i od razu mnie zaciekawił. Niestety przed sięgnięciem tej lektury nie czytałam go ponownie i byłam święcie przekonana, że głównym wątkiem będzie sprawa trójki dzieci. Jak się oczywiście okazało, tak nie było. No szkoda wielka, ale ta druga sprawa była bardzo ciekawa i nie mogę narzekać.

Sprawa zabójstwa Katy od samego początku mnie zaintrygowała. Z satysfakcją mogę przyznać, że na początku myślałam podobnie jak detektywi i wyciągałam poprawne wnioski. Szczerze mogę też powiedzieć, że od samego początku pojawienia się w książce zabójcy, ja wiedziałam, że to ta osoba. Aczkolwiek do samego końca pojawiały się nowe ślady, dowody i ta moja pewność momentami była lekko zachwiana, ale się udało. Uf, byłby ze mnie świetny detektyw (tak naprawdę to nie, nie potrafiłabym patrzeć na ofiary).

 Co do świetnych detektywów... Główny bohater, Rob, Adam czy jak jeszcze miał na imię to była ciekawa postać. Na początku było mi go żal. Ta cała sprawa sprzed lat sprawiła, że myśląc o niej dostawałam gęsiej skórki i zastanawiałam się co takiego mogło się stać dwójce pozostałych dzieci, a on sam musiał z tym żyć. Potem gdy mieliśmy już jego relację z Cassie- partnerką w pracy- było coraz dziwniej, ale o tym później. To jakie czasami miał chęci, nie raz powodowało, że przewracałam oczami, a fakt, że był detektywem i nie potrafił rozmawiać z rodzinami o śmierci działał tylko na jego minus w moich oczach.

Cassie  była  dobra:  przez  ułamek  sekundy  przepełniało  mnie  tak dzikie  i  ogromne  przygnębienie,  że  mógłbym  odrzucić  głowę  do tyłu  i  zawyć  jak pies.

Co do związku głównych bohaterów. No cóż, przyznam szczerze, że ja nie wierzę w przyjaźń, taką bliską przyjaźń, damsko-męską. No bo tyle lat śpią u siebie, masują sobie stopy, znają się jak łyse konie, to kiedyś w końcu do czegoś musi dojść. A gdy już doszło to zachowanie Roba tak mnie wytrąciło z równowagi, że przez cały dzień nie miałam ochoty czytać dalej. Po prostu zaczął się wymigywać od spotkań, telefonów, a na koniec gdy było już za późno nagle zrozumiał swój błąd... Ich relacja od początku wydawała mi się przesłodzona i nierealna i w sumie to cieszę się, że skończyło się to tak a nie inaczej.

Jak dla mnie w całej książce było sporo niedociągnięć. Po 20 latach detektyw wraca do rodzinnego domu i rozmawia z osobami, z którymi dawniej widywał się codziennie, a teraz oni go kompletnie nie poznają. Tak samo to: tyle lat temu zgwałcono dziewczynę, a teraz rozmawia o tym jak gdyby nigdy nic, podobnie jak sprawcy, którzy się przyznają. Szczerze wątpię, aby w realnym życiu coś takiego się wydarzyło.

Koniec końców książka bardzo mi się podobała, mimo że większość imion i nazw mi się myliła. To jak wszystko, kawałek po kawałku, układało się w całość, wskakiwało na swoje miejsce sprawiało, że nie tylko sama miałam szansę znaleźć zabójcę, ale czekałam w napięciu do samego końca. Było to moje pierwsze spotkanie z autorką, ale mam nadzieję, że nie ostatnie. Oczywiście momentami były fragmenty nudy, ale całość jak najbardziej wszystko rekompensuje. Wyrachowanie i sposób myślenia ludzi wciąż mnie zaskakuje, ale tutaj naprawdę byłam w szoku. Zakończenie mogło być zupełnie inne, ale nie narzekam. Fanom kryminałów polecam jak najbardziej!

Miłego dnia! ☺

niedziela, 4 grudnia 2016

#35 "Cmętarz zwieżąt" Stephen King

Hejo hej!
W ostatnim miesiącu pojawiły się trzy posty dotyczące filmów i muszę przyznać, że nie jestem z tego zadowolona. Chciałam, żeby blog był w szczególności o książkach i miałam nadzieję, że będę pisała tylko i wyłącznie o nich. Stopniowo zaczęłam pisać również posty typu podsumowanie miesiąca i przekonałam się do filmów. W grudniu za to mam zamiar pisać jak najwięcej książkowych postów chociaż wiem, że będą one pojawiać się trochę rzadziej przynajmniej wtedy gdy mam szkołę. Więc zaczynam od dzisiaj i zapraszam na recenzję książki Stephena Kinga.


Na świecie istnieją dobre i złe miejsca. Nowy dom rodziny Creedów w Ludlow był niewątpliwie dobrym miejscem - przytulną, przyjazną wiejską przystanią po zgiełku i chaosie Chicago. Cudowne otoczenie Nowej Anglii, łąki, las; idealna siedziba dla młodego lekarza, jego żony, dwójki dzieci i kota. Wspaniała praca, mili sąsiedzi - i droga, po której nieustannie przetaczają się ciężarówki. Droga i miejsce za domem, w lesie, pełne wzniesionych dziecięcymi rękami nagrobków, z napisem na bramie: CMĘTARZ ZWIEŻĄT (cóż, nie wszystkie dzieci znają dobrze ortografię...). 
Ci, którzy nie znają przeszłości, zwykle ją powtarzają... i nie chcą słuchać ostrzeżeń.

Ostatnio postanowiłam sobie, że będę miała w domu wszystkie jego książki. W sklepie na półce wyglądały tak ładnie, że nie mogłam się oprzeć. Gdy zobaczyłam ile autor ich w sumie ma (ponad 80) to jednak zrezygnowałam :D Mimo to kupiłam jedną z jego książek gdyż chciałam zobaczyć czy w ogóle warto czy jest czego żałować. Kiedyś dawno temu przeczytałam dwie jego historie, ale kompletnie nic nie pamiętam więc Cmętarz Zwieżąt jest jakby moim pierwszym spotkaniem z Kingiem. No i tutaj się zaczyna. Powiem tak: liczyłam na coś zupełnie innego i jestem trochę zawiedziona.

Uwielbiam czytać papierowe książki i zawsze gdy mam jakąś nową i na własność pochłaniam  ją w dwa dni. Tutaj od soboty próbowałam przebrnąć przez życie i problemy Louisa. To nie było tak, że czytało się tragicznie jak poprzednią książkę. Chodzi o to, że przez 350 stron a nawet więcej nie dzieje się praktycznie nic. Opisane mamy życie rodziny Louisa i od czasu do czasu dzieje się coś 'strasznego'. Dopiero na sam koniec gdy akcja rozkręciła się na dobre nie mogłam powiedzieć, że się nudzę. Słyszałam, że Stephen King jest mistrzem pisania horrorów i scen grozy i właśnie na takie momenty czekałam. Nie powiem, że nie było niczego takiego bo owszem było, ale dla mnie 17-latki nie były to jakieś mrożące krew w żyłach sceny, a opisywane 'potwory' były wręcz śmieszne. Może niektórzy by się bali, ale ja jestem dziwna i boję się zupełnie innych rzeczy :D Tutaj pod tym względem jestem bardzo zawiedziona, mam niedosyt i muszę się naprawdę zastanowić czy dać autorowi drugą szansę.

To, że nie było dreszczyku nie znaczy, że nie było żadnych innych uczuć. W połowie książki podczas pewnego wydarzenia, którego oczywiście nie mogę Wam zdradzić, płakałam jak bóbr. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało i chamsko myślałam, że mogłoby spotkać to innego bohatera. Właściwie do końca miałam o to żal, ale przecież nie jestem w stanie tego zmienić.

Co bardzo mi się nie podobało to relacje Louisa z jego żoną. To jak głupio żartowali i jakich słów tam używali sprawiało, że cały czas zastanawiałam się dlaczego oni jeszcze się nie pozabijali? Od początku miałam też wrażenie, że oni tak naprawdę nie chcą ze sobą być i trochę się ze sobą męczą.

-Halo? - rzuciła Rachel- Obudziłam cię? Taką mam nadzieję.
-Owszem, obudziłaś, ty suko- odparł z uśmiechem.
-O, cóż to za język, stary niedźwiedziu! - rzekła.

Nie jestem zachwycona tym, że 80-latek opowiadał historie z dzieciństwa, które tak bardzo dobrze ze wszystkimi szczegółami zapamiętał. Uważam, że było to trochę naciągane. Wielkim minusem było również to, że autor zdradzał co będzie dalej. No kurcze kompletnie tego nie rozumiem. Jeszcze takie błahostki to niech będzie, ale te ważniejsze sprawy, które później diametralnie zmienią wszystko to już nie potrzebne.

W zasadzie doszła już do siebie po ataku serca i owego wieczoru, dziesięć tygodni przed drugim atakiem, który miał ją zabić, wyglądała świeżo i jakby młodziej

Oj dużo minusów było z tego co widzę i myślę, że macie wrażenie iż książka mi się nie spodobała. To nie prawda bo chociaż jedynym plusem jaki znalazłam był sam pomysł na fabułę to naprawdę uważam, że było w porządku. Na pewno nie była to genialna historia i raczej już do niej nie wrócę pewnie też miło wspominać jej nie będę, ale nie żałuję. Trochę dziwne, ale chyba można tak myśleć :D


Miłego dnia! 😊

czwartek, 1 grudnia 2016

Podsumowanie listopada

Hejo hej!
Dzisiaj po raz drugi na blogu czas na podsumowanie miesiąca. Co tu pisać? Nic w sumie więc zapraszam do czytania moich postępów.

W listopadzie udało mi się przeczytać 9 książek:
1. "Czy wspominałam, że Cię kocham?" Estelle Maskame   klik
2. ''Kocham Cię prawie aż po śmierć'' Tate Hallaway   klik
3. "Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?" Estelle Maskame   klik
4. "Niebezpieczne kłamstwa" Becca Fitzpatrick   klik
5. "Czysta jak łza" Charlaine Harris   klik
6. "Czy wspominałam, że za Tobą tęsknię?" Estelle Maskame  klik
7.  "Ocal mnie" Abbi Glines  klik
8. "Pocałunek anioła" Elizabeth Chandler klik           
9. "Cmętarz zwieżąt" Stephen King


Filmy, które udało mi się obejrzeć to:

- Piąta fala (2016)
- Na skraju jutra (2014)
- Nie oddychaj (2016)
- 183 metry strachu (2016)
- Zostań jeśli kochasz (2014)
- Jumper (2008)

Najpopularniejszy post:
#34 "Pocałunek anioła" Elizabeth Chandler

Najnudniejszy post:
#27 "Czy wspominałam, że Cię kocham?" Estelle Maskame

Najwięcej komentarzy: 
#31 "Czysta jak łza" Charlaine Harris

Najmniej komentarzy:
#27 "Czy wspominałam, że Cię kocham?" Estelle Maskame


W listopadzie odwiedziliście mnie aż 2 468 razy ♡

W tym miesiącu moja biblioteczka powiększyła się o dwie pozycję więc wielkie wow :D
Mam nadzieję, że w grudniu przybędzie mi ich jeszcze więcej. Jestem zadowolona bo 9 książek to świetny wynik przy szkole i nauce więc nic tylko się cieszyć. Jak w listopadzie było u Was? Pobiliście mnie w wyniku czytelniczym? ;)

Miłego dnia!