niedziela, 30 czerwca 2019

"Kolory pawich piór" Jojo Moyes


Tytuł: Kolory pawich piór
Autor: Jojo Moyes
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Między Słowami
Data wydania: 3 lipca 2019
Ilość stron: 528
Gatunek: literatura obyczajowa 
Ocena: 7/10

Piękna, bogata i zepsuta do szpiku kości Athene zszokowała wszystkich. Uciekła od męża z domokrążcą, nie zostawiając nawet listu. Ponad trzydzieści lat później Suzanna Peacock musi zmierzyć się z mroczną legendą swojej matki. I z prawdą o sobie, która jest pilnie strzeżoną rodzinną tajemnicą.
Suzanna jest dumna jak paw, i jak paw dziwna i niedostępna. Ma wszystko, co potrzebne do szczęścia, tylko nie ma już siły udawać, że jest szczęśliwa. Jedynym miejscem, gdzie czuje się bezpieczna, jest jej mały sklepik, Pawi Zakątek. To tam pewnego dnia spotyka kogoś, kto jest równie pogubiony. I dostaje szansę, aby zacząć wszystko od początku.
~lubimyczytac.pl

Po raz kolejny otrzymałam od pani Moyes książkę pełną emocji i realności. Po raz kolejny jej pióro zmusiło mnie do refleksji i z pewnością zostanie w mojej głowie na dłuższy czas. Autorka ukazała nam wielopokoleniową rodzinę z problemami. Przenosząc nas w czasie pokazano nam historię Athene- młodej kobiety, ze sposobem życia odstającym od reszty, za co spotykało ją wiele nieprzyjemności. Z drugiej strony mamy wątek Suzanny -córki Athene, która zmaga się z przeszłością matki i jej haniebnymi czynami. Suzanna jednak po drodze otacza nas kolejnymi swoimi problemami, które chociaż są niezwykle ważne, w jej wykonaniu wydają się zachcianką dziecka. Sama fabuła nie była zła- akcja toczyła się dosyć wolno, czasami brakowało mi w niej celu, ale mimo to czułam się dobrze czytając to. Pani Moyes stworzyła czytelnikowi mały zakątek w świecie, gdzie każdy na około się zna, a takie książki lubię najbardziej. Przyjazna atmosfera i historia o życiu- czego chcieć więcej? A z tym drugim nie ma co polemizować, książka zdecydowanie była pełna pięknych i prawdziwych chwil, zarazem też ukazywała te gorsze, a jednak codzienne i mało zauważalne.

Główną bohaterką była Suzanna, która niekoniecznie przypadła mi do gustu. Miałam wrażenie, że ta dorosła już kobieta zachowuje się jak rozkapryszone dziecko, które samo nie wie czego oczekuje od życia. Zdarzały się jej momenty, kiedy sama się za to ganiła. Jej postać wniosła do książki bardzo wiele, jednak ona sama zostanie przeze mnie zapamiętana dosyć niekorzystnie. Jej nowo poznana przyjaciółka Jessie, za to wręcz przeciwnie. To jedna z tych ciepłych, pełnych życzliwości i radości osób, których nie da się nie kochać. Taka też właśnie była ona. Z dodatkiem bezpośredniości i chęci pomocy wszystkim dookoła. Od razu skradła moje serce zwlaszcza ze swoim gadulstwem, wszędzie musiało być jej pełno. Jasna sprawa, że przez książkę przewinęło się jeszcze od groma postaci, ale te dwie zapadły mi w pamięć najbardziej. Tajemnicza osoba z opisu mojego serca nie skradła również, tak samo zresztą jak większość. Nie oznacza to jednak, że pod tym względem książka wypadła źle, wiadomo, że potrzebne jest zróżnicowanie.


Chociaż wydaje mi się, że więcej wymieniłam tu minusów niż plusów, to nie myślcie proszę, że książka nie przypadła mi do gustu. Była naprawdę ciekawa, zwłaszcza czasy przeszłe, i czytało się ją bardzo przyjemnie. Niekoniecznie podpadli mi bohaterowie, ale sama historia była piękna i wzruszająca, jak każdą tej autorki. Nie uważam, że ten tytuł odstaje od innych- jest po prostu troszkę inny (dla mnie bo mam niewielkie porównanie). Śmiało zachęcam jednak do sięgnięcia, jestem pewna, że taka życiowa historia może wielu z Was się spodobać.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu.

Premiera 3 lipca!
Czytaj dalej »

czwartek, 20 czerwca 2019

"Zatoka milczenia" Emma Viskic


Tytuł: Zatoka milczenia
Autor: Emma Viskic
Tom/seria: Caleb Zelic (tom 1)
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 19 czerwca 2019
Ilość stron: 349
Gatunek: kryminał
Ocena: 10/10

Caleb Zelic, głuchy od najmłodszych lat, zawsze żył na uboczu, obserwując i odbierając od ludzi istotne sygnały ukryte w ich uśmiechu, kaszlu, pocałunku.
Kiedy zostaje zamordowany jego przyjaciel z czasów dzieciństwa, z którym współpracuje, wyrzuty sumienia i chęć udowodnienia swojej niewinności sprawiają, że na własną rękę rozpoczyna poszukiwania zabójcy. Nie może jednak działać sam. Pomaga mu Frankie, była policjantka, z którą się przyjaźni i prowadzi wspólną firmę.
Caleb ma tylko jeden trop: słowo „Scott” przekazane przez ofiarę morderstwa w ostatnim esemesie. Kim jest tajemniczy Scott? Jak to się dzieje, że jest zawsze krok przed nimi?
W trakcie śledztwa Caleb odkrywa niewygodne prawdy o swoim zamordowanym przyjacielu – i o sobie samym.
~lubimyczytac.pl


Przyznam szczerze, że sama jestem zaskoczona tym, jak bardzo ta książka przypadła mi do gustu. Jej fabuła skupia się na Calebie- niesłyszącym mężczyźnie, który próbuje rozwiązać morderstwo przyjaciela. I chociaż wydawać by się mogło, że temat ten jest dosyć oklepany i wykorzystywany w literaturze nader często i niczym szczególnym już nie da się przy czymś takim wyróżnić, to wszyscy jesteśmy w błędzie. Otóż autorka dobitnie pokazała na co ją stać i od razu skradła moje serce. Od pierwszej strony przeszła do konkretów, aby potem szybko i sprawie ciągnąć akcję. Nie oznacza to jednak, że w kółko czytaliśmy o tym samym, a wprowadzenia do sprawy nie otrzymaliśmy. Wręcz przeciwnie. Dawkowanie informacji było tutaj strzałem w dziesiątkę i sprawiało, że ciężko było się oderwać. Muszę przyznać, że nawet rozlew krwi i porachunki międzyludzkie w niczym mi tutaj nie przeszkadzały (chociaż za takimi wątkami nie przepadam). Wszystko miało ręce i nogi, niczego za dużo, niczego nie brakło. Pod względem fabuły brak jakichkolwiek zastrzeżeń. A samo zakończenie? Brak słów. To co autorka wyjawiła na końcu po prostu odebrało mi mowę.

Ważnym aspektem historii był Caleb, niesłyszący mężczyzna. Mimo iż próbował dostosować się do otaczającego go świata, wciąż miał problemy z zaakceptowaniem samego siebie. Była to postać, która z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu skradła moje serce i dosyć często je rozmiękczała. Być może po prostu żal mi takich osób. Chodzi o to, że zdecydowanie postać ta przypadła mi do gustu i kibicowałm mu od początku, nawet kiedy robił rzeczy niewybaczalne.  Bardzo się cieszę, że pani Viskic postawiła na taką postać. Czytanie takiej fabuły że strony osoby niesłyszącej było nie lada wyzwaniem, ale i cudownym doświadczeniem.


Jak już wspomniałam wyżej, zakończenie zrobiło na mnie ogromne wrażenie. W życiu nie spodziewałabym się tego co otrzymałam, a to co zaserwowała mi autorka było najlepszym z możliwych zakończeń. Nie chcę dawać tu żadnej podpowiedzi, ale musicie wiedzieć, że warto. Warto sięgnąć po ten tytuł. Nie tylko se względu na to szokujące zakończenie, ale na całokształt. Jest to książka warta uwagi i rozgłosu. Pełna akcji z dodatkiem dramatu, ale przede wszystkim jest to książka o sile przyjaźni. Tej prawdziwej, dla której Caleb ryzykuje nie tylko swoje życie, aby poznać prawdę i pomieścić śmierć przyjaciela, ale i o tej fałszywej, która okazuje się taką być w najmniej oczekiwanym momencie.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu.
Czytaj dalej »

niedziela, 16 czerwca 2019

"Okrutny książę" Holly Black


Tytuł: Okrutny książę
Autor: Holly Black
Tom/seria: Okrutny książę (tom 1)
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 19 września 2018
Ilość stron: 414
Gatunek: fantastyka
Ocena: 7/10

Krwawa zbrodnia na zawsze odmienia los trzech sióstr. Zostają porwane do świata elfów, bajecznego Elysium. Upływa dziesięć lat; Jude pragnie za wszelką cenę odnaleźć swoje miejsce w krainie elfów – lecz dumni elfowie gardzą śmiertelniczką, a wzgardliwszy od innych jest książę Cardan, najmłodszy i najokrutniejszy z potomków Najwyższego Króla.
By zdobyć pozycję na Dworze, musi rzucić Cardanowi wyzwanie – a następnie ponieść konsekwencje.
~lubimyczytac.pl

Brak mi ostatnio czasu na cokolwiek, dlatego dzisiaj na krótko. Czytanie idzie mi opornie, a jeszcze bardziej opornie idzie mi o tym czytaniu pisanie.

Fabuła książki skupia się na losach Jude, jednej z trójki sióstr, które zostały porwane i wychowują się w świecie pełnym magii. Dziewczyna nie czuje się dobrze pośród elfów i innych magicznych stworzeń, po wielu latach wciąż szuka dla siebie miejsca w ich świecie. Wszystko zmienia się w momencie, kiedy Jude postanawia postawić się swoim oprawcom. Wtedy nagle w jej życiu tyle się dzieje, że ciężko to opisać. I nie mówię tu, że uruchomiła nagle jakąś dźwignię. Nie, po prostu autorka zaczęła wtedy dokładać więcej i więcej. Żałuję tylko, że nie chciała rozwinąć, zacząć chociażby, wątku romantycznego. Czytając opis nastawiona byłam na lekki romans z księciem, a tu takie wielkie rozczarowanie. Nic, zero. Jedna scenka, której może i lepiej gdyby wcale nie było. Mam wielką nadzieję, że w dalszej części autorka to zmieni i pójdzie w tym kierunku, a ja oprócz królewskich intryg i przelewu magicznej krwi, dostanę również co nieco słodkiego.



Jude  jako główna bohaterka zupełnie nie przypadła mi do gustu pod żadnym względem. Jej zachowanie irytowało mnie od pierwszych stron, kiedy to wiecznie miała odmienne zdanie na każdy temat i wszystko chciała zrobić po swojemu. A gdy tylko ktoś się z nią nie zgadzał, zaciskała pięści i stwarzała przeróżne scenriusze... w swojej głowie. Tyle. W pewnym momencie diametralnie się ona zmienia, ale nie mogę napisać, że na lepsze. To nadal ta sama irytująca postać.
Mamy jeszcze natomiast księcia elfów Cardana, którego tak niewiele było prawie do samego końca. Autorka stworzyła iluzję, że to między tym dwojgiem bohaterów coś się wydarzy, żeby potem zupełnie o nim zapomnieć i wplatać go do historii raz na jakiś czas, w mało istotnych wątkach. Mimo to Cardan był postacią zdecydowanie lepszą niż Jude pod każdym względem. Wiedział czego chce i do tego dążył. Zimy i nieprzystępny, ale takich bohaterów z reguły się lubi.

Okrutny książę nie skradł mego serca, tak jak na to liczyłam. Miesiące odkładania go na półce były dobrym pomysłem bo po jego lekturze czuję się mocno rozczarowana. Trzymam tylko kciuki, żeby kolejna część przypadła mi do gustu o wiele bardziej.
Czytaj dalej »

sobota, 8 czerwca 2019

"Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót" Stefan Darda


Tytuł: Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót
Autor: Stefan Darda
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 15 maja 2019
Ilość stron: 320
Gatunek: kryminał
Ocena: 5/10

Chociaż minęło już całkiem sporo czasu od przeczytania tego tytułu, nadal nie do końca wiem co mogłabym o nim napisać. Czuję ogromny niedosyt, a jednocześnie ciekawi mnie ciąg dalszy. Być może gdy zacznę od początku wszystko się rozjaśni.

Fabuła skupia się na śmierci przemyskiego fryzjera. Popełnił on samobójstwo jednak jego krewny nie do końca wierzy w taką wersję wydarzeń i stara się udowodnić, że wujek sam z siebie nie mógł targnąć się na swoje życie. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że autor wcale nie skupił się w stu procentach na tymże wątku. Miało się wrażenie, że wręcz przy okazji wspomina o nowo odkrytych dowodach i podejrzeniach. Pan Darda pomieszał za to wątek kryminalny z odrobiną fantastyki, o której raczej tylko mowa bo samej jako takiej w ogóle nie było. Tylko podejrzenia i domysły, jednak czytając opis z tyłu książki odniosłam wrażenie, że będzie to mocno fantastyczna historia. Nic bardziej mylnego. Domyślam się jednak, że w dalszej części autor rozwinie swój pomysł, czego jestem szczerze ciekawa. W tej części zainteresował mnie tylko historią pewnego chłopca i jego mamy, ale niestety to za mało. Ogólnie rzecz ujmując pod względem fabuły było słabiutko. Momentami miałam wrażenie, że sam pan Darda nie wie co jest celem jego historii. Niech was to jednak nie zmyli. Myślę, że autor świetnie przygotował sobie grunt pod dalszą część i ja, chociaż nie specjalnie zaciekawił mnie początek serii, na kontynuację czekam z niecierpliwością. Czuję, że dopiero tam pan Darda rozwinie skrzydła i pokaże na co naprawdę go stać.

Pora na kilka słów o bohaterach. Z żalem stwierdzam, że żadna z postaci nie przypadła mi do gustu. Nie pamiętam nawet imienia głównego bohatera, a jedyne co zostało mi w pamięci z nim związane, to fakt, że był on zbyt szlachetny, co było po prostu nierealne w stopniu, w jakim on się zachowywał. Nie chcę przytaczać tu konkretnej scenki, mnie on po prostu do siebie nie przekonał. Drugą postacią był pan Ludwik, starszy pan, który mówił z wyraźnym akcentem. I nie byłoby w tym nic złego gdyby nie to, że autor każde wypowiedziane przez niego zdanie zapisywał dokładnie tak jak on to wymawiał. Nie dało się tego szybko czytać, a żeby zrozumieć sens, czy w ogóle cokolwiek zrozumieć trzeba było mocno się skupić. Denerwowało mnie to niezwykle bardzo, żałuję, że autor zdecydował się na taki krok. Wprowadzenie też kilku postaci, których najpierw mocno podejrzewał nie wiadomo o co, aby potem zupełnie o nich zapomnieć również nie było dobrym pomysłem. Przynajmniej według mnie.


Z rzeczy pozytywnych mogę jeszcze śmiało napisać, że pan Darda w przyjemny i czytelny sposób nakreślić historię Przemyśla i kilku związanych z nim osobowości. Nie ukrywam, że na swój sposób nawet mnie zaciekawił i co najważniejsze nie wciskał czytelnikowi zbędnych informacji na siłę. Naturalnie wplatał to w tekst i bawił się historią miasta. Wyszło bardzo dobrze, trzeba to przyznać. Kolejnym I najważniejszym atutem autora i książki była końcówka. Dosłownie ostatnie informacje, ale nadzwyczaj ciekawe. Mnie, chociaż całość zupełnie nie przypadła do gustu, zaciekawiono na tyle, że planuję sięgnąć po ciąg dalszy.

Sięgając po ten tytuł spodziewałam się fantastyki z przekraczaniem czasu, przemieszczaniem się w nim. Otrzymałam natomiast historię o samobójstwie i niewiarze w to zdarzenie, następnie próbie udowodnienia tego. Wszystko ciągnęło się dosyć długo i wcale wciągające nie było. Kilka pobocznych wątków, mniej lub bardziej ciekawych, ale to wciąż za mało. Wierzę jednak, że autor pokaże na co go stać w dalszej części i mocno kibicuje mu, żeby się udało. Czuję, że druga część może spodobać mi się o wiele bardziej i z ciekawością na nią czekam. Warto jednak poznać tę część i przygotować sobie grunt. Spróbujcie i dajcie znać jak wrażenia.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu.
Czytaj dalej »

niedziela, 2 czerwca 2019

"Ostatnie dni Jacka Sparksa" Jason Arnopp


Tytuł: Ostatnie dni Jacka Sparksa
Autor: Jason Arnopp
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Vesper
Data wydania: 19 września 2018
Ilość stron: 360
Gatunek: horror
Ocena: 7/10


Ostatnie dni Jacka Sparksa to książka, która zaciekawiła mnie swoim opisem. W tajemniczych okolicznościach ginie popularny dziennikarz, który był w trakcie pisania książki o zjawiskach nadprzyrodzonych, w które niw wierzył. Już samo to brzmi niezwykle interesująco, a zapowiedź współczesnego horroru tylko podsyca. I tak też było. Z początku akcja rozwijała się dosyć wolno, otrzymaliśmy parę stron wstępu i od razu na starcie lekkie zagmatwanie gdyż historię opisuje brat Jacka, który zaznacza, że słowa tamtego nie zawsze zgadzały się z rzeczywistością. Okej, nie dla każdego zabrzmi to skomplikowanie, ale ja należę do osób, które po czymś takim doszukują się czegoś w tekście. Nie mniej jednak kiedy sprawy bierze w swoje ręce tytułowy Jack, zaczyna robić się naprawdę ciekawie. Czytając to wieczorem niejednokrotnie miałam ciarki na plecach. O czym piszę? Po krótce w fabule chodzi o to, że dziennikarz nis wierzy w zjawiska nadprzyrodzone i próbuje udowodnić, że nie istnieje nic poza światem nam dobrze znanym. Już na początku bierze on udział w egzorcyzmie młodej dziewczynki, gdzie nie zachowuje się przyzwoicie. Można śmiało domyślić się co odpowiada na to byt nadprzyrodzony. Od tej pory nic nie jest już takie samo, a z Jackiem nie dzieje się najlepiej. Akcja nabiera tempa, a czytelnik nie wie już co jest prawdą, a co wymysłem mózgu Jacka.

Nie zamierzam streszczać Wam fabuły, to co najważniejsze napisałam powyżej. Warto jeszcze tylko dodać, że niektóre sceny naprawdę zawracały w głowie, co było dziwne i jednocześnie niepokojące. Jak osoba mająca "zaburzenia" odbiera świat i jak widzą go ludzie ją otaczający. Kiedy jednak poskładałam to wszystko w całość... To było coś. Dopracowane w każdym szczególe. Może nie powalało na kolana, ale trzymało w napięciu.



Oczywiście niezwykle ważna jest tutaj postać Jacka Sparksa- tytułowego bohatera. Muszę przyznać, że nie zaskarbił on sobie mojej sympatii w żadnym momencie książki. Poznałam go jako wielkiego snoba mającego o sobie zbyt wielkie mniemanie i zakończyłam przygodę z nim dokładnie tak samo, a może nawet moje zdanie o nim jeszcze bardziej się pogorszyło. Zdaję sobie sprawę, że wykreowanie takiej postaci było tutaj koniecznie- osoba pewna siebie, niewierząca w życie pozagrobowe i przede wszystkim mająca swoje zdanie, była tutaj po prostu potrzebna. Jak inaczej Jack mógłby przekonać czytelnika do celu, do którego zmierzała książka? Musiał szydzić z tego co uważał za nieprawdziwe i śmiać z tego co uważał za śmieszne. Mimo to nie będę pozytywnie go wspominała. Każda kolejna dołączająca do niego postać nie była w stanie długo z nim wytrzymać i siłą rzeczy robiła się nieprzyjemna, a ja potrzebuję i pozytywnych bohaterów. Niestety pan Sparks i takich potrafi zmienić...

Pomimo niezbyt zachęcających bohaterów nie mówię książce nie. Była to dobra lektura, na poziomie. Trzymała w napięciu i mieszała czytelnikowi w głowie. Sprawiała, że sam nie wiedziałeś już czy to co opisuje autor miało rzeczywiście miejsce, czy może tylko zadziało się w głowie głównego bohatera. Nakręcała na wymyślanie przeróżnych scenariuszy zakończenia. I co najważniejsze postawiła świat i istoty nadprzyrodzone w nowym świetle. W którą dokładnie stronę? To zależy już od czytelnika. Na pewno jednak jest to tytuł, któremu warto dać szansę. Wielbiciele gatunku z pewnością będą zadowoleni.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu.
Czytaj dalej »
© SZABLON WYKONAŁA: RONNIE | RC |