sobota, 29 września 2018

"Stany małżeńskie i pośrednie" Dorota Kassjanowicz


Tytuł: Stany małżeńskie i pośrednie 
Autor: Dorota Kassjanowicz
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 4 lipca 2018
Ilość stron: 476
Kategoria: literatura obyczajowa i romans
Ocena: 6/10

Weronika po urodzeniu synów nie ma już dawnego ciała, za to stała się wcieleniem wielofunkcyjności. W ferworze codziennych obowiązków i wobec wiecznej nieobecności męża w domu już zapomniała, że jest kobietą. Przyjaciółki Weroniki również nie mają łatwo. Dla Agaty, nauczycielki matematyki, praca w szkole jest zdecydowanie poniżej ambicji. Chciałaby coś w swoim życiu zmienić, ale zawsze kończy się tylko na chęciach... Jowita na co dzień jest stylistką-wizażystka, lecz tak naprawdę marzy o wystawach swoich grafik w galeriach całego świata. Ale najbardziej o poprawieniu relacji z nastoletnią, zbuntowaną córką. Na szczęście może liczyć na zakochanego w niej Szweda, Erlinga. Jeżeli tylko uda mu się wreszcie wrócić z obserwacji żubrów w Białowieży... Izka, wiolonczelistka, gra w orkiestrze w filharmonii, natomiast na jej nerwach gra – oczywiście pragnąca wyłącznie jej dobra – matka, która czeka na zięcia. Ale nie tak łatwo go znaleźć, gdy ciągle dopada cię synestezja, więc widzisz słowa i ludzi w różnych kolorach.
~lubimyczytac.pl

Nie ukrywam, że od początku nie liczyłam na coś naprawdę dobrego, a tylko na lekką dla nastolatki historię o trudach dorosłego życia. I pod tym względem się nie zawiodłam. Spędziłam przygodę z przyjaciółkami, z których każda miała inne, własne problemy i próbowała na swój sposób je rozwiązać. Mniej rozsądnie lub bardziej. Od niektórych wątków ciężko było się oderwać, ale w gruncie rzeczy książka minęła bez większego echa. Nie pozostanie na pewno długo w mojej pamięci.

Zacznijmy od wcale nie prostej fabuły. Przeplatające się losy przyjaciółek, tak naprawdę na początku ciężko było się zorientować o kim mowa i jak plasuje się sytuacja bohaterki. Tutaj pomógł mi tylny opis, na który co i rusz zerkałam. Potem, kiedy już wczułam się w historię i mniej więcej orientowałam się co się dzieję, było łatwiej i przyjemniej. Chociaż niekoniecznie od razu zakochałam się w bohaterach, a właściwie to prawie żadnej nie polubiłam, to ich wątki na swój sposób nawet mnie zaciekawiły.  Dorosłe kobiety: mężatka z dziećmi, rozwódka, samotna "stara panna", a w tle ich rodzina, która bardzo chętnie wtrąca się w ich życie i wyraża swoje opinie. Było to momentami zarówno zabawne, jak i zmuszające do refleksji. Nie ukrywam, że najbardziej poruszyła mnie historia Weroniki- mężatki z dwojgiem dzieci, której mąż nie szanował. Dostawałam ataku wściekłości za każdym razem, kiedy miała miejsce scena z nim związana. Oczekiwał i oczekiwał, obrażał, a w zamian nie dawał nic. Dziwię się tej kobiecie, że mimo to nadal chciała z nim zostać i nie rozumiem, ale co najzabawniejsze to właśnie ją polubiłam najbardziej. Chociaż była to postać nijaka bez własnego zdania i opinii, wiecznie chcąca dogodzić mężowi, to właśnie ona zyskała moją największą aprobatę. Być może dlatego, że nie wypowiadała się w taki sposób jak reszta, ale o tym za chwilę. Inne wątki również były ciekawe, ale na pewno nie aż tak, jak ten Weroniki. Reszta nie przyprawiała mnie o tak silne uczucia i jakoś nie mogłam się wczuć. Wiedziałam co się dzieje i nawet jednej lekko kibicowałam, ale to za mało. Romanse, praca, trudne macierzyństwo- to wszystko było fajne, połączone w ciekawy sposób, chwilami zabawne i wzruszające, ale patrząc na to po przeczytaniu, czuję, że szybko wyleci mi z głowy.

Tak jak wspomniałam wyżej, najbardziej polubiłam Weronikę i o niej lekko już się rozpisałam. Co tak bardzo przeszkadzało mi w innych postaciach? Myślę, że był to ich język. Bluźnienie, chociaż nie agresywne, raczej takie początkowe litery tych wyrazów, jednak liczne, mocno mnie odrzucały. Od blisko czterdziestoletnich kobiet z dziećmi lub nie, oczekiwałam raczej bardziej... wyniosłego języka? W każdym bądź razie nie tylko ich styl wypowiadania się tak mocno mnie zranił, ale ich postawa do życia. No bo jak matka z córką nastolatką może pozwolić sobie na lekką i praktycznie dorywczą pracę, o której utrzymanie nawet się nie stara? Nie mówiąc już o jej podejściu do wychowywania dziecka. I jak samotna panna (tak nazywana przez matkę), kiedy już ma szansę na prawdziwy i szczęśliwy związek stara się zrobić wszystko, żeby to się nie udało? Wybaczcie, ale dla mnie coś takiego nie przejdzie. A żałuję bo gdyby nie język bohaterek i to całe lekkie podejście do życia bohaterek byłaby to naprawdę dobra książka.


Co do stylu autorki... Przeszkadzało mi tylko takie wykreowanie postaci i słownictwo użyte w książce. Przeżyłabym nawet to podejście bohaterów do życia bo tak mieli zostać ukazanie, ale jeżeli mam być szczera to wolałabym, żeby to wszystko wyglądało inaczej. Inaczej potoczyły się losy każdej z bohaterek I żałuję, że nie doczekała się kontynuacji losów mojej ulubionej bohaterki, czego byłam tak bardzo ciekawa. 

Stany małżeńskie i pośrednie okazała się książką dosyć przeciętna, z przecietnymi bohaterami i problemami. Dla mnie, nastolatki, okazała się nie dość dobrą historią, ale jestem pewna, że osoby starsze, bardziej doświadczone życiem, mogą się całkiem dobrze bawić przy tej lekturze. Książka mogłaby okazać się miłą odskocznią od codzienności, zabawić, ale i zmusić do refleksji.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Wielka Litera.

Czytaj dalej »

niedziela, 23 września 2018

"Na ratunek" Nicholas Sparks


Tytuł: Na ratunek
Autor: Nicholas Sparks
Tom/seria: Wszystkie kolory miłości
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 12 maja 2016
Ilość stron: 400
Kategoria: literatura obyczajowa i romans
Ocena: 8/10

Denise Holton samotnie wychowuje czteroletniego Kyle'a. Chłopiec cierpi na zaburzenia mowy, ale źródło choroby nie jest znane. Denise spędza całe dnie, ucząc syna mówić, wieczorami pracuje jako kelnerka. Pewnego dnia podczas burzy samochód, którym jadą, wpada w poślizg i rozbija się na drzewie. Matka traci przytomność, a zdezorientowany malec wysiada z auta i gubi się w lesie. Tam odnajduje go strażak, Taylor McAden. Dramatyczna przygoda zbliża do siebie Denise i Taylora, a zamknięty w sobie Kyle wyraźne odżywa. Po kilku miesiącach zaczynają się jednak problemy...
 ~lubimyczytac.pl

Muszę przyznać, że ostatnio bardzo polubiłam twórczość Sparksa. We dwoje, którą miałam okazję przeczytać, okazała się tak dobrą książką, że po kolejny tytuł nie wahałam się sięgnąć. Nie oczekiwałam też wiele mimo wszystko, a jednak zostałam bardzo mile zaskoczona. 

Denise samotnie wychowuje synka, który ma problemy z mową. I chociaż kobieta kocha go ponad wszystko, spędza z nim każdą wolną chwilę na nauce, to nie sposób nie zauważyć, jak bardzo chłopiec odstaje od reszty rówieśników. Tragiczny wypadek zmienia jej dotychczas poukładane życie w ciąg niespodziewanych zdarzeń. Kiedy jej syna odnajduje przystojny strażak, który wcześniej pomógł jej wydostać się z samochodu, oboje zaczynają się częściej spotykać. Z pozoru niewinne spotkania przeradzają się w coś więcej. Ale jak można stworzyć z kimś prawdziwy związek, jeżeli nie chce się angażować bardziej niż to konieczne? A Taylor właśnie taki był. Oczywiście cała ta z początku ciekawa fabuła okazała się nie taka znowu wciągająca. Chociaż czytało się szybko i było przyjemnie, to nie zabrakło momentów irytacji. Mianowicie podejście i zachowanie Taylora. Mnie osobiście bardzo irytują mężczyźni, którzy są czuli i troskliwi, ale kiedy nadchodzi poważny moment, uciekają gdzie pieprz rośnie. To jedno teoretycznie małe zdarzenie, sprawiło, że cała fabuła diametralnie opadła w moich oczach. Reszta, to jest : nauka i relacja z Kayle'm- świetnie i prawdziwie oddana; przyjaźnie drugopanowe- cudowne, wzruszające i nienaciągane; dramat, z którego autor jest znany: bolesny, ale pouczający. Nie jestem w stanie znaleźć tu wielu minusów. Historia była piękna, ale nie do przesady. Cuierkowatość znaleźliśmy dopiero w epilogu, a chociaż po drodze było sporo nagłego szczęścia, to zdystansowana główna bohaterka, sprawiała, że wszystko wydawało się bardziej realne i prawdziwe, dzięki czemu mogliśmy się poczuć, jak gdybyśmy tam byli.


Cała historia umiejscowiona została w małym miasteczku, w którym każdy zna każdego. W życiu realnym to irytujące, ale tutaj okazało się strzałem w dziesiątkę. Uroczy i swojski klimat, dodatkowo przemili bohaterowie, którzy stworzyli jedną wielką rodzinę. Coś wspaniałego. Denise, jako główna postać była wykreowany idealnie. W idealny sposób pokazała nam wady i zalety życia z dzieckiem pokroju Kayle'a- chłopcem odstającym od reszty rówieśników. Była ciepłą i pełną siły kobietą, ale jak każdemu z nas zdarzały jej się chwilę słabości. Ona jednak szła dalej i dbała, aby jej dziecku niczego nie zabrakło. Stawiała to na pierwszym miejscu, dlatego też była tak ostrożna w relacjach z Taylor'em, co tylko dodawało jej plusów. Sam Taylor natomiast to postać bardzo skomplikowana. W jednym momencie czuły i troskliwy, aby zaraz stać się oziębłym i oddalić się od Denise i Kayle'a. Pokochałam bo w momentach dbania o chłopca i ukochaną, ale znienawidziłam, kiedy bez powodu się od nich odsunął. "Demony przeszłości" dawno mi się przepadły, a jego zachowanie nie było dla mnie uzasadnione. W ogólnym rozrachunku bohater ten znajduje się u mnie po środku- nie wiem, jak to ocenić. 

Oprócz sielankowego nastroju i klimatu tworzonego przez miasteczko i jego mieszkańców, urok całej historii zdecydowanie dodawał również Kayle- przeuroczy chłopiec, który od razu skradł moje serce. To też pękało, kiedy mały nie potrafił się wysłowić, ale kiedy już coś mówił rozpierała mnie duma i serce rosło. Ale pamiętajmy, że emocje nie kończyły się tylko tutaj. Wzruszająca historia z dzieciństwa Taylora, owe demony przeszłości również mnie rozbroiła, ale ta właśnie historia sprawiła, że mężczyzna jeszcze bardziej spadł w moich oczach. A dramaty uwielbiane przez pana Sparksa? Niespodziewany, ale za to jaki bolesny. Nie lubię to za to, a jednak kocham. Niewiarygodne.

Na ratunek okazała się świetną książką. Chwytającą za serce, ale i taką, przy której da się odpocząć i zrelaksować. Idealna na chłodny wieczór, dzięki której możemy znaleźć się w innym miejscu. Pouczająca i zapadająca w pamięć.
Czytaj dalej »

czwartek, 20 września 2018

"Chłopak taki jak ty" Ginger Scott


Tytuł: Chłopak taki jak ty 
Autor: Ginger Scott
Tom/seria: Jak my (tom 1)
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Data wydania: 25 maja 2018
Ilość stron: 352
Kategoria: literatura młodzieżowa
Ocena: 9/10

Uratował jej życie, a potem z niego zniknął. Czy tajemniczy Wes to tak naprawdę Christopher, bohater z dzieciństwa, który ocalił Josselyn?
Dzień, w którym powinna zginąć, był tym samym dniem, w którym rozpadła się jej rodzina, a Josselyn Winters przestała być miłą dziewczynką z sąsiedztwa, organizującą wyścigi dla wszystkich dzieci. Tego samego dnia zniknął też Christopher, chłopiec, który uratował jej życie.
Osiem lat po dniu, który pogrzebał jej dzieciństwo, Joss spotyka nowego ucznia swojej szkoły. Chociaż Wes na pierwszy rzut oka wydaje się kimś obcym, to dziewczyna nie może oprzeć się wrażeniu, że zna go doskonale. Przyciąga ich do siebie jakaś siła, jakby dzielili tragiczne wspomnienie. Dlaczego więc chłopak przedstawia się innym imieniem, skoro na Joss spoglądają oczy Christophera? Czy bohater z jej dzieciństwa wrócił, aby uratować ją po raz drugi?
Joss tylko przy nim czuje się jak tamta mała dziewczynka, której obraz ukryła w najdalszych zakamarkach wspomnień. Wes jednak nie wie, że Josselyn, którą wtedy ocalił przed śmiercią, tak naprawdę zginęła tego samego dnia. Nowej Josselyn już nie da się uratować. Nowej Josselyn należy się bać

Z mojego obecnego sto stosiku to właśnie po ten tytuł najbardziej obawiałam się sięgnąć. Chociaż opis zapowiadał się mrocznie i ciekawie, to ja nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego, a wręcz liczyłam na rozczarowanie. Zaskoczeniem więc był dla mnie fakt, że nie tylko otrzymałam romansidełko, ale że to romansidełko było naprawdę świetne! Nie wiem jak to nazwać, w jaki sposób to opisać, ale ten tytuł miał w sobie to coś. Klimat- niby zwyczajna sceneria: nastolatkowie, szkoła i sport w tle, a jednak tak bardzo to wszystko mnie wciągnęło, że całość pochłonęła nawet nie w dwa dni. Bohaterowie? Mogę śmiało napisać, że w Wesie jestem zakochana, a reszta postaci tworzyła razem taką szaloną rodzinę, chociaż oni sami być może nawet nie zdawali sobie z tego sprawy. Żałuję tylko zakończenia bo to właśnie przez tą końcówkę nie mogę ocenić tej książki na maksa. 

Tak jak wspominałam, fabuła już z opisu wydawała mi się ciekawa i mroczna, ale to dopiero rozwinięcie zyskało moją stu procentową aprobatę. Oprócz klimatu utrzymującego się w książce, dostaliśmy historię Jose i Wesa- dwojga nastolatków, którzy zostali każde na swój sposób pokrzywdzone przez los. I chociaż Jose wciąż uważa, że nowy chłopak to jej dawny wybawca, to ten nie rozumie o co jej chodzi lub bardzo dobrze się ukrywa. Ich przyjaźń, która stopniowo przeradza się w coś więcej była opisana w bardzo naturalny i realistyczny sposób. Nie ukrywam, że niektóre wątki niekoniecznie przypadły mi do gustu, ale miło śledziło mi się ten rozwój wydarzeń. Sport w tle i szkoła ani trochę mi nie przeszkadzały, a wręcz było to przyjemnym dodatkiem, a wręcz fundamentem, na którym opierała się cała historia. Podsumowując ten akapit musicie wiedzieć, że chociaż nazwałam tę książkę romansidłem to wcale nie jest to taka typowa historia miłosna. To relacja dwojga bohaterów, która przeradza się w coś więcej, ale z nutką dramatu i tajemnicy w tle.



Główna bohaterka Joss, to nastolatka, która swoim męskim (musiałam tak to nazwać) zachowaniem traciła w moich oczach na bieżąco. Kiedy tylko trochę zyskała mojej aprobaty, zaczynała spluwać w towarzystwie chlopaka, który jej się podoba. Może i nie należała do tych dziewczyn, które lubią się stroć i malować, ale jakieś wyczucie powinna mieć. Weź natomiast to zupełnie inna historia. Mroczny i tajemniczy chłopak, który swoją lekko wycofaną postacią skradł moje serce od razu. A kiedy potem okazało się, że potrafi walczyć o swoje i jest stanowczy i zarazem opiekuńczy, kolana miękły mi same. Bardzo go polubiłam i tylko czekam na więcej scen z jego udziałem w dalszej części.

Jeżeli chodzi o styl autorki to nie mam nic do zarzucenia. Nic oprócz tego, że na przyszłość wolałabym bardziej dziewczęce bohaterki. Poza tym tak jak wspominałam utrzymany był klimat, a od całości ciężko było się oderwać. Autorka stworzyła świat, w którym bohaterowie tworzą wielką rodzinę nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jednocześnie w tym wszystkim utrzymała humor, dzięki czemu całość czytało się niesamowicie szybko.

Chłopak taki jak ty okazał się świetną i niezmiernie ciekawą historią. Wciągającą z mrocznym klimatem, dramatami, ale i humorem w tle. Ta książka pokazuje co w życiu jest ważne i co tak naprawdę się liczy, a większość tego mamy na wyciągnięcie ręki- wystarczy po to tylko sięgnąć.
Czytaj dalej »

niedziela, 16 września 2018

"Obserwuję Cię" Teresa Driscoll


Tytuł: Obserwuję Cię
Autor: Teresa Driscoll
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 19 września 2018
Ilość stron: 460
Kategoria: thriller/sensacja/kryminał
Ocena: 9/10

Kiedy Elle Longfield spotyka w pociągu dwóch młodych mężczyzn rozmawiających z nastoletnimi dziewczynami, nie widzi w tym nic niepokojącego, dopóki nie dowiaduje się, że właśnie opuścili więzienie. Natychmiast odzywa się w niej instynkt macierzyński, ma syna w podobnym wieku. Ostatecznie przenosi się do innego wagonu, nie chcąc się wtrącać. Nazajutrz okazuje się jednak, że jedna z dziewczyn, Anna, zaginęła. Elle zgłasza się na policję.
Po roku Anna ciągle jest uznana za zaginioną, a Elle zaczyna dostawać anonimowe pogróżki. Tropy prowadzą do matki zaginionej dziewczyny, jednak podejrzenia wynajętego detektywa skupiają się na innych członkach rodziny i przyjaciołach, którzy najwyraźniej mają coś do ukrycia. Za to wszyscy bacznie obserwują Elle.
~lubimyczytac.pl

Ten tytuł zaciekawił mnie już w zapowiedziach. Ma cudowną okładkę i niezwykle interesujący opis. Nic dziwnego, że nastawiłam się na wielkie wow. Mimo że z autorką miałam styczność po raz pierwszy, to już teraz śmiało mogę napisać, że jestem jej fanką. Lekki i przyjemny styl w tego typu literaturze zdecydowanie działa na plus, a do tego umiejętność stworzenia tak niebanalnej i wciągającej historii sprawia, że ani trochę nie dziwi mnie fakt, że już planowana jest ekranizacja.

Akcja toczy się w dwóch momentach: przeszłość, kiedy poznajemy niewinne na pozór spotkanie dwojga par, i teraźniejszość, w której rozgrywa się walka o odnalezienie Anny. Oczywiście jest to dobry zabieg, dzięki któremu możemy nie tylko poznać bliżej losy bohaterów, ale i poczuć się, postawić na ich miejscu. Moment z przeszłości był o tyle ciekawy, że zasmakowaliśmy losów zaginionej tylko po to, aby potem móc domyślać się, co było dalej. Czy rzeczywiście nowo poznane osoby mają cokolwiek wspólnego z tą tragedią. Teraźniejszość była znowu ciekawa z zupełnie innych, co oczywiste powodów. Rozgrywała się w niej, jak już wspominałam cała akcja, to właśnie tam rzucane były oskarżenia, przypuszczenia i to właśnie tam wszystkie tajemnice krok po kroku wychodziły na jaw. I chociaż patrząc na to teraz z perspektywy innych książek, zakończenie okazało się lekko banalne, to w momencie czytania wbiło mnie w fotel. Dosłownie, musiałam przeczytać tę stronę ponownie bo w tak wielkim byłam szoku. Przez całą historię autorka skutecznie myliłam czytelnika, podsuwając przeróżne tropy. To nie tylko pozwalało na samodzielne śledztwo, ale umiejętne wprowadzało nowe wątki. A z każdym takim wątkiem byłam coraz bardziej zdezorientowany. W pozytywnym tego słowa znaczeniu gdyż nie wiedziałam już, w którą stronę mam prowadzić swoje myśli. Co z tego wynika, bez zbyt wielu szczegółów nakreśliłam wam, jak świetna jest to książka. Jeżeli do tego wszystkiego dodamy anonimowe pogróżki, złość i rozpacz matki, liczne mniejsze lub większe rodzinne tragedie i sekrety, to nie wyjdzie nam nic innego, jak historia doskonała.


Cała książka podzielona była na rozdziały, każdy opowiadany z perspektywy innego bohatera, dodatkowo podpisany na górze więc nie można było się pogubić. A nie ukrywajmy to bardzo ułatwia sprawę, dzięki czemu od razu można było się rozkręcić i wczuć. Elle, główna bohaterka i świadek pamiętnego zdarzenia w pociągu, to kobieta, która sama ma dziecko. Dlatego też cała sprawa tak bardzo nią wstrząsnęła. Nie tylko miała ogromne wyrzuty sumienia, ale i współczuła rodzinie zaginionej. Z dobrego serca robiła różne rzeczy, które niekoniecznie dobrze się kończyły. Polubiłam ją bardzo nie tylko ze względu na jej matczyne odczucia, ale i jej naturalne zachowanie względem sytuacji, w jakiej się znalazła. Oprócz niej mogliśmy poznać również przebieg tej historii ze strony najlepszej przyjaciółki zaginionej, która pamiętnego dnia była razem z nią, ojca Anny (zaginionej) oraz prywatnego detektywa, który został wynajęty specjalnie do tej sprawy. Nie ukrywam, że w niektórych momentach każde z tych bohaterów mnie inyrygowało, ale najbardziej polubiłam czytać perspektywę Sarah- koleżanki zaginionej. Siłą rzeczy miała najwięcej do powiedzenia i to od niej najwięcej sekrecików mnie zainteresowało. Z perspektywy każdej postaci działo się wiele, a autorka sprytnie przeskakiwała z postaci na postać, aby trzymać w napięciu czytelnika. Co tylko utwierdza w przekonaniu, że warto ten tytuł poznać.

Tak jak napisałam wcześniej, było to moje pierwsze spotkanie z autorką, ale jej styl pisania od razu przypadł mi do gustu. Zakochałam się w tej historii, a to oczywiście wszystko dzięki niej. Nawet w tak trudnym temacie czytało mi się szybko i przyjemnie. Rozdziały nie zawsze były krótkie, ale tym razem mi to nie przeszkadzało. Z jakimkolwiek bohaterem bym się nie znalazła, nie chciałam od niego odchodzić. A kiedy już dany rozdział się skończył, szybko wciągałam się w kolejny.

Obserwuję Cię to wspaniała i wciągająca historia. Nie da się odłożyć jej w trakcie czytania. Kiedy już zaczniesz, musisz dobrnąć do końca. Bardzo się cieszę, że miałam okazję ją przeczytać, a wam wszystkim serdecznie polecam.

Premiera już 19 września!

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu SQN.



Czytaj dalej »

czwartek, 13 września 2018

"Najlepszy powód, by żyć" Augusta Docher


Tytuł: Najlepszy powód, by żyć
Autor: Augusta Docher
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: OMGBooks
Data wydania: 27 września 2017
Ilość stron: 400
Kategoria: literatura młodzieżowa
Ocena: 6/10

Wszystko trwało ułamek sekundy. Błysk ognia i nagle jestem w ognistej kuli. Dociera do mnie, że się palę. Jestem żywą ludzką pochodnią.
Dominika budzi się po kilku dniach.
Wie, że to był wypadek, a ukochany ojciec wcale nie chciał jej zabić.
Teraz, kiedy on jest w więzieniu, ona leży w szpitalu i walczy o życie.
Chociaż właściwie, to inni walczą za nią, ponieważ ona się już poddała.
Ale to, co miało być końcem, okazuje się być początkiem…
Przewrotny los stawia na jej drodze ambitnego młodego lekarza, który dostrzega w niej coś więcej niż tylko pacjentkę. Gdy on będzie leczył jej ciało, jego brat Marcel, czarna owca szanowanej rodziny, spróbuje uleczyć jej duszę.
Tylko czy to jest w ogóle możliwe? Czy pęknięte serce potrafi jeszcze kochać?
I czy ktoś, kto ma tyle powodów, by się zabić, odnajdzie ten jeden, by żyć?

~lubimyczytac.pl

Na ten tytuł miałam ochotę od dawna. Cudowna okładka i nietypowa fabuła. Coś oryginalnego w świecie często powtarzających się historii. Kiedy tylko zaczęłam czytać doznałam szoku. Nie mam już takiej niechęci do polskich autorów, jednak "podszywanie" się i wydanie książki pod zagranicznym nazwiskiem/pseudonimem, trochę mi się nie podoba. Kiedy sięgam po dany tytuł, oczekuje czegoś innego od polskich autorów i czegoś innego od tych zza granicy. Może dlatego też ta książka wypadła w moich oczach tak słabo. Już na samym starcie autorka straciła w moich oczach, a z każdym kolejnym rozdziałem niekoniecznie to naprawiała.

Muszę przyznać, że fabuła wydała mi się na początku bardzo ciekawa. No bo w jakiej innej książce ojciec zostaje oskarżony o obalanie benzyną i podpalenie własnej córki? Ja nie spotkałam się do tej pory z niczym podobnym. Nie ukrywam, że to głównie okładka mnie zachęciła, ale ze strony fabuły liczyłam na coś równie dobrego, a jednak srogo się zawiodłam. Obawiam się, że moja opinia nie będzie do końca subiektywna, ale postaram się nakreślić wam o co dokładnie mi chodzi. Po pierwsze wątek podpalenia: z początku skupiono się na nim maksymalnie. Pominięto według mnie oskarżenie ojca, a poświęcono najwięcej uwagi stanie Dominiki i jej myślom, które notorycznie się powtarzały, ale czego można spodziewać się po psychice podpalonej dziewczyny? Kiedy emocje trochę opadły autorka zaczęła nakreślać związek. Zmyliła czytelnika, co do obiektu uczuć głównej bohaterki, aby szybko znaleźć się na właściwych torach. I tu zaczęła się historia miłości. Dosyć szybka i nie zawsze dało się ogarnąć ją myślami. Miałam wrażenie, że autorka zupełnie pominęła realność w swojej książce, przez co trudno było mi utożsamić się z całością. Nie znali się prawie wcale, a on już u niej mieszka. U osiemnastolatki, mającej własne mieszkanie i na jej rachunek. Wybaczcie, ale do mnie niekoniecznie to przemawia. Dalej było tylko gorzej. Kolejne wątki, niektóre zupełnie niepotrzebne, mimo wszystko ciekawe.  Ale na tym koniec dobrego. Tak jak wspomniałam, uczucie pomiędzy bohaterami rozwinęło się tak szybko, że nawet nie wiadomo kiedy. Zatem nie było tu żadnego rozwijającego się romansu, który moglibyśmy obserwować. Dla mnie taki obrót spraw okazał się nie do przeczytania, a autorka załapałam tylo kolejnego minusa.

Dominika, jako główna bohaterka była znośna. Nie idealna, ale i nie beznadziejna. W życiu przydarzyła jej się okropna rzecz, jaką było podpalenie, A mimo tego stanęła na nogi. Próbowała żyć dalej, dzielnie znosząc kolejne kłody rzucane pod nogi. A ich wcale nie było mało, tak jak pisałam wcześniej autorka nie poskąpiła dramacików niepotrzebnych w tle. W tym wszystkim ciężko było skupić się na bohaterce, jednak z tego co zapadło mi w pamięci mogę śmiało napisać, że postać Dominiki była wykreowany poprawnie. Poprawnie oddano jej stan w chwili wypadku i poprawnie oddano jej uczucia względem nowej sytuacji w życiu. Owszem, może nie wszystko z jej udziałem przypadło mi do gustu, ale byłabym niesprawiedliwa pisząc coś bardziejnegatywnego na jej temat.
Marcel natomiast to zupełnie inna historia. Ciężko będzie mi cokolwiek napisać bo nie jestem w stanie zapomnieć jego denerwującego stylu wypowiadania się. Nie wierzę, że to napiszę , ale był to styl typowego "Sebixa". No koszmar! Każdy rozdział z jego perspektywy był dla mnie męczarnią i marzyłam tylko o tym, żeby jak najszybciej co skończyć. Sam Marcel wcale nie był lepszy, pochodził z dobrej rodziny, jednak nie w głowie mu było bycie porządnym synem. Niektóre sceny z nim bardzo mnie odpychały i byłam w szoku z tak otwartego sposobu na ich opisywanie. Naprawdę niekoniecznie interesowało mnie to, co robił dziewczynie w brudnej piwnicy palcem. Jego charakter także nie pozostawia dla mnie wiele do życzenia. Teoretycznie zdecydowany i walczy o swoje, a kiedy przychodzi co do czego po prostu odpuszcza. Krótko mówiąc bohaterowie nie przypadli mi do gustu.

Oczywiście równie mocno nie przypadł mi do gustu styl autorki. Momentami zbyt bezpośredni i otwarty, wręcz szokujący. Słownictwo? Okropne, koszmarne i nie do przebrnięcia. Miałam wrażenie, że ciężko autorce się skupić, a do wątków wraca, kiedy sobie o nich przypomni. Być możne tylko ja tak odczułem, ale w końcu to moja recenzja, prawda?

Najlepszy powód, by żyć okazała się dosyć nudnawą i nie najlepszą książka. Piękna okładka i ciekawy opis to jedyne pozytywne rzeczy, które mogę znaleźć w tej historii. Mimo że nie była ona tragiczna, to styl autorki sprawił, że ciężko było mi czytać ją szybko. Nie polecam, ale i nie odradzam. Ot, taki przeciętniak z irytującym słownictwem.


Nowy Instagram: truskawkowe_recenzje ZAPRASZAM ♡
Czytaj dalej »

poniedziałek, 10 września 2018

"Tak to się kończy" Kathleen MacMahon



Tytuł: Tak to się kończy
Autor: Kathleen MacMahon
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 30 września 2012
Ilość stron: 376
Kategoria: literatura współczesna
Ocena: 5/10

Bruno jest Amerykaninem, który przybywa do Irlandii w poszukiwaniu rodzinnych korzeni. Kocha muzykę Bruce’a Springsteena i nie znosi polityki George’a W. Busha. Addie mieszka w Dublinie, jest bezrobotną architektką, która próbuje poskładać niedawno złamane serce, opiekując się przy tym chorym ojcem. Zetknięcie tych dwóch światów owocuje związkiem o niespodziewanej mocy. Świeże uczucie Addie i Brunona zostaje jednak poddane próbie, której ciężaru żadne z nich sobie nie wyobrażało.
~lubimyczytac.pl


Ta książka leżała na mojej półce dobry rok. Zupełnie nie miałam ochoty po nią sięgać, chociaż perspektywa romansu dwóch młodych ludzi zawsze wydaje mi się czymś ciekawym i zawsze liczę na to, że tym razem to będzie to coś. Ogromnym szokiem był dla mnie fakt, że w tej historii wcale nie ma nastolatków, czy chociażby dopiero wchodzących w dorosłe życie ludzi. Ta historia opowiadała o miłości dwojga zupełnie dorosłych osób. Pięćdziesięcioletniego mężczyzny i kobiety podchodzącej pod czterdziestkę. No dla mnie szok, po okładce spodziewałam się raczej czegoś innego. Niestety nie mogę napisać, że historia tych starszych nieco bohaterów mnie oczarowała. Wręcz przeciwnie, była nudna i nijaka. Męczyłam ją blisko tydzień i czekałam niecierpliwie na koniec.

Fabuła- miałam wrażenie, że autorka na siłę stara się ją urozmaicać i sama niekoniecznie wie o czym pisze. Rozumiem, że to jej pierwsza powieść, ale wystarczyło skupić się na jednym i może wyglądałoby to zupełnie inaczej. Główny wątek, jakim jest miłość Bruna i Addie, jest bardzo dziwny. Zaczynając od tego, że on przyjeżdża w poszukiwaniu rodziny, a Addie jest jego bardzo daleką kuzynką, a kończąc na tym, że rozwinął się tak szybko, że miałam wrażenie iż oni wcale się dopiero nie poznali, a po prostu do siebie wrócili. Nie było tu opisów ich pierwszych razów- pierwszej randki, pierwszego pocałunku... Możliwe, że i tak nie chciałabym tego czytać ze względu na ich wiek, ale warto o tym wspomnieć. Dodatkowo w historii pojawiły się przeróżne inne teorytycznie zupełnie nie potrzebne wątki, których było po prostu za dużo. Bo gdyby one miały jeszcze potem jakikolwiek wpływ na akcję, to rozumiem, ale one były bo były. Skupmy się przez połowę książki na tym, ale potem zapomnijmy i nie wracajmy do tego. Takim przykładem był na przykład wątek o wyborach w dawnym państwie Brunona, którymi on tak się fascynował, a autorka tak mocno i często to podkreślała, że miałam wrażenie, że zaraz on zostanie tym prezydentem... Totalna porażka.

Niestety o bohaterach nie mogę napisać zbyt wiele pozytywnego. Chociaż autorka starała się jak mogła, dla mnie byli nijacy i nudni. I nie chodzi mi tu o ich wiek, po prostu ich zachowanie było przewidywalne i schematyczne. Addie to postać, która nie wiem co zrobić ze swoim życiem. Ma zawód, ale niekoniecznie w nim pracuje, chwilowo siedzi w domu. Ma psa, z którym uwielbia spędzać czas, a ona sama najbardziej kocha pływać. I tyle. Codziennie kobieta ta wychodzi na spacer z psem, pływa i opiekuje się ojcem. A kiedy spotyka Bruna nie zmienia się nic oprócz tego, że pojawiają się zdania jak to on zmienił jej życie na lepsze i jak dużo czasu spędzają w łóżku. Brawo.

Myśląc o Brunie nie potrafię przypomnieć sobie nic konkretnego. Nie mogę napisać, że autorka nie poświęciła mu uwagi, jednak ja nie do końca cokolwiek pamiętam. To wszystko zniknęło gdzieś w tym całym natłoku innych wątków. O mężczyźnie pamiętam tylko tyle, że miał pięćdziesiąt lat i bardzo interesowało go, kto wygra wybory. No chyba sami przyznacie mi rację, że to trochę za mało. A piszę tę recenzję zaraz po przeczytaniu i jak widać nie za bardzo autorka zrobiła na mnie wrażenie. Na pewno nie pozytywne.

Styl autorki również niekoniecznie podpadł pod mój gust. Niby nie było tam nic rażącego, ale wszystko było tak nijakie, tak nudne i nieciekawe, że aż szkoda mi czasu na pisanie o tym. Jestem bardzo rozczarowana i nie dziwię się już, że na Internecie krążą niskie oceny tego tytułu. W tym przypadku sprawdzenie na własnej skórze wcale nie okazało się dobrym pomysłem.

Tak to się kończy okazała się nudną i nijaką książką. Czytałam ją bardzo długo bo nie potrafiłam się zmusić do jej wzięcia. Wolałam leżeć i patrzeć w sufit niż dalej ją kontynuować, co już samo mówi za siebie. Nie ocenię jej niżej bo tak naprawdę nie było tam niedociągnięć, czy innych okropnych rzeczy, jakie mogą popełnić autorzy. Jedyne co tam było to ogromna NUDA.

Ps. Wracam z Instagramem! Nowe konto -> truskawkowe_recenzje ZAPRASZAM!
Czytaj dalej »

czwartek, 6 września 2018

Podsumowanie sierpnia

(zdjęcie pochodzi z Internetu)

Grzesznik po sceptycznym podejściu, okazał się zaskakująco dobrą książką. Gangsterski świat pokazany od środka i nietypowi bohaterzy to zdecydowany plus tej historii, ale co w niej najbardziej urzeka to mroczność. Tajemniczość i niepokój towarzyszący nam na każdym kroku. Czytasz i nie wiesz już sama w co wierzyć, a w co nie. Kto jest prawdziwy, komu można zaufać. Coś genialnego i wbijającego w fotel. Naprawdę świetna historia, pełna zaskakujących zwrotów akcji. Jak najbardziej polecam.
Potomkowie okazała się niezwykle słabą i nijaką lekturą. Przeciętną i nie przemawiającą do czytelnika. Przez większość czasu nie dzieje się tam nic szczególnego, a główny i praktycznie jedyny wątek, jakim jest ucieczka, przejada się już w połowie. Pierwszy tom był tak słaby, że nie zamierzam sięgać po kontynuację.
Ostatni ślad okazał się dobrym kryminałem, ale nic poza tym. I chociaż bawiłam się dobrze: styl, tempo akcji i bohaterowie z reguły przypadli mi do gustu, to czegoś mi tu zabrakło. Było naprawdę w porządku, ale nie wbiło mnie w fotel. Gdzieś w głębi serca czuję się rozczarowana.

Adam okazał się książką, która nie powaliła mnie na kolana. Była ciekawa, ale nie wbiła mnie w fotel. Czekałam na wielkie wow, ale do ostatniej strony nie było mi danego go doświadczyć. Żałuję, bo potencjał był, ale chyba tym razem coś nie zagrało. Miejmy nadzieję, że inne książki autorki przypadną mi do gustu bardziej.

Dar Julii okazał się bardzo dobrym i ciekawym zwieńczeniem losów tytułowej bohaterki. Bawiłam się znakomicie i nie żałuję, że po latach ponownie sięgnęłam po losy bohaterów. Jak widać, niektóre książki potrafią wciągnąć równie mocno za młodu, jak i wtedy, kiedy jest się dojrzalszym. Zdecydowanie polecam!
Bogini niewiary okazała się idealną książką na wieczór, którą dzięki krótkim rozdziałom da się pochłonąć nawet szybciej. Jest to historia miłości Yary i Davida, którzy na swojej drodze spotkali wiele przeszkód, ale starali się przeć do przodu i odnaleźć w tym wszystkich samych siebie. Nietypowa i oryginalna historia jakich mało obecnie na rynku książkowym, która może zainteresować fanów zarówno romansów, jak i wielbicieli dramatów i intryg. Polecam!
Ogień za ogień to niezwykle ciekawa i intrygująca kontynuacja serii o trzech z pozoru różnych dziewczynach. Nie tylko fani młodzieżówek mogą czuć się zadowoleni. Ci, którzy preferują mroczniejsze klimaty mogą znaleźć coś dla siebie, a ci, którzy uwielbiają dramaty również nie pożałują sięgnięcia. Jednym słowem: warto!
Popiół za popiół okazała się okropnym zakończeniem serii, pozostawiając we mnie niesmak i rozczarowanie. Po dwóch poprzednich częściach na poziomie, liczyłam na coś zdecydowanie lepszego, albo przynajmniej dobrego. Rozczarowałam się gorzko, a wszystko przez dodanie na sam koniec tak głupiego wątku fantastycznego. Gdyby autorki zrobiły to już na początku, to może całość okazała by się fantastyczna. A w gruncie rzeczy mamy teraz niewypał.

♡♡ Dzisiaj to wszystko do przeczytania następnym razem ♡♡
Czytaj dalej »

niedziela, 2 września 2018

"Popiół za popiół" Jenny Han, Siobhan Vivian


Tytuł: Popiół za popiół
Autor: Jenny Han, Siobhan Vivian
Tom/seria: Ból za ból (tom 3)
Wydawnictwo: Feeria Young 
Data wydania: 20 lipca 2017
Ilość stron: 376
Kategoria: literatura młodzieżowa
Ocena: 5/10

Wydaje ci się, że Mary, Kat i Lillia nie mają nic do stracenia? Przemyśl to jeszcze raz...
Chciały tylko naprawić krzywdy, które im wyrządzono. Odpowiedzieć ogniem za ogień.
Ale raz wzniecone płomienie szaleją niepowstrzymane. Sieją zniszczenie, a nawet śmierć.
Wszystko zamieni się w popiół, jeśli dziewczyny nie zakończą tego, co rozpoczęły. Ale czy Mary, która w końcu poznała prawdę o sobie, będzie tego chciała?
Połączyły je tajemnice. Prawda może rozdzielić je na zawsze.
~lubimyczytac.pl

W recenzji mogą pojawić się liczne spojlery!

Ci, którzy śledzą moje poczynania książkowe na bieżąco, wiedzą, że dwie poprzednie części oceniłam osiem na dziesięć. Czułam, że to jest to, zaczynało się rozkręcać, akcja nabierała tempa, a w książce zaczęły pojawiać się niezwykle intrygujące i emocjonalne wątki. Niestety też, coraz częściej zauważałam, że coś jest nie tak. Autorki wprowadzały dziwny, magiczny i lekko tajemniczy świat, a zakończenie drugiego tomu pozostawiało czytelnika z wielkim pytaniem w sercu "o co chodzi?". Nie dało się w żaden sposób racjonalnie wytłumaczyć tego wątku, nie byłam w stanie zgadnąć w jaki sposób dalej może się to wszystko potoczyć. A to co otrzymałam w tej części? Koszmar i to dosłownie.

Nie ukrywam, że rzadko sięgam po fantastykę, ale to nie znaczy, że jej nie lubię. Jeżeli wiem co mnie czeka i cała historia oparta jest na jakimś ciekawym i magicznym świecie, to samo chętnie spędzam czas z taką książką. Autorki w ostatniej części serii postawiły zdecydowanie na fantastykę. I jak w poprzednim tomie lekko o tym wspominały i dawały powody do zastanowień, tak tu poszły na całość. I właśnie to okazało się dla nich zgubne. Momentami miałam wrażenie, że całkowicie olały poprzednie wątki, jak im się przypomniało to coś tam rozkręcały ponownie, żeby zaraz znowu przerwać czymś innym. Może myślę źle, ale taki styl niekoniecznie przypadł mi do gustu, a ja odczułam to właśnie w ten sposób. Mało tego, ta ich cała historia wymyślona na potrzeby wątku fantastycznego okazała się ... porażką. Kompletnie nie przemówił do mnie ten temat i motyw sprawczyni, chociaż to właśnie na tym opierała się cała fabuła. Niepotrzebne dramaty i kłopoty na siłę, miałam wrażenie, że pojawiają się tu zdecydowanie za często. Skończyło się na tym, że całość wypadła w moich oczach dosyć marnie i nieprzekonująco. A żałuję bo gdyby nie pozbycie się mojego ulubionego wątku wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. Zapowiadało się świetnie: szybkie tempo akcji, dobrze wykreowane postaci i szkoła w tle. Jak na młodzieżówkę brzmi świetnie, ale najwidoczniej panie nie miały już o czym pisać i wymyśliły sobie nadnaturalny świat.

Lilia to bohaterka, która wywołuje we mnie skrajne uczucia. Momentami za nią przepadam, żeby już za chwilę pukać się w głowę i myśleć "co ty robisz, dziewczyno?!". Jej pomysły chociaż ciekawe, to dawały wiele do myślenia. A jej podejście do miłości i jej związek... No śmiałam się nie raz i to wcale nie z radości, a raczej z jej głupoty. Z głupoty ich obojga bo przecież normalna rozmowa nie ma sensu, najlepiej od razu się rozstańmy nie potwierdzając plotek, czy... podpuszczania ducha.
Kat znowu to postać, która od początku nie przypadła mi do gustu swoją zadziornością i stylem bycia/życia na chłopaczarę. Ja tak to odczułam i zdecydowanie mi się to nie podobało. Chociaż były momenty, w których trzymałam jej stronę i to ona była moją ulubioną dziewczyną w książce, to jednak większość czasu byłam na nie. Nie przekonała mnie do siebie przez dwie części i tutaj na końcu wcale się to nie zmieniło. Chociaż była kreowana na pannę z charakterkiem to w moich oczach pozostanie nijaka.
Mary to dziewczyna, która zmieniła się najbardziej przez wszystkie części. Jak na początku była moją ulubienicą, tak teraz wręcz jej nienawidzę. Nie rozumiem skąd w niej AŻ TAKA zmiana bo chociaż miała powód, to nie musiała od razu rzucać wszystkiego i wszystkich, żeby stać się tą zła. Może i nie było jej za wiele w tej części, ale każda chwila z nią była koszmarem. Nie tylko dla czytelnika, ale i dla bohaterów. Tutaj również ten wątek kompletnie do mnie nie przemówił i czuję się okropnie rozczarowana. Nie rozumiem po co było to wszystko. Jeżeli autorki nie miały pomysłu na kontynuację, to powinny zakończyć tę serię na części poprzedniej. 

Możliwe, że styl autorek nadal był na poziomie poprzednich części, nadal miały pomysły, ale nieumiejętnie to wykorzystały. Mimo że akcja cały czas się toczyła w równym w miarę szybkim tempie, ja czułam, że wlecze się niemiłosiernie. Mimo że próbowały wykreować ciekawe postacie, ja czułam, że większość jest nijaka. Mimo że chciały dobrze- zdecydowanie im się nie udało.

Popiół za popiół okazała się okropnym zakończeniem serii, pozostawiając we mnie niesmak i rozczarowanie. Po dwóch poprzednich częściach na poziomie, liczyłam na coś zdecydowanie lepszego, albo przynajmniej dobrego. Rozczarowałam się gorzko, a wszystko przez dodanie na sam koniec tak głupiego wątku fantastycznego. Gdyby autorki zrobiły to już na początku, to może całość okazała by się fantastyczna. A w gruncie rzeczy mamy teraz niewypał.


Czytaj dalej »
© SZABLON WYKONAŁA: RONNIE | RC |