piątek, 30 marca 2018

#148 "Angelfall. Penryn i kres dni" Susan Ee


Tytuł: Angelfall. Penryn i kres dni 
Autor: Susan Ee 
Tom/seria: Opowieść Penryn o końcu świata (tom 3)
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2 września 2015
Ilość stron: 368
Kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction 

Zarys fabuły

Penryn i Raffe zostają poddani ciężkiej probie. Zbliża się czas ostatecznej walki pomiędzy aniołami, a ludźmi więc każde z nich musi stanąć po właściwej stronie. Kiedy świat staje w płomieniach, a na Ziemi pojawiają się nowe, przerażające stworzenia nie pozostaje już nic innego jak zakończyć czas apokalipsy. Tylko kto wygra tę wojnę?

Penryn i Anioły

Jak wiecie z poprzedniej mojej recenzji tej serii, bardzo polubiłam Penryn. W finałowej części nic się nie zmieniło i dziewczyna nadal była uparta i dążyła do celu często kosztem własnego szczęścia. Jednocześnie autorka dalej utrzymała poziom i główna bohaterka mimo różnych pomysłów była bardzo ciekawą postacią. Nie czuła się pępkiem świata i zdawała sobie sprawę, że jego losy niekoniecznie zależą od niej. Trzeba też wspomnieć o ciekawym tle jakim są anioły. Raffe oczywiście mój ulubieniec nic się nie zmienił, ale jednak to nie było to samo co w pierwszej części. Pani Ee wplotła tu także historię kilku innych boskich stworzeń co nie tylko sprawiło, że fabuła się rozrosła i nabrała tempa, ale i mogliśmy przenieść się w ciekawe, a zarazem przerażające miejsca.

Koniec świata

Najważniejszym elementem całej tej historii było tło końca świata. Plagi, zarazy, zniszczone miasta i ludzie, którzy zmienili się nie do poznania. Pewnie niejednokrotnie zastanawialiście się jak wyglądałby koniec świata, a większość z nas widzi go podobnie. Tak opisany został on w Angelfall, tyle, że mamy tu dodatkowo anioły, które toczą między sobą wojnę. Całość była wykonana bardzo dobrze i ciekawie. Przerażało zachowanie ludzi, ale nie jestem w stanie ocenić tego subiektywne bo to w jakim znaleźli się położeniu mówi samo za siebie. Niemniej jednak ważne jest, abyście wiedzieli, że autorka ma duży potencjał i swój talent wykorzystała jak najbardziej w dużym stopniu.

Podsumowując

Kochani dzisiaj krótko gdyż nie mogę przecież aż tak rozpisywać się o kontynuacji. Wiadomo,  nikt nie lubi spojlerów. Chcę, żebyście wiedzieli, że był to jak najbardziej udany finał trylogii. Co prawda nic nie pobije pierwszego tomu, który według mnie był najlepszy, ale z każdym kolejnym bawiłam się bardzo dobrze. Chociaż temat ciężki to wykorzystany w stu procentach. Liczne wątki, intrygi i ciekawe postacie co i rusz wprowadzane, ale jednocześnie nie było to tak częste, żeby czytelnik miał prawo się pogubić. Ogólnie rzecz ujmując jestem jak najbardziej na tak, a was fanów czy nie fanów fantastyki zachęcam do przeczytania!

"-Poradziłaś sobie z gangiem mężczyzn dwa razy większych od ciebie, zabiłaś anielskiego wojownika, postawiłaś się archaniołowi i władałaś anielskim mieczem - Raffe przychyla głowę w bok - Ale na widok robaka krzyczysz jak mała dziewczynka?"

"Władzę najlepiej sprawują ci, którzy jej nie pragną."

★★★★☆
Czytaj dalej »

środa, 28 marca 2018

#147 "Czasami kłamię" Alice Feeney

Tytuł: Czasami kłamię 
Autor: Alice Feeney
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: W. A. B. 
Data wydania: 23 października 2017
Ilość stron: 400 
Kategoria: thriller/sensacja/kryminał 


Zarys fabuły 

Amber leży w szpitalu. Jest w śpiączce i niczego nie pamięta. Każdy uważa, że kobieta nic nie słyszy i nic do niej nie dociera, jednak prawda jest inna. Kiedy do jej uszu zaczynają dochodzić podejrzane słowa, ta zaczyna sobie wszystko przypominać. A prawda jest przerażająca.

Jedna kobieta, trzy historie 

Zazwyczaj bardzo lubię kiedy w książce oprócz teraźniejszości pojawiają się również wątki z przeszłości. Można lepiej zapoznać się z bohaterami i bardzo często ma to wielki wpływ na ich chwilę obecną. W tym przypadku autorka postawiła na zdecydowane rozwinięcie takiej sytuacji i wplotła aż trzy wątki w różnych odstępach czasowych. Nie ukrywam, że całość bardzo jej się udała jednak na początku było to co najmniej mylące. Jak teraźniejszość w szpitali i czas na kilka dni przed wypadkiem potrafiłam zrozumieć, tak nie widziałam sensu w zapiskach z pamiętnika jakiejś dziewczynki. Nie ukrywam, że mimo to, to właśnie ten pamiętnik najbardziej mnie zaintrygował, a kiedy historia rozwinęła się na dobre, a wszystko nabrało sensu ja doznałam praktycznie szoku. Trzeba oddać autorce, że naprawdę się spisała. Każdy czas i wątek rozwinęła maksymalnie, a tempo wbrew pozorom, nabrała bardzo szybkie dzięki czemu w każdym z tych trzech czasów akcja rozwijała się niesamowicie ciekawie aż ciężko było się oderwać.

Dwie dziewczyny podobne jak dwa ziarna groszku z jednego strączka

Wątek sióstr był tutaj co najmniej dziwny. I nie mam na myśli niczego związanego z warsztatem pisarskim autorki. Wykreowała ona po prostu bohaterki w ten, a nie inny sposób i cała ich relacja wręcz ociekała dziwnością. Od samego początku miało się wrażenie, że w rodzinie dziewczyn i jej relacjach jest coś niepokojącego. Było mi żal Amber, głównej bohaterki, że musiała znosić życie w cieniu bardziej kochanej siostry. Kierowałam do niej wyrazy współczucia i byłam w szoku kiedy na jaw wychodziły nowe tajemnice z przeszłości. Claire natomiast, jej siostra, przykładna żona i matka, od razu wzbudziła moją podejrzliwość. Jej bardzo zażyłe stosunki z mężem siostry i dziwne spojrzenia w jej stronę sprawiały, że byłam pewna zakończenia całej tej historii, ale autorka pokazała mi, że to co jest tak oczywiste zazwyczaj wcale nie jest prawdziwe. I tak też się okazało. Nie wiem czy uznacie to za spojler jeżeli tak to proszę ominąć ten fragment. Otóż okazało się, że mnóstwo wątków, które do tej pory czytałam z udziałem dziewczyn okazało się nie prawdą. Osoby biorące udział w rozmowie czy pewne wydarzenia w ogóle nie miały miejsca. Nie istniały. Tak właśnie została przedstawiona nam Amber- kobieta, która czasami kłamie.

Moje odczucia 

Uważam, że książka była naprawdę dobra. Chociaż z początku niczym szczególnym się nie wyróżniała to autorka pokazała na co ją stać. Nie nudziłam się, to na pewno. Wątki były ciekawe i chociaż na początku wydawało mi się, że nie mają ze sobą żadnego połączenia to kiedy wszystko stało się jasne, multum informacji i szoku błyskawicznie na mnie spadł. Wielokrotnie nie byłam przygotowana na taki obrót wydarzeń. Inną sprawą jest to, że książka wywoływała we mnie przeróżne uczucia. Totalna skrojność, ale bardziej tych negatywnych cech. Nie znaczy to jednak, że to minus książki. Chodzi mi raczej o to, że przez całą historię towarzyszyła mi niepewność co dalej się wydarzy. Zaciekawienie co tak naprawdę się stało. Szok kto to zrobił i jak się do tego przygotowywał. Obrzydzenie i wściekłość kiedy Amber teoretycznie niczego nie świadoma leżała, a jednak działa jej się krzywda. I wreszcie na koniec... Zdezorientowanie. Nie spodziewałam się takiego zakończenia. Zdecydowanie nie jest to typowy happy end bohaterów i jestem w totalnym (znowu) szoku, że to wszystko w ogóle się udało.


Podsumowując 

Sięgając po tę książkę miałam lekkie obawy. Niby zabrałam się za nią sama z siebie, ale nie wiem co mnie podkusiło. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale mam takie wrażenie, że to nie był mój typ/gatunek, a przecież to nie prawda. W każdym bądź razie chodzi mi o to, że mimo początkowej niechęci do tego tytułu jestem bardzo z niego zadowolona. Chociaż na z pierwszymi stronami było wręcz przeciętnie to nie mogę nie zauważyć jak szybko i sprawnie rozwinęła się akcja. Wciągnęło mnie niesamowicie, a całość była tak skomplikowana, a zarazem tak dobra, że nic tylko zachęcać was do sięgnięcia. Z drugiej strony wiedzcie, że jestem zachwycona, ale jednak to nie jest takie zachwycenie typu 'o mój Boże, nigdy o niej nie zapomnę'. Jeżeli rozumiecie co mam na myśli ☺


"Niektórzy ludzie stają się duchami, jeszcze zanim umrą."

"Strach przed nieznanym jest zawsze większy niż strach przed tym, do czego się już przyzwyczailiśmy."

★★★★★
Czytaj dalej »

niedziela, 25 marca 2018

[14] Czas na film: Czarna pantera (2018)


Nigdy nie obejrzałam żadnego filmu wytwórni Marvel, aż do niedawna. Kiedy zostałam namówiona do obejrzenia wyświetlanej niedawno w kinach ekranizacji jednego z komiksów, szłam na to jak na ścięcie. Zatem wielkim zaskoczeniem była dla mnie cała ta historia. Nie spodziewałam się jak bardzo może mi się spodobać ten świat i że teraz po prostu się od niego uzależnię.

Znam wiele osób, które są wiernymi fanami każdego filmu, który wyszedł spod tej wytwórni. Mogę teraz napisać, że i ja zaliczam się do tych osób, ale dzisiaj przedstawię wam dlaczego, a zacznę właśnie od pierwszego spotkania. Czarna Pantera to historia, której akcja rozgrywa się w tajemniczej Wakandzie- mieście, o którym mało kto ma pojęcie. Jest ono bogate w rzadki na świecie metal (o ile dobrze to zrozumiałam, że to był metal), który służy do wytwarzania wielu nowoczesnych urządzeń. I taka właśnie jest Wakadna- unowocześniona, pełna gadżetów, ale przede wszystkim to miasto z tradycją. Co było też ciekawie opisane: walki o władzę (naprawdę nie lubię tego typu scen, ale tu byłam zachwycona) czy uprawa magicznych roślin. Dodatkowo trzeba tu wspomnieć o przecudownej scenerii. Nie mogłam się napatrzeć! Wiadomo, technologia idzie do przodu, ale tu wyprzedzono wiele. Uwierzcie na słowo, że mimo iż to tylko film to widoki były nieziemskie.

Fabuła była równie ciekawa co widoki. I chociaż na początku ciężko było mi odróżnić tych wszystkich czarnoskórych aktorów, to kiedy już dałam radę i wciągnęłam się w akcję, ciężko było mi odwrócić wzrok nawet na moment. Jestem osobą, która nie jest fanką scen walki i próby przejęcia władzy, ale jk już wspomniałam, w tym filmie podobało mi się po prostu wszystko. Kiedy bohaterowie walczyli, a ja czułam, że zaczynam się nudzić, na poprawę nastroju ukazywał się cudowny krajobraz lub intrygujące gadżety. Tak więc same plusy nawet w tych teoretycznie nie ciekawych momentach!


Chciałabym jeszcze dodać, że mieliśmy tu całkiem sporo humoru, co tylko pokazuję, że film ma wszystko czego potrzeba i jest na naprawdę dobrym poziomie. Oczywiście osobiście uważam, że to najlepszy film Marvela, ale dopiero zaczęłam wdrażać się w ten świat i udało mie się obejrzeć ledwie trzy inne tytuły. Czarną Panterę polecam gorąco!
A wy kochani jesteście fanami filmów Marvela? Jaki jest wasz ulubiony?

PS. Zdjęcia pochodzą z internetu i nie są moją własnością.
Czytaj dalej »

czwartek, 22 marca 2018

#146 "Piękne samobójczynie" Lynn Weingarten


Tytuł: Piękne samobójczynie 
Autor: Lynn Weingarten
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Feeria Young 
Data wydania: 15 lutego 2018
Ilość stron: 350
Kategoria: literatura młodzieżowa 


Zarys fabuły 

Kiedy zaraz po Nowym Roku June wraca do szkoły, okazuje się, że jej była najlepsza przyjaciółka nie żyje. Kiedy docierają do niej plotki, że dziewczyna popełniła samobójstwo, chociaż od dawna nie miały dobrego kontaktu, June nie wierzy w taki obrót sprawy. Wie, że jej przyjaciółka nie mogłaby odebrać sobie życia w ten sposób i teraz za wszelką cenę pragnie dowiedzieć się co tak naprawdę się stało. Ale to co odkrywa, zaskoczy nie tylko ją...

Delia- dziewczyna o specyficznym charakterze 

O Delii, chociaż popełniła samobójstwo, tak naprawdę dowiadujemy się bardzo wiele. Nie tylko dzięki opowieściom June, ale także urywkom z przeszłości. Sceny z tą dziewczyną miały w sobie coś tak... niepokojącego. Czułam się przez nią bardzo nieswojo i zdecydowanie jej nie polubiłam. Postać ta została wykreowana w taki sposób, aby wnosiła tajemnice i strach do całej historii (przynajmniej w moim odczuciu). Może nie miała za ciekawego życia, ale jej stan psychiczny pozostawiał wiele do życzenia. Jej pomysły i ich wykonanie nie tylko były bardzo szczegółowo przemyślane i tworzyły większy plan, ale delikatnie mówiąc były też straszne. Ciemne, mroczne- tak jak sama dziewczyna. Naprawdę, nie zdażyło mi się jeszcze nigdy odczuć czegoś podobnego i do tej pory mam lekki niepokój w sercu.

Historia jakich wiele? 

Można napisać, że tak właśnie jest. Jestem pewna, że już niejednokrotnie czytaliście o dziewczynie, która nie wierzy w śmierć dawnej najlepszej przyjaciółki i postanawia rozwikłać tą tajemnicę. Zaczęło się bardzo schematycznie, ale mimo to nie było to przytłaczające i nudne. Czytałam recenzję gdzie dziewczyna oceniła tę książkę dwa na dziesięć więc wiadomo, i ja miałam z góry podobne oczekiwania. Okazało się inaczej, książka mimo podobnego schematu nie była zła, ale trzeba też zaznaczyć, że chociaż dalej mogłoby się okazać, wydarzyło się coś niezwykle szokującego, szału nie było.


Cóż za zakończenie! 

I nie, wcale nie w pozytywnym znaczeniu! Nie wiem dlaczego, ale kiedy dotarłam już do takiego 'omg' miejsca, moje ciało nie zdradziło żadnych oznak zaskoczenia. Serce biło stałym rytmem, oczy nie rozszerzyły się ani odrobinę. Myślę, że gdzieś tam głęboko, spodziewałam się takiego obrotu spraw, ale jednak nie ukrywam, że to wszystko było jak najbardziej na plus. Natomiast jeżeli chodzi o samo zakończenie. Tu też obstawiałam jak się zakończy ta historia i chyba zgadłam. Chyba bo właściwie to nie wiem jak się skończyła! Nienawidzę tego co zrobiła autorka. Wiem, że coś się stało, ale nie wiem dokładnie co!! Koszmar, chociaż książka nie była świetna to będę o niej myśleć bo nie wiem w jaki sposób zakończyły się losy bohaterów. Nie jestem z tych co to lubią domysły.

Moje odczucia

Ah.. No właśnie, to zakończenie. Koszmar, ale z drugiej strony sprawi, że będę myślała jeszcze trochę o tej książce. Nawet trzykrotne przeczytanie nic nie pomogło i nadal nie wiem o co chodzi (muszę mieć napisane czarno na białym). Podczas czytania towarzyszyły mi przeróżne emocje. Od lęku do zniesmaczenia, zwłaszcza główną bohaterką. Swoją drogą nic o niej nie wspomniałam, ale fabuła była tak skonstruowana, że to nie ona zaprzątała moje myśli. Do samego końca nic do niej nie miałam, ale po pewnym wydarzeniu i jej bierności po prostu zabrakło mi słów. Całość utrzymana była w oczekiwaniu na to co jeszcze może się wydarzyć i czytelnik cały czas miał lekki niepokój w sercu. Mam mieszane uczucia.


Podsumowując 

Książkę uważam za... Nie mam pojęcia. Z jednej strony była schematyczna, ale z drugiej zdecydowanie się wybiła. Z jednej strony była ciekawa, a z drugiej jednak zabrakło tego czegoś. Z jednej strony chociaż wiedziałam jak się skończy to czekałam z lękiem i niecierpliwością, z drugiej strony dostałam wielkie rozczarowanie. Myślę, że nie ma co polecać bądź odradzać. Jeżeli macie ochotę to sięgnijcie, a ja nic tylko będę czekała na wasze opinie.


"To, co wygląda na niezniszczalne, jest tak naprawdę wykonane z najcieńszego szkła. To, co wydaje się trwałe, może w każdym momencie trzasnąć, runąć, obrócić się w pył."

"
Jeśli zostaniesz i będziesz walczyć, możesz przegrać. Czasem w obliczu niebezpieczeństwa, lepiej jest zwinąć się w kłębek i przeczekać."

★★★☆☆
Czytaj dalej »

wtorek, 20 marca 2018

#145 "Silence" Natasha Preston


Tytuł: Silence 
Autor: Natasha Preston 
Tom/seria: Silence (tom 1)
Wydawnictwo: Feeria Young
Data wydania: 31 stycznia 2018
Ilość stron: 360
Kategoria: literatura młodzieżowa 

Zarys fabuły 

Oakley nie mówi już prawie od jedenastu lat. Nikt nie wiem dlaczego i  jak jej pomóc kiedy dziewczyna odrzuca każdą propozycje wsparcia. Jej bliscy nie mają już siły i powoli się poddają co wyniszcza ich rodzinę z dnia na dzień. Ale Oakley ma jeszcze Cola- najlepszego przyjaciela, na którego zawsze może liczyć. Tylko czy jemu uda się wyciągnąć z dziewczyny prawdę o tym co się stało?

Milcząca dziewczyna 

Zacznijmy od głównej bohaterki i wątku jej milczenia. Zdecydowanie nie jest to pierwszy raz kiedy spotykam się z podobnym pomysłem więc było do czego porównywać. Jako główna postać Oakley była wykreowana bardzo ciekawie i tu nie można autorce niczego zarzucić. Dziewczyna chociaż od dawna nie powiedziała żadnego słowa to wcale nie jest gorsza od innych, jak zdecydowana większość myśli. Była to inteligentna osoba, której myśli (bo przecież nie mówiła) były równie ambitne co przeciętnej osoby. Mało tego Oakley to niezwykle odważna osoba. Po wydarzeniu gdzie zdecydowała się przestać mówić, musiała liczyć się z docinkami szkolnych kolegów i przede wszystkim powolnym rozpadem rodziny. I chociaż zdawała sobie sprawę, że w dużej mierze to jej wina to postanowiła milczeć dalej, aby tej rodziny nie zniszczyć całkowicie. Ja oczywiście nie polubiłam jej w stu procentach, ale to tylko dlatego, że moje odczucia względem tak zachowujących się osób są niezbyt przyjemne. Kompletnie nie rozumiem ludzi, którzy po tragedii czy to szantażu (już odbiegam tu od książki) wolą zamknąć się w sobie czy dalej pozwalają sobą manipulować. W moim odczuciu prawda tak czy inaczej wyjdzie na jaw, a przedłużanie nieuniknionego i niszczenie sobie życia to bardzo głupi pomysł. Tak więc Oakley chociaż miała wiele pozytywnych cech i wnosiła naprawdę sporo ciepła do książki, nie została moją ulubioną bohaterką.


Śmiało, możesz mówić

Nie wiem co mogłabym napisać, żeby za wiele wam nie zdradzić. Ta książka jest dosyć specyficzna, a po internetowych opisach nie dowiadujemy się dużo, więc cokolwiek bym tu nie naskrobała, może zostać odczytanego jako spojler. Zdecydowałam zatem, że napiszę o tych oczywistych wątkach i postawiłam tu na relacje Oakley z jej rodziną. Na pewno musi być im ciężko kiedy jej ukochane dziecko nagle przestaje mówić, a żadne z nich nie ma pojęcia dlaczego. Trwa to prawie jedenaście lat więc dla szesnastolatki to praktycznie całe życie. Wiadomo, że rodzice będą zrozpaczeni, ale tu autorka postawiła raczej na słabą psychikę rodziny, która zaczęła się po prostu rozpadać. A mam tu na myśli to, że matka za wszelką cenę pragnie, aby jej dziecko znowu mówiło. Przecież każdy tego by chciał, powiecie. Ale czy takim sposobem, że na siłę ciągnie córkę do lekarzy, kiedy ona się ich obawia? Takim sposobem, że zaczyna ją widzieć jako gorszą osobę, która nie zasługuje na takie szczęście jak każda inna nastolatka? Postawa jej matki rozczarowała nie tylko Oakley i jej brata, ale także mnie. O ojcu nie wspomnę bo to niestety zupełnie inna sprawa, ci którzy czytali wiedzą co mam na myśli. Trzeba natomiast wspomnień o Jasperze- starszym bracie Oakley. Była to bardzo pozytywna i śmieszna postać. Jasper to takie duże dziecko, Nie odpowiedzialny, ale za to ze wspaniałymi tekstami. Uśmiałam się dzięki niemu niejednokrotnie, a w tak ciężkim temacie, wprowadzenie odrobiny humoru jest ważne.

Moje odczucia 

Nowy stały podtytuł w moich recenzjach. Zdawałam sobie sprawę, że mało pisze o samych uczuciach więc proszę, teraz akapicik tylko na to. No więc zacznijmy. Książka porusza zdecydowanie trudny temat, jak dowiadujemy się pod koniec. Jednak jest to niezwykle ciekawa i wciągająca historia. Wbrew pozorom pełna ciepła i humoru. Co prawda nie zdarzyło mi się zapłakać, ale na pewno było mi przykro momentami. Współczułam Oakley tego w jakiej znalazła się sytuacji, ale byłam z niej dumna jak dobrze sobie z nią poradziła. Jestem zadowolona z tempa akcji i wątków wplatanych co i rusz. Autorka bardzo szybko zasiała we mnie ziarno niepokoju i kazała zastanawiać się nad możliwym zakończeniem.

Podsumowując 

Kilkoro z was, blogerów, napisało, że ta książka jest słabsza niż Uwięzione, tej samej autorki. Nie mogę się z tym zgodzić i w ogóle tego porównywać bo chociaż oba te tytuły poruszają ciężki temat to nie sposób ich porównać. Osobiście uważam, że autorka utrzymała swój poziom i chociaż Silence nie była jakąś wybitną historią, która zwaliła mnie z nóg, to była bardzo dobra, ale jednak czegoś tu zabrakło.

★★★★☆

Czytaj dalej »

sobota, 17 marca 2018

#144 "Angelfall. Penryn i świat po" Susan Ee


Tytuł: Angelfall. Penryn i Świat Po 
Autor: Susan Ee
Tom/seria: Opowieść Penryn o końcu świata (tom 2)
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 9 kwietnia 2014
Ilość stron: 400 
Kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction 


Zarys fabuły 

Ciężko jest mi napisać cokolwiek już teraz ponieważ recenzowanie kolejnej części bez spojlerowania to nie lada wyczyn. Spróbuję zatem napisać to jak najbardziej ogólnikowo chociaż ci, którzy nie znają pierwszego tomu mogą mieć różne zdanie na ten temat. Ludzie osiągnęli swój cel i pokazali wrogu, że nie są tylko jego zabawkami i potrafią zawalczyć o swoją planetę. Kiedy wszyscy myślą, że to już koniec, okazuje się, że to dopiero początek. Anioły wracają, a razem z nimi nowe, okropne stworzenia, które sieją grozę nie tylko wśród ludzkiego gatunku. Penryn ponownie próbuje za wszelką cenę przetrwać, ale tym razem to nie lada wyzwanie.

Penryn- wyjątkowa bohaterka 

Penryn polubiłam już od pierwszych stron i chociaż czasami zżerała mnie zazdrość, że ma takiego towarzysza to poza tym nie mogłam znaleźć o niej żadnego złego słowa. Co jest najważniejsze i co zaznaczę na samym początku, to fakt, że jest to bohaterka, która nie musi ratować świata. Jest normalna nastolatką, która musi zmierzyć się z apokaliptycznym światem, którego losy ani trochę od niej nie zależą. Co prawda jak dalej potoczą się jej losy i jaki to będzie miało wpływ na to całe ratowanie to już zupełnie inna sprawa. Uważam, że autorka idealnie ją wykreowała jak na czas i miejsce w jakim się znalazła. Jej zachowanie było bardzo do tego adekwatne, ale potrafiła czasami, nawet w obliczu swojego tragicznego przecież losu, zażartować czy się pośmiać. Dodatkowo jej szczęście było w miarę przyzwoite, a chodzi mi tu oczywiście o to, że te "szczęśliwe przypadki", które ratowały jej życie, zdarzały się bardzo rzadko co jest zdecydowanie ogromnym plusem dla całej tej historii.


Kiedy cały świat się wali 

I to dosłownie. Bardzo lubię książki o tego typu tematyce: koniec świata, ludzie walczą o przetrwanie, a wokół wszystko zostało zniszczone. Niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku, a jednak Penryn mknie dalej byle tylko jej rodzina znowu mogła być razem. A ta sprawa bardzo się skomplikowała. Ciekawym pomysłem było umiejscowienie tu jako tych złych, aniołów. Dzięki temu cała fabuła była niezmiernie ciekawa i można było popuścić wodze fantazji kiedy dookoła lata tyle boskich ciał. I chociaż skupiono się głównie na jednym mężczyźnie to nie żałuję bo był to anioł, w którym i ja od razu się zakochałam. Cała ta historia nie tylko była ciekawie napisana, ale była też umiejscowiona na interesującym tle zniszczonego miasta.

Podsumowując 

Ten tom uważam za równie udany co pierwszy aczkolwiek oceniam go troszeczkę słabiej gdyż mojej ukochanej postaci było tu tyle co nic. Nie zmienia to jednak faktu, że i tak jestem bardzo zadowolona więc wyobraźcie sobie jaki talent musi mieć autorka. Nie mogę doczekać się ostatniego tomu i chociaż po całą serię sięgam już drugi raz to nadal kocham ją całym sercem. Coś niesamowitego i gorąco wam polecam!

"- Zaraz zwymiotuję - mówię. 
- Rozkazuję ci nie wymiotować - mówi Abi. 
- Ojej, mogłeś tego nie mówić - wtrąca Dee-Dum. - To urodzona buntowniczka. Porzyga się tylko po to, aby postawić na swoim."


"- Wy, ludzie, jesteście tak kruchymi istotami.(...) Niby wszystko jest w porządku, ale w każdej chwili możecie bezpowrotnie odejść."

★★★★★

Czytaj dalej »

czwartek, 15 marca 2018

#143 "Mój obrońca" Jodi Ellen Malpas


Tytuł: Mój obrońca
Autor: Jodi Ellen Malpas
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 24 listopada 2016
Ilość stron: 352
Kategoria: literatura obyczajowa i romans


Zarys fabuły

Camille to dziewczyna z bogatego domu. Jej ojciec to wpływowa osobistość, ale dziewczyna ma już dosyć życia pod jego dyktando i za wszelką cenę chce się usamodzielnić. Problem polega na tym, że przez interesy ojca może grozić jej poważne niebezpieczeństwo więc dziewczynie zostaje przydzielony prywatny ochroniarz. Mężczyzna ten od samego początku wzbudza w Camilli mieszane uczucia.


Prywatny ochroniarz

Przyznam szczerze, że po raz pierwszy spotkałam się z takim wątkiem. Co prawda czytałam już wiele książek z bogaczami w tle jednak żaden z nich nie miał prywatnego ochroniarza. Czy było to dobre? W tej książce na pewno stanowiło główny pomysł na fabułę bo wiemy jak mogły potoczyć się losy bohaterów skazanych na siebie przez cały czas. Osobiście uważam, że autorka w pełni wykorzystała tu pomysł i rozbudowała akcję bardzo starannie jeżeli chodzi o ochronę bohaterki. Niestety Jake jako jej ochroniarz nie spisał się w moich oczach. Z takim doświadczeniem na koncie nie powinien ulegać pokusom już w pierwszych dniach pracy.

Wielka miłość... po trzech dniach

Muszę po prostu muszę o tym napisać. Sama nie zwróciłabym na to uwagi, ale autorka w pewnym momencie wspomniała, że Jake i Camille znają się już trzy dni, a chwilę potem oboje namiętnie wyznają sobie miłość. Mało tego, Jake decyduje się na bardzo poważny krok. No cóż, ta sytuacja z pewnością unierealniła tę historię, która od początku budziła we mnie wiele sprzeczności. No bo spójrzmy na to, że już od pierwszych chwil czują do siebie takie przyciąganie, że w głowach pojawiają im się same sprośne myśli. Dodatkowo zachowanie obojga dawało wiele do życzenia. Camille nie powinna tak bezczelnie prowokować Jake'a, a ten z kolei powinien zapanować nad swoim pociągiem seksualnym skoro został wynajęty do ochrony dziewczyny.

Cała masa dramatów

Czasami zdarza się tak, że dramat pogania dramat, a autorowi wciąż mało. W przypadku tej książki wszystko zostało dokładnie przemyślane (oczywiście pomijam tu fakt tak szybkiego zakochania się). Czytając mogliśmy zatopić się w świecie tajemnic i biznesu. A tajemnice narastały niesamowicie szybko, sprawiając, że ciężko było zostawić tę książkę. A sam koniec? Chociaż zdecydowanie za słodki, to warto było czekać na wyjaśnienie.

Podsumowując

Uważam, że jak na ten gatunek literacki było naprawdę dobrze. Co prawda sceny erotyczne mogłyby być mniej dosadnie opisane, ale no taki typ książki. Ogólnie jestem zadowolona z lektury. Nie ma tu wielu rzeczy do zarzucenia, szkoda tylko, że uczucie między bohaterami rozwinęło się tak szybko, za szybko. Czy wam polecam? Myślę, że nie jest to literatura wysokich lotów, nie koniecznie też idealna na luźny wieczór, ale jednak nie można napisać, że jest zła. Najlepiej przekonać się samemu.


"Bo życie to nie tylko oddychanie i bicie serca w piersi, to też ludzie, dla których chce się żyć..."


★★★☆☆
Czytaj dalej »

wtorek, 13 marca 2018

#142 "Srebrny łabędź" Amo Jones


Tytuł: Srebrny łabędź
Autor: Amo Jones
Tom/seria: Elite King's Club (tom 1)
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Data wydania: 16 lutego 2018
Ilość stron: 333
Kategoria: literatura obyczajowa i romans

Zarys fabuły

Madison to dziewczyna z przeszłością. I chociaż pochodzi z bogatego domu i niczego jej nie brakuje wciąż nie może znaleźć swojego miejsca na ziemi. Kiedy przez ponowny ślub jej ojca zmuszona jest się przeprowadzić, Madison trafia do nowej szkoły. Tam szybko poznaje przyjaciół, ale i potencjalnych wrogów. Dochodzą do niej plotki o elitarnym klubie, a kiedy jego przywódca zaczyna się nią interesować, wszystko nabiera nowego znaczenia. Teraz Madison próbuje krok po kroku ułożyć sobie wszystkie tajemnice jakie ją otaczają.

O. MÓJ. BOŻE. CO TU SIĘ DZIAŁO?!

Wiem, że pewnie większość z was mnie zlinczuje, ale jako, że to moja recenzja to wyrażę swoje zdanie. Na tę książkę zwróciłam uwagę gdyż większość blogerów oceniała ją bardzo pozytywnie (swoją drogą kompletnie was nie rozumiem, czy my aby na pewno czytaliśmy tą samą książkę?). Zaczynając czytać sądziłam, że będzie to młodzieżówka jakich wiele, ale to co mnie spotkało przerosło moje najśmielsze oczekiwania! To było gorsze niż 50 twarzy Greya (chociaż nie czytałam), a nigdy nie spodziewałam się, że napiszę/powiem coś takiego. Po prostu kooooszmar! Do głównej bohaterki przejdę zaraz bo mam wielką ochotę na nią ponajeżdżać, a teraz co nieco o tej, jakże przecudownej i rozwiniętej, fabule. No więc mamy sobie Madison, która trafia do nowej szkoły i dowiaduje się, że jej przyrodni brat, z którym mieszka, jest członkiem rzekomo elitarnego klubu. Jest to ważne ponieważ cała ta banda (jeżeli dobrze pamiętam było to około siedmiu chłopców) często przesiaduje u nich w domu czy ogólnie razem przebywają. No i wracając, Madison wpada w oko przywódcy tej całej paczki, ale jakże to było kreatywne jak ich relacja się rozwijała (o tym za chwilę). Ogólnie co zrozumiałam przez całą książkę to co chwila seks lub myśli o tym, a w międzyczasie tajemnice i tajemnice, które piętrzą się ogromnie, a na żadną z nich nie uzyskujemy odpowiedzi. Coś. Okropnego.

Najgorsza bohaterka roku

No dobrze, może ten rok nie jest jeszcze za długi, ale już wiem, że Madison wyląduje w czołówce tej listy. Jak wspominałam w książce góruje seks. Jest go tu pełno, a jego opisy są ohydne. No wybaczcie, ale osoba taka jak ja, nie przepadająca za erotykami, nie ma ochoty wyobrażać sobie ich jakże skomplikowanych figur. Przeczytałam, że "czytelniczki na całym świecie pokochały styl autorki" jeżeli chodzi o erotyczne sceny. Serio, dziewczyny? Według mnie było to wysoce nie smaczne, a sam fakt, że takich słów było mnóstwo, bardzo obniżył moje zdanie o całej tej historii. Ale kochani teraz trochę o mojej ulubionej bohaterce. Seks, ah tak! No właśnie. Madison była niezłą.... Jeżeli wiecie co mam na myśli. Najpierw całowała się z jednym, potem przespała się z drugim, tu chciała znowu oddać się innemu, gdzieś po drodze całowała innego z paczki, a gdzieś pomiędzy chciała dostać klapsa od nauczyciela. To aż dziwne, że nie interesowała się własnym ojcem po tych wszystkich jej sprośnych myślach. A kiedy na koniec wredne szkolne koleżanki podsumowały jej okres w szkole, ta ucieka z płaczem nagle wielce zraniona. No aż mnie nosiło. Co najzabawniejsze, zachowanie chłopców względem niej i to, że ona chwilę potem potrafiła się z jednym z nich przespać wręcz wprawiało mnie w osłupienie. Tak głupiej pod każdym względem dziewczyny jeszcze nigdy nie miałam okazji poznać. Dla mnie totalne dno.

Podsumowując

Dzisiaj krótko, nie krótko, zależy jak na to spojrzeć. O samej fabule wiemy tyle, że wbrew pozorom nie jest skomplikowana. Skupia się przede wszystkim na seksie i kłótniach czy dziwnym i tajemniczym zachowaniu grupy chłopców, a jakoś prawie do końca nie widać sensu i celu tego wszystkiego. Dodatkowo główna bohaterka jest niezwykle irytująca i jeżeli kogoś uraziłam sugerując nazwaniem ją sami wiecie jak to wybaczcie, ale nie jestem w stanie inaczej tego podsumować. Dołączmy do tego dosyć specyficzny i odważny styl autorki, w którym przeważają bluźnierstwa i mocne sceny erotyczne, a mamy już mniej więcej obraz historii. Według mnie ta książka to totalne nieporozumienie i żałuję ogromnie, że zmarnowałam na nią tyle czasu.

"Sekrety są bronią, a spustem milczenie."

"Biblioteka ma w sobie coś magicznego. Jest niczym portal do wielu różnych światów.


★☆☆☆☆
Czytaj dalej »

niedziela, 11 marca 2018

[13] Czas na film: Emotki (2017)


Zauważyłam, że coraz więcej animówek pojawia się w kinach. Gdzie nie spojrzeć to są ich reklamy, a wybór tych 'ciekawych' filmów znacznie się zmniejsza właśnie dlatego, że królują teraz bajki. Nie wiem czy jest tak bardzo nad czym ubolewać, przecież przy takich produkcjach łatwiej się rozerwać, ale jednak pójście do kina to teraz w moim przypadku nie lada wyzwanie.

Oczywiście nie byłam w kinie na Emotkach, ale tak jakby zostałam zmuszona do ich obejrzenia. Czy żałuję? Przyznam Wam, że sama nie wiem. Na pewno fabuła była bardzo oryginalna i zdecydowanie było to coś nowego na rynku filmowym. Mieliśmy okazję poznać Minka i świat, w którym żyje czyli aplikacje w telefonie. Było to ciekawe, a wyobrażenie jak działają wszystkie te elementy i w jaki sposób wysyłane są emotikony na pewno nie raz by Was zaskoczyło. No więc sam pomysł na fabułę był oryginalny i zapowiadał się bardzo obiecująco. Niestety jego wykonanie i wplecenie tak banalnych i schematycznych wątków było nie do zniesienia. Rozumiem, naprawdę rozumiem, że trudno jest wymyślić teraz coś zupełnie odbiegającego od reszty, ale no proszę Was... Chociaż nie mieszaliby tego wszystkiego jednocześnie. Miłość, ucieczka, a na końcu jak myślicie? Happy end?


Jeżeli chodzi o emotki to tutaj było przeróżnie. Nie wiem właściwie dlaczego niektórych nie polubiłam, ale tak czasami po prostu jest, prawda? Większość natomiast nie można napisać, że nie była ciekawa. Co prawda momentami nic się nie działo, ale przecież nie mogę oczekiwać non stop śmiechu, którego swoją drogą było bardzo dużo. Nie spodziewałam się, że mogę się tak uśmiać i jestem bardzo mile zaskoczona. W niektórych momentach nie byłam w stanie wytrzymać, a z oczu leciały mi łzy.

Kochani, film jak najbardziej Wam polecam. Może nie jest to produkcja wysokich lotów, ale na luźny wieczór się nadaje. Mnóstwo humoru, ale i kilka ukrytych przesłań. Mnie osobiście nie porwało, ale bawiłam się całkiem nieźle.

Czytaj dalej »

piątek, 9 marca 2018

#141 "Angelfall. Opowieść Penryn o końcu świata" Susan Ee


Tytuł: Angelfall. Opowieść Penryn o końcu świata
Autor: Susan Ee
Tom/seria: Opowieść Penryn o końcu świata (tom 1)
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 17 kwietnia 2013
Ilość stron: 316
Kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction


Zarys fabuły

Ostatnio uznałam, że pisząc swoje recenzje bardzo mało wspomiam o samej książce, skupiam się praktycznie na swoich odczuciach. Uważam, że tak być nie może i od teraz każdy post tego typu zaczynać będę od tego podtytułu. Oczywiście nie będzie on zazwyczaj tak długi jak dzisiaj, ale na pewno nakreślę o czym mniej więcej mamy mowę w danej książce i jak realizacja tego pomysłu wypadła. Tak więc zacznijmy właściwą część. Penryn to nastolatka, która o normalnym życiu może już zapomnieć. Jej świat legł w gruzach w przenośni i dosłownie, kiedy na Ziemię zlatują anioły. Jak to? Przecież anioły to stworzenia boskie, które kojarzą się nam z pomocą i ciepłem. Ale co jeśli chcą one przejąć kontrolę nad naszą planetą? Penryn nie zna ich zamiarów, ale za wszelką cenę chcę ochronić siebie i swoją rodzinę. Malutką siostrzyczkę, która porusza się na wózku inwalidzkim i matkę chorującą na schizofrenię, co w świecie bez leków może skończyć się bardzo różnie. Wszystko układa się względnie dobrze, o ile można tak uznać w postapokaliptycznym świecie, dopóki drogi rodzinie nie zastępuje grupa aniołów. Kiedy siostra Penryn zostaje porwana, a matka znika bez śladu, dziewczyna zmuszona jest samotnie stawić czoła okropnemu światu i ruszyć na poszukiwania Paige. Niespodziewanie tylko jej towarzyszem staje się bardzo uwodzicielski anioł...

Historia lubi się powtarzać

Na wzmiankę o tej serii natknęłam się wczoraj. Nabrałam takiej ochoty na powrót do niej, że rzuciłam wszystko i już po kilku godzinach czytania, niestety, mam tom pierwszy za sobą. Tak, dobrze widzicie. Tę historię znam już na wylot, a mimo to nie bałam się sięgnąć po nią ponownie. Oczywiście miałam gdzieś tam z tyłu głowy lęk, że tak jak kilka ostatnich tytułów, powrót może okazać się porażką, ale na szczęście okazało się wręcz odwrotnie. Mimo iż znałam cały przebieg historii i wiedziałam co wydarzy się za moment i tak miałam niezły ubaw, a oderwać się wręcz nie mogłam. Autorka po prostu wbiła się idealnie w moje gusta. Wszelkie katastrofy i postapokaliptyczne światy gdzie bohater musi walczyć o przetrwanie to coś co wprost uwielbiam. A niesamowite anioły w tle tylko dodawały uroku. Kochani, nic dodać, nic ująć: po prostu cudeńko!

Anioł i nastolatka

Takie zestawienie mogłoby wydawać się dziwne, ale biorąc pod uwagę ilość przeczytanych przeze mnie książek i wątki jakich się w nich naczytałam, raczej już nic mnie nie zadziwi. Raffe to anioł z wieloma tajemnicami, które licznie poznajemy już w pierwszej części serii. Ma uwodzicielski uśmiech i niesamowitą urodę, ale to co w nim najbardziej przyciąga to cięty język. Nie jest to język przemądrzałego mężczyzny, a chłopaka, który wie, co i w jakim momencie powiedzieć, żeby zmiękły ci kolana czy żeby skutecznie cię zawstydzić. Ja swoje serce oddałam mu już dawno temu, a dziś moja miłość do niego ponownie odżyła.
Penryn natomiast nie jest dziewczyną jakich wiele. Nosi na barkach wielki ciężar, ale nie poddaje się i chroni swoją rodzinę, która zdecydowanie do przeciętnych nie należy. Kiedy jej siostra zostaje zabrana przez anioły (nie jest to żaden spojler) robi wszystko, aby ją odnaleźć. Nie patrzy na konsekwencje, ale po trupach dąży do celu. Co w niej bardzo fajnego to to, że nie obawiała się postawić potworom, a jej niektóre plany były po prostu genialne. I w tym "normalnym" znaczeniu i tym humorystycznym.

Podsumowując

Dzisiaj wydaje mi się, że rozpisałam się całkiem przyzwoicie i wierzcie mi, że o tej książce mogłabym pisać godzinami. Ograniczę się co prawda do tomu pierwszego, ale tutaj na pewno też nie oszczędzę słów. Musicie wiedzieć, że z całego serca pokochałam tę serię za pierwszym razem, a teraz tylko ta miłość urosła. Mimo tematu jaki porusza (świat podczas zagłady) jest to przecudowna historia. Emocji w niej nie brakuje, autorka oferuje nam ich pełen wachlarz. Od szczęścia i śmiechu do rozpaczy i przerażenia. Brakuje mi słów, żeby opisać jak bardzo jestem zadowolona do powrotu tej serii. Z całego serca polecam! Jestem pewna, że pochłoniecie ją w jedną noc i nie będziecie mogli się oderwać do samego końca tak samo jak ja!


"- Jak ci na imię? - pyta przywódca. (...)

- Przyjaciele nazywają mnie Gniew - odpowiada poza kolejnością Raffe. - A wrogowie mówią do mnie Błagam Miej Litość. A tobie jak na imię, wojaku?"



"Wszystkie uczucia wpycham do sejfu i zatrzaskuję za nimi grube, trzymetrowe drzwi - na wypadek, gdyby któremuś zachciało się wydostać."
★★★★★
Czytaj dalej »

wtorek, 6 marca 2018

#140 "LOVE line" Nina Reichter


Tytuł: LOVE Line
Autor: Nina Reichter
Tom/seria: ---
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 25 października 2017
Ilość stron: 488
Kategoria: literatura obyczajowa i romans


Zarys fabuły

Wiem, że ostatnio wprowadziłam pewne zmiany, a raczej miałam takie plany. Właściwie nic się nie zmieniło w kwestii tego podtytułu, ale niestety nie za bardzo wiem co mam tu napisać. Naprawdę. Niestety czytanie tej książki rozłożyło się dosyć długo w czasie, a jeszcze przy okazji zostałam zmuszona do czytania lektury więc nie wczułam się w tę historię. Ale spróbuję pokrótce przytoczyć wam zarys fabuły. Bethany to kobieta, którą poznajemy w najlepszym czasie jej życia. Ma kochającego mężczyznę, którego zna na wylot i dobrze zapowiadającą się przyszłość. Kiedy pewnego dnia spotyka nieznajomego mężczyznę nie może już o nim zapomnieć, nawet jeśli ma to trwać siedem lat. Kiedy spotykamy ją ponownie jest już dojrzałą kobietą, którą los niekoniecznie rozpieszczał. Dostaje szansę na podniesienie się z życiowego dołka, musi napisać tylko artykuł, który zaimponuje wszystkim. Musi odkryć sposoby mężczyzn, pomagających w życiu uczuciowym innych. Brzmi łatwo, ale co jeśli tym, którego musi zdekonspirować jest tajemniczy nieznajomy z przeszłości?


Beth, Bree- może jeszcze trochę ważnych postaci o tak podobnym imieniu?

Okej, wiem. Te imiona wcale nie są aż tak podobne, ale dla mnie- osoby, która ma mnóstwo na głowie i czyta rzadko się ostatnio skupiając- było to co najmniej mylące. Tym bardziej, że niejednokrotnie pojawiały się przeróżne zdrobnienia czy inne formy odmiany. Wybaczcie, ale jeżeli akcja rozgrywała się w miarę szybkim tempie, a czasami nawet nie wiedziałam co to za nowe postacie pojawiają się w danym rozdziale to wprowadzenie kolejnych nowych imion, kiedy ja nie jestem w stanie rozróżnić tamtych, było kiepskim pomysłem.

Jak się zachować kiedy umawiasz się ze specjalistą od randek?

Muszę przyznać, że pomysł na fabułę zdecydowanie mnie przyciągnął. Oczywiście z jego wykonaniem było znacznie gorzej, ale koniec końców i tak mam zamiar sięgnąć po kontynuację. Ale wróćmy. Relacja Bethany i Matta była bardzo dziwna, przynajmniej w moim odczuciu. Wybaczcie mi proszę za ten chaos, ale czytając czułam przede wszystkim zagubienie. Nie wiedziałam często co się dzieje, a niektóre wątki po prostu były dla mnie szokiem. Szokiem o tyle, że nie miałam zielonego pojęcia po co tak kręcić w kółko i niepotrzebnie owijać w bawełnę co wcale nie dodawało uroku. Ta relacja głównych bohaterów była co najmniej dziwna i uważam, że jak na pomysł z doradcą związków, atuty tego były bardzo słabo wykorzystane.

Nieskończona ilość dramatów

Powiem wam, że kiedyś takie historie naprawdę mnie kręciły. Tu jakieś intrygi, bohaterowie muszą się rozstać, tyle bólu i ta niepewność czy wszystko wyjdzie na jaw i kiedy. Niestety w tym przypadku te wszystkie dramaty bardzo mnie męczyły. Mnóstwo, jak dla mnie, niepotrzebnych problemów, kłótni. Owszem, niektóre wątki były naprawdę ciekawe i właśnie ze względu na nie mam zamiar sięgnąć po kontynuację, ale patrząc na to z perspektywy całości to nie jest to na plus.

Podsumowując

Recenzja chaotyczna, tak samo jak w mojej opinii książka i moje zdanie o niej. Właściwie jedne co zrozumiałam z całej tej historii to niezliczone dramaty i to, że głównym bohaterom było wiecznie pod górkę, żeby w końcu mogli być szczęśliwi. Tak jak już wspominałam dwukrotnie i tak mam zamiar sięgnąć po kolejną część, ale mam nadzieję, że tym razem Matthew chociaż tu nie był aż taką ciapą (bo zależy jak na to spojrzeć) to w kontynuacji zachowa się jak mężczyzna i postawi na swoim a nie będzie kręcił i kręcił. Mimo że nie jestem zadowolona z lektury to z niecierpliwością czekam na to jak potoczą się losy bohaterów.

"To, ile komuś dajesz, powinno być odbiciem tego, ile on daje tobie. A nie tego, jak bardzo chcesz z nim być."

"Wiesz, co kiedyś usłyszałem? Że znacznie łatwiej jest udawać miłość, gdy jej nie ma... niż ukryć, że kogoś kochasz, gdy tak jest."
★★★☆☆
Czytaj dalej »

niedziela, 4 marca 2018

#139 "Gus"Kim Holden


Tytuł: Gus
Autor: Kim Holden
Tom/seria: Promyczek (tom 2)
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 7 września 2016
Ilość stron: 504
Kategoria: literatura obyczajowa i romans
Opis:
Oto historia Gusa.
Opowiada o zagubieniu.

O odnalezieniu.
I o stopniowym procesie uzdrawiania.
Szczerze mówiąc, nie wiem już jak żyć.
Promyczek nie była tylko moją najlepszą przyjaciółką,
była moją drugą połówką. 
Drugą połową mojego umysłu,
mojego sumienia, mojego poczucia humoru,
mojej kreatywności… 
Była drugą połową mojego serca.
W jaki sposób człowiek może wrócić
do swoich zajęć, jeśli na zawsze stracił połowę siebie?


Promyczku wciąż cię tu pełno

Dawno temu sięgnęłam po Promyczka. Była to książka, którą do teraz wspominam z wielkim uśmiechem na twarzy, ale i z bólem w sercu. Historia, która poruszyła mnie ogromnie i na samą myśl o niej mam łzy w oczach. Dzisiaj jednak po wielu miesiącach, ponad rok, sięgnęłam po dalsze losy Gusa- najlepszego przyjaciela Promyczka. Jestem pewna, że większość z was doskonale zna postać Kate, ale ci, którzy jeszcze nie wiedzą o czym mówię UWAŻAJCIE BO POJAWIĄ SIĘ SPOJLERY (nie wprost, ale jednak). Tak więc Gus nie może już spotykać Promyczka tak często jakby chciał i jest z tego powodu zrozpaczony. Zaczyna się staczać, a jego przyjaciele nie potrafią mu pomóc. I chociaż mnie też w tej części zdecydowanie brakowało Kate, to czułam ją na każdym kroku. Zarówno Gus, jak i wszyscy jej znajomi cały czas bardzo pozytywnie ją wspominają. Jej ciepło i nastawienie do życia. Nie zapominają o niej i każdy ważny dzień celebrują tak jak zrobiłaby to ona. Było to naprawdę miłe i nie przesłodzone, jednocześnie przyjemne było to, że Gus próbując ułożyć sobie życie nie był jednym z tych co wolą do końca się zadręczać. Kiedy był już gotowy rozpocząć nowy rozdział w życiu po prostu to zrobił. Nie zapomniał o Promyczku, która cały czas zostaje w jego sercu, ale jednocześnie skupił się na sobie i swoim nowym życiu.

Niecierpliwa

Powiem wam, że kiedy pojawiła się jej postać to zrozumiałam opis jakoby była ona starą i zgorzkniałą panną. Szokiem zatem było dla mnie kiedy miała ona zostać nową opiekunką Gusa. Oczywiście wszyscy wiemy jak mogło się to dalej potoczyć, ale była to naprawdę przyjemna historia. Mimo że dziewczyna jakich już wiele znamy to bardzo ją polubiłam. Przeżyła w życiu wiele, skutki niektórych wydarzeń odczuwa do dziś i chociaż lekko się pogubiła, zamknęła w sobie to z każdym rozdziałem wątki z nią były coraz ciekawsze. Wiecie, że nie lubię dziewczyn, które latają za chłopakiem, a Scout była zupełnie inna. Cicha dziewczyna, którą zawstydzają sprośne słowa, ale jednocześnie kiedy już dotrzesz do jej wnętrza potrafi się na ciebie otworzyć. Jej postać tak jak wcześniej postać Promyczka wniosła do książki wiele ciepła i miłości.

Rodzinne ciepło czuć już na kilometr

Nie jestem fanką przesłodzonych relacji rodzinnych. Niektórzy potrafią opisać to bardzo uczuciowo i prawdziwie, inni natomiast zdecydowanie za słodko. Pani Holden należy niestety do tej drugiej grupy, przynajmniej według mnie. Nie uważam, że relacja Gusa i jego mamy była za słodka, ale to jak opisała ją autorka już takie było. Nie mniej jednak czytało się to bardzo przyjemnie chociaż momentami musiałam przywrócić oczami. A już wątki ze Scout i te czułe słówka na każdym kroku "serduszko, słoneczko, kochanie". Wybaczcie, ale czasami miałam ochotę rzucić telefonem o ścianę.

Podsumowując

Musicie mi wybaczyć za liczne spojlery, ale wiecie jak ciężko jest napisać cokolwiek o kontynuacjach. Co musicie wiedzieć to to, że książka była dobra. Dobra, ale nie genialna i na pewno nie na takim poziomie jak Promyczek. Prawdopodobnie chodzi o to, że Promyczek była bardzo uczuciową książką, a ta jest zwykłym/niezwykłym romansem. Niemniej była to ciekawa przygoda, jedna z tych namawiających do zastanowienia się nad naprawdę istotnymi w życiu sprawami. Polecam wam serdecznie chociaż mnie nie zadowoliła w stu procentach.


"Masz tylko jedną szansę w tym cyrku zwanym życiem. Nie siedź na widowni, przyglądając się przedstawieniu. Wskakuj na scenę i bądź wielki. Właśnie tam znajdziesz ogień."

"Życie polega na wykorzystywaniu chwil. Robieniu tego, co się chce i co konieczne. Nie mam zamiaru się ukrywać. Nie chcę się wahać. Pragnę po prostu żyć."

★★★★☆

Czytaj dalej »

piątek, 2 marca 2018

Podsumowanie lutego

(zdjęcie z internetu)

Kochani, dzisiaj z racji zbliżającej się wielkimi krokami matury, krótko i na temat. Miesiąc luty minął mi w ogromnie szybkim tempie i jestem przerażona jak blisko już do mojego ukończenia szkoły. Jeszcze dwa i pół miesiąca i będę mogła odetchnąć i zatopić się w lekturach na całego. Na razie jednak nie mam na to zbyt wiele czasu, ale nie ukrywam, że w czasie ferii trochę sobie odpoczęłam i mój książkowy wynik jest nieco lepszy niż w styczniu gdzie na koncie przeczytanych miałam zaledwie cztery pozycje. 
Troszeczkę statystyk. Przybyło mi 11 obserwatorów (w sumie jest was teraz 183). Odwiedziliście mnie 1415 razy (teraz jest 41 738).  Biorąc pod uwagę moją słabą aktywność na waszych blogach to i tak dużo więc dziękuję ♡♡♡



W lutym udało mi się przeczytać aż osiem książek!

"Gus" Kim Holden
"Angelfall. Opowieść Penryn o końcu świata."- Susan Ee
"Inny świat" Gustaw Herling-Grudziński
"LOVE Line"- Nina Reichter
"Angelfall. Penryn i świat po."- Susan Ee
"Srebrny łabędź" -Amo Jones

Najlepsza książka lutego:
"Angelfall. Opowieść Penryn o końcu świata"

Najgorsza książka lutego:
"Srebrny łabędź" Amo Jones

To by było na tyle jeżeli chodzi o ten miesiąc. Co u was działo się ciekawego i czy znacie, któryś z powyższych tytułów? 
Zaczytanego marca!
Czytaj dalej »
© SZABLON WYKONAŁA: RONNIE | RC |