Cześć!
Ostatnio napisałam, że tak się rozleniwiłam, że nie mam ochoty nawet na czytanie książek i nie wiem kiedy pojawi się następna recenzja. Okazało się, że wczoraj nie miałam kompletnie nic do zrobienia i jednak zaczęłam coś czytać. Zanim się zorientowałam już skończyłam tą historię więc jednak post pojawił się w normalnym czasie. Tak jak zapowiedziałam zabieram się za romanse także zapraszam.
Nie wiem co takiego książki Abbi Glines mają w sobie, ale za każdym razem przyjemnie mi się je czyta i mam ochotę na każdą jej nowość. Wszystkie jej historię, które do tej pory przeczytałam były bardzo przesłodzone, a ja i tak czytam kolejne. Myślałam, że z wiekiem takie wątki miłosne zaczną mi się nudzić, ale jak na razie wcale się na to nie zapowiada. Dzisiaj zatem parę słów o pierwszej części z serii Sea Breeze.
Jak już wspomniałam wszystkie historie w książkach pani Glines są bardzo przesłodzone, a ta nie była wyjątkiem. W zasadzie nie spodziewałam się niczego innego i sama nie wiem co myśleć. Główny wątek i pomysł na fabułę bardzo przypadł mi do gustu. On bogaty gwiazdor, przystojny ulubieniec dziewczyn, który powala zarówno wyglądem jak i głosem. Ona biedna dziewczyna, która nosi wiele na swoich barkach i pracuje u niego jako służąca. Oczywiście między nimi zaczyna iskrzeć, ale ona nie jest gotowa, aby wejść do jego świata. Książka bardzo przewidywalna. Muszę przyznać, że tylko fabuła przypadła mi do gustu. To jaki główny bohater był w stosunku do Sadie było okropne. Okropne w sensie, że tak słodkie, że aż nie realne. Lubię romanse, naprawdę, ale nie przesadzajmy z tymi słodyczami. Zapewne wiecie o czym mówię, a jeśli nie to może nawet lepiej.
Poza tym wkurzyło mnie to, że kochała go już po kilku chwilach. Dwa dni? Coś blisko tego. A to, że z resztą służby znała się kilka dni a oni już stawali za nią murem i byli gotowi jej we wszystkim pomoc w życiu prywatnym także było dla mnie mało realne. Rzadko kiedy zdarza się teraz coś podobnego.
Sama nie wiem co jeszcze mogę tutaj napisać... Ogólnie rzecz biorąc książka mi się podobała, ale nie było wielkiego wow i raczej długo pamiętać o niej nie będę. Czasu na przeczytanie oczywiście nie żałuję aczkolwiek wątpię, żebym kiedykolwiek jeszcze sięgnęła po ich historię.
Czytaj dalej »
Ostatnio napisałam, że tak się rozleniwiłam, że nie mam ochoty nawet na czytanie książek i nie wiem kiedy pojawi się następna recenzja. Okazało się, że wczoraj nie miałam kompletnie nic do zrobienia i jednak zaczęłam coś czytać. Zanim się zorientowałam już skończyłam tą historię więc jednak post pojawił się w normalnym czasie. Tak jak zapowiedziałam zabieram się za romanse także zapraszam.
Miłość w świecie rocka!
Sadie zatrudnia się jako pomoc domowa w willi rockmana Jaxa na prywatnej wyspie. Nie jest jej w życiu łatwo. Pewnego dnia uświadamia sobie, jak niezwykła będzie jej codzienność u boku gwiazdy. Postanawia zawalczyć o siebie. Jax jednak wie, że miłość w świecie rocka nie ma szans na przetrwanie.
Co zrobić, gdy on nie może bez niej oddychać?
Nie wiem co takiego książki Abbi Glines mają w sobie, ale za każdym razem przyjemnie mi się je czyta i mam ochotę na każdą jej nowość. Wszystkie jej historię, które do tej pory przeczytałam były bardzo przesłodzone, a ja i tak czytam kolejne. Myślałam, że z wiekiem takie wątki miłosne zaczną mi się nudzić, ale jak na razie wcale się na to nie zapowiada. Dzisiaj zatem parę słów o pierwszej części z serii Sea Breeze.
Jak już wspomniałam wszystkie historie w książkach pani Glines są bardzo przesłodzone, a ta nie była wyjątkiem. W zasadzie nie spodziewałam się niczego innego i sama nie wiem co myśleć. Główny wątek i pomysł na fabułę bardzo przypadł mi do gustu. On bogaty gwiazdor, przystojny ulubieniec dziewczyn, który powala zarówno wyglądem jak i głosem. Ona biedna dziewczyna, która nosi wiele na swoich barkach i pracuje u niego jako służąca. Oczywiście między nimi zaczyna iskrzeć, ale ona nie jest gotowa, aby wejść do jego świata. Książka bardzo przewidywalna. Muszę przyznać, że tylko fabuła przypadła mi do gustu. To jaki główny bohater był w stosunku do Sadie było okropne. Okropne w sensie, że tak słodkie, że aż nie realne. Lubię romanse, naprawdę, ale nie przesadzajmy z tymi słodyczami. Zapewne wiecie o czym mówię, a jeśli nie to może nawet lepiej.
No cóż, „dziewczyna” wydaje się zbyt płytkim określeniem, biorąc pod uwagę, co do ciebie czuję. Przez te ostatnie dwa tygodnie miałem wrażenie, że kontrolujesz mój oddech. Kiedy obserwowałem ciebie i Marcusa, ściskało mnie w piersi i z trudem łapałem powietrze. Wtedy widziałem twój uśmiech i znów mogłem normalnie oddychać.
Poza tym wkurzyło mnie to, że kochała go już po kilku chwilach. Dwa dni? Coś blisko tego. A to, że z resztą służby znała się kilka dni a oni już stawali za nią murem i byli gotowi jej we wszystkim pomoc w życiu prywatnym także było dla mnie mało realne. Rzadko kiedy zdarza się teraz coś podobnego.
Sama nie wiem co jeszcze mogę tutaj napisać... Ogólnie rzecz biorąc książka mi się podobała, ale nie było wielkiego wow i raczej długo pamiętać o niej nie będę. Czasu na przeczytanie oczywiście nie żałuję aczkolwiek wątpię, żebym kiedykolwiek jeszcze sięgnęła po ich historię.